[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To nie to, co myślisz powiedziałam. Nie podniecaj się. Nie to, co myślę? Dał ci swój numer! Dał mi wizytówkę sprostowałam. A czy nie ma na niej numeru?Skinęłam głową ubawiona. W takim razie to żadna różnica! Pokaż zażądała, rozkazującokiwając dłonią.Wciąż roześmiana wymamrotałam, że ekscytuje się nie wiadomo czym,ale posłusznie wyciągnęłam wizytówkę z bocznej kieszonki w torebce.Lucy długo na nią patrzyła, a potem zawołała do męża: Kochanie! Pozwól tu na chwilę!Neil porzucił naczynia, które właśnie ładował do zmywarki, i podszedłdo nas.Lucy wręczyła mu wizytówkę i powtórzyła to, co jejopowiedziałam. No i jak? zapytała. Nie sądzisz, że Ryan jest nią zainteresowany?Widzisz jakieś inne wytłumaczenie?Neil przyjrzał się wizytówce, która najwyrazniej zrobiła na nimwrażenie. Wygląda na to, że owszem, jest zainteresowany orzekł. Wygląda na to, że przyznajesz rację żonie, bo wiesz, że to lubi odparłam.Lucy nie zwróciła na mnie uwagi. Musisz do niego zadzwonić. Daj spokój, Luce.Ryan może się umawiać, z kim zechce.Z modelkami.Z aktorkami.Do wyboru, do koloru. Był z Blakeslee powiedziała Lucy. A teraz szuka kogoś innego. Innego, czyli grubszego? spytałam.Wprawdzie w głębi ducha wcaletak o sobie nie myślałam, musiałam jednak przyznać, że w porównaniuz Blakeslee jestem zdecydowanie grubokoścista. Innego, czyli rozsądnego.Normalnego.Takiego jak ty.Parsknęłam śmiechem. Bzdury.Kolegujemy się.Poza tym, gdyby nawet był zainteresowany,nie mogę się umawiać z kumplem Millera z drużyny& A to niby czemu? zaperzyła się Lucy, wyrywając Neilowiwizytówkę. Bo& takie są zasady. To nie są twoje zasady zaoponowała Lucy. To są zasady facetów.A Ryan ci pokazał, że o nie nie dba, kiedy dał ci to. Jeszcze raz przyjrzałasię wizytówce, zanim mi ją oddała. Lepiej do niego zadzwoń.Ja jednak nie dawałam za wygraną: Myślałam, że nie chcesz, żebym się umawiała z futbolistami.Niemam zamiaru przechodzić od jednego do drugiego jak jakaś& groupie. Są futboliści odparła na to Lucy, spoglądając na mnie znacząco i jest Ryan James.Boże& Nawet ja będę zazdrosna, jeśli sfinalizujesz tętransakcję.Kiedy zaniepokojony Neil wetknął głowę do pokoju, dodała: Bez urazy, kochanie. Och, nie ma sprawy odparł Neil. Na twoim miejscu też bym jejzazdrościł. Oboje gadacie głupoty oznajmiłam.Po chwili jednak stwierdziłam:co mi szkodzi, i żeby zrobić przyjemność Lucy dopiłam wino i napisałamdo Ryana: Miło było Cię zobaczyć.Chętnie zjem z Tobą lunch.Daj znać.Shea. Proszę bardzo. Wyciągnęłam w górę telefon i pokazałam jej wysłanąwiadomość. Zadowolona? Owszem.Ale będę jeszcze bardziej zadowolona, kiedy jużzdobędziemy dostęp do jego prywatnego samolotu i domu w Cabo. Ha.Pomarzyć zawsze można.