[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I pomyśleć, że zaledwie pół dnia wcześniej obwiniał ją o wszystko, był zły, żestała zbyt blisko.Uważał, że byłoby to dozwolone wyłącznie wtedy, gdyby miałado niego jakiekolwiek prawa.W rzeczy samej, miała.Udało się jej uświadomićmu, że jest jej coś winien, chociaż nie to, co sobie wyobrażała.Jedynie strach, że straci nad sobą kontrolę i tylko się upokorzy, sprawił, żeArmand ponownie oderwał się od Dominie, tym razem z mocnym postanowieniem,że odtąd będzie się trzymał na przyzwoitą odległość. No proszę. Bez skutku usiłował uspokoić oddech.Przypieczętowaliśmydawne rozstanie pocałunkiem.Poprawiła głowę, jej czoło opierało się teraz na jego brodzie. Chyba rozgrzaliśmy się na tyle, żeby trochę się zdrzemnąć.Jutro czeka nasdługi marsz. Jakieś strumienie do pokonania? Nie tak szerokie ani głębokie jak ten dzisiejszy. To dobrze. Udał, że drży. Wątpię, bym szybko zdołał przebyć następny.Znów zapadła cisza, ale Armand miał wrażenie, że rozmowa i pocałunekrozluzniły nieco atmosferę.Powieki zaczęły mu ciążyć, podobnie jak ręce i nogi,oddychał regularnie.Dominie też wyraznie się rozluzniła i wkrótce zasnęła.Czuł się dziwnie, ale i dobrze, trzymając śpiącą dziewczynę w ramionach całkiem jakby spoczywała obok niego każdej nocy w celi w Breckland.Armandbył zbyt śpiący, by uznać tę myśl za oburzającą.Nie mógł jednak zapomnieć słów Dominie.Niezależnie od wszystkiego, w przyszłości musiał zwalczyć pokusę.Czułpodświadomie, że oboje mogliby spłonąć w ogniu namiętności.Rozdział 6Czy ta rozmowa z Armandem w nocy odbyła się naprawdę, zastanawiała sięDominie po nieprzyjemnym porannym przebudzeniu.Czy też był to tylko sen, amoże jej pobożne życzenie?Przez pewien czas leżała nieruchomo, wpatrując się uważnie w twarz Armanda.W końcu doszła do wniosku, że to nie mógł być sen.Nigdy w życiu niewymyśliłaby sobie przecież tej jego idiotycznej przysięgi zaniechania użyciaprzemocy w stosunku do innego człowieka.Nic dziwnego, że szukał schronienia wklasztorze.Nie był w stanie przetrwać w jej świecie, już nie wspominając o tym, żenie mógł zająć żadnego ważnego miejsca w jej życiu.Kiedy jednak przypomniała sobie inne słowa, które wypowiedział, jego łagodnyszept w ciemności, żałowała gorzko, że ich losy nie potoczyły się inaczej.Dlaczego stał się właśnie taki? Miał głowę wypchaną ideałami i honorem,zabrakło w niej miejsca na bardziej przyziemne cnoty, takie jak rozwaga czyzdrowy rozsądek.Nie tak zapamiętała Armanda z ich wspólnej młodości, kiedy touważała go niemal za chodzącą doskonałość.Zawsze walczył uczciwie i otwarcie.Naturalnie, dzięki swoim umiejętnościomnie musiał uciekać się do podstępów, tak jak ona w klasztorze, by osiągnąć cel.Nocą zaczęła żałować tego, co uczyniła.W zimnym świetle poranka dostrzegłaswoje czyny oczami Armanda i zrobiło się jej słabo ze wstydu.Nawet nie dała mu dojść do głosu.Nie szanowała jego prawa do odmowy.Postanowiła zdobyć pomoc Armanda za wszelką cenę, usprawiedliwiając siędobrem swoich wasali.A tak naprawdę do jakiego stopnia kierowała nią złość?Dawna uraza? Musiała zadać sobie te pytania.Pięć lat temu Armand ją porzucił akurat wtedy, gdy rozpaczliwie gopotrzebowała.Nic nie mogła na to poradzić.Tym razem była zdecydowanasprowadzić go z powrotem, nie zważając na jego opinię, niezależnie od tego, czymógł zrobić to, czego od niego chciała.Czy również była zdecydowana sprawić, by zapłacił za całe zło, jakie spotkałorodzinę od czasu jego zniknięcia? Czy gdzieś w swoim sercu zakładając, żewciąż miała serce nie obwiniała go za wszystkie nieszczęścia? Od kiepskichzbiorów, przez śmierć ojca po terror zaprowadzony przez Euda St.Maura?I po tym wszystkim, co zrobiła, po tym, jak go prowokowała, Armand błagał jąo wybaczenie.Trzymał ją w ramionach przez całą noc i złożył na jej ustachpocałunek, jednocześnie bardziej niewinny i bardziej niebezpieczny od tych, któredzielili w przeszłości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]