*Następnego dnia przyszła odpowiedz od Ryana, wysłana o szóstejrano: W przyszłą środę idę na przyjęcie charytatywne.Potrzebna miekstradziewczyna.Wchodzisz w to?Chcąc się zabezpieczyć przed rozczarowaniem, przeczytałamwiadomość chyba z pół tuzina razy, bezskutecznie doszukując się w niejzaszyfrowanego zastrzeżenia, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.Nieznalazłszy go, doszłam do wniosku, że Ryan po prostu żartował.Z pewnością gdyby naprawdę uważał mnie za ekstradziewczynę , nienapisałby tego tak otwarcie; zachowałby to dla siebie.Tak czy inaczej,pozostawało faktem, że wybierał się na przyjęcie i chciał, żebym poszłaz nim a ja miałam zamiar przyjąć zaproszenie i tym razem niepotrzebowałam zachęty Lucy.Odpisałam więc: Wchodzę w to.Zadzwonił kilka sekund pózniej. To właśnie w tobie lubię. Słyszałam, że ma włączony głośniki wyobraziłam go sobie w ray-banach, z jedną ręką na kierownicy lśniącegoczerwonego kabrioletu. Niby co? spytałam, parskając śmiechem. To, że jestem łatwa? Szczerze mówiąc, tak.To znaczy& Nie w tym sensie& Po prostułatwo mi się z tobą rozmawia.Chyba nie świrujesz tak jak innedziewczyny. Zależy, co przez to rozumiesz odparłam, myśląc o zabazgranejprzez Trenera Carra serwetce, którą wyłowiłam z kosza na śmieci pozeszłorocznej radzie wydziału.Prawdopodobnie większość ludzi uznałabyto za przejaw świrowania , zwłaszcza że w serwetkę owinięty byłnadgryziony pączek.Przynajmniej go nie dojadłam. Odpisałaś od razu, a nie po trzech dniach wyjaśnił tymczasemRyan. Nie wypytujesz mnie o wszystkie możliwe szczegóły.Niesprawdziłaś, czy aby na pewno zdążysz wcześniej pójść do fryzjerai solarium.Nie urządziłaś mi też przesłuchania na okoliczność tego, jakpowinnaś się ubrać.Po prostu się zgodziłaś.Uśmiechnęłam się, myśląc, że może Lucy miała rację.Może Ryanrzeczywiście szukał mało wymagającego przeciwieństwa Blakeslee.Jeślitak, dobrze trafił (choć postanowiłam umówić się na czesanie i opalanie,skoro najwyrazniej był do tego przyzwyczajony). Skoro już o tym wspomniałeś, powiesz mi coś o szczegółach? Zaledwie kilka dni temu oddałam do lumpeksu swoją jedyną eleganckąsuknię, której nigdy nie nosiłam.Poza tym Lucy wytłumaczyła mi, że jeżeliwidać palce u stóp, to znaczy, że sukienka jest za krótka. Czy obowiązujestrój wieczorowy? Nie.Wystarczy koktajlowy.Zdaje się, że na zaproszeniu byłonapisane business casual.To gala charytatywna na rzecz autyzmu wyjaśnił. Ale nie muszę nic robić.Wystarczy, że wpadnę na godzinę lubdwie.Z piękną dziewczyną u boku.Byłam pewna, że nie uważa mnie za piękność, tak samo jak nie uważa,że jestem ekstradziewczyną, a mimo to poczułam, że na twarz wypływa migłupkowaty uśmiech.Na szczęście Ryan tego nie widział. Piękną, tak? To ci dopiero wyzwanie. Obróciłam się w fotelui wyjrzałam przez okno.Mój gabinet był rozmiarów dużej szafy, alerozciągał się z niego piękny widok na cudownie symetryczne drzewomagnolii, które niedawno pięknie rozkwitło. Dla ciebie to żadne wyzwanie.Widziałem, jak wyglądałaś na meczu odparł, a w tle rozległo się tykanie kierunkowskazu, co potwierdziło mojeprzypuszczenia, że Ryan rozmawia ze mną z samochodu. Nigdy w życiunie widziałem dziewczyny, która z tak niewymuszoną elegancją potrafinosić zwykłe beżowe portki.Parsknęłam śmiechem, zdenerwowana i odrobinę podekscytowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]