[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czasami jest szczęśliwa czy czasami ją widujesz? Jedno i drugie. Odłożył kanapkę; nie był w stanie jej dokończyć.Przeważnie jezdzi tam moja żona. Ktoś już siedział tu przed nimi; zdradzałyto przygniecione dzwonki. Jest taki termin na to wszystko:  efekt domina".Mój syn właśnie wtedy otrzymał pierwsze zlecenie, montaż filmudokumentalnego do telewizji  kręcił jego kolega  ale trzeba było akuratsprzedać urządzenie do montażu, no a dalej poszło już lawinowo i tyle. Co takiego? Syn pewnej nocy upił się i rozbił samochód.A potem, w lutym, policjaprzyłapała go z kokainą w kieszeni.Mój syn narkomanem! Bo miał trochę kokainy? Był przestępcą! Co mogłem zrobić? Wpłacić za niego kaucję, i tyle.Czubkiem buta poruszył pogniecione listki. A moja młodsza córka ma teraztrzynaście lat, uczęszcza do lokalnej szkoły i wiesz, czego się tam uczy?Palenia papierosów, chodzenia na wagary i ordynarnego pyskowania do matki. No tak, ale w końcu jest nastolatką, pewnie zachowywałaby się tak samo,nawet gdyby nic się nie wydarzyło. To ty też przeklinałaś? Roześmiała się. Jak jasna cholera.Potarł bok nosa. Sprzedałem dom jakimś Arabom.Rozumiesz, Arabom.jako %7łyd, jestem do nich uprzedzony, nic nie mogę na to poradzić.czasamiwydaje mi się, że tamci mnie złamali  ci ludzie, to całe zło.Zniszczyli mojąrodzinę. Daj spokój, nie rób z siebie takiej ofiary. Ponownie napełniła mukubek. No dobrze, zbankrutowałeś.Masz nieślubnego wnuka.I co z tego?Wciąż żyjesz.Pojawił się zdrowy bobas.Napijmy się za to.Najwyrazniejostatnio ci tego brakowało.Zresztą, to moje urodziny. Wypili szampana do ostatniej kropli.Kimberley podniosła się z trawy.Pociągnęła go za ramię. No chodz, zagramy w golfa. Wyciągnęławystający ze sterty liści patyk, znalazła kasztan  ciemny, z jednej stronymiękki, leżał tu od zeszłej jesieni.Roześmiana, wzięła zamach kijem. Nie, nie tak!  Wstał, chwycił patyk, ramieniem otoczył jej plecy.Wyprostuj się, o tak.ręce razem.dobrze. Wyczuł ruch jej łopatek; gdysię obracała, sprzączką stanika ucisnęła go w ramię. O tak.i zamach!Patyk, cienki, raczej gałązka niż kij, złamał się już za następnym zamachem.Morris spojrzał na kawałek, który pozostał jej w ręce. Smutna, prawda? Tahistoria mego życia.Wybuchła śmiechem i padła na ziemię.Leżała na plecach, z ramionamiuniesionymi w górę.Od miesięcy nie słyszałem niczyjego śmiechu, pomyślał.Opadł na ziemię obok niej  znów rozbolały go stawy i położył się na plecach.Patrzyli w górę, na drzewo kasztana; poprzezbaldachim liści prześwitywał zdecydowany błękit nieba.Serce zabiło mumocniej.Od iluż to tygodni nie kochali się z Val? Od pięciu  nie, chybadłużej.Ani ona, ani on nie mieli siły i ochoty na seks.Skradziono im nie tylkopieniądze.I pomyślał: dlaczego moja żona nie potrafi zrozumieć, jacymoglibyśmy być szczęśliwi, choćby tak leżąc obok siebie? Ale nic już nie byłotakie proste.Spojrzał na profil Kimberley.Oczy miała zamknięte.Obok niej rozwijały sięposrebrzane pędy paproci.Spojrzał na jej ucho.Pokryta puszkiem małżowina,zaróżowiona od słońca; a w niej tajemne spirale i wydrążenia.całyminiaturowy świat.Zafascynowany, nie mógł oderwać wzroku.Dziewiczy płat,nie przebity, nie okaleczony kolczykami.Wzruszenie ścisnęło mu krtań.Zamruczała:  Na co tak patrzysz? Chcesz wiedzieć? Na paprocie.Przypominają małe szydełka.Obserwuję,jak się otwierają.Czy wiesz, że pokrywa je futerko?  urwał, a po chwilipowiedział cicho:  Nie, to twoje ucho, patrzę na twoje ucho.Nigdy niewidziałem niczego równie doskonałego. Najzwyklejsze w świecie.Mam jeszcze drugie.Nad ich głowami rozśpiewał się ptak; melodia wznosiła się i opadała.Coś wnim wezbrało; oczy zapiekły go od łez.Pochylił się ku niej  nie mógł siępowstrzymać  i pocałował ją w koniuszek ucha.Pod wargami poczuł chłód;wessał delikatne ciało, przytrzymał w ustach.Przetoczyła się do niego.Przygniatane jej biodrami dzwonki wydawałycichy, wilgotnawy syk.Zdjęła okulary i położyła na trawie. Ty biedny, stary draniu. Obdarzyła go uśmiechem. I po raz pierwszy od wielu miesięcy trzymał w ramionach drugą ludzkąistotę. Rozdział trzeciBecky otworzyła lodówkę i wyjęła Fruit Corner. Wiesz, Joelle w zeszłymtygodniu podejrzewała, że jest w ciąży.Val spojrzała zdumiona na córkę. Ależ ona ma tyle lat co ty!  Joelle,duża, dobroduszna dziewczyna, już uginająca się pod ciężarem kobiecości, byłanajlepszą przyjaciółką Becky.Dziewczynka zdjęła wieczko z pojemnika z deserem. Już jest wszystko wporządku.To tylko okres jej się spóznił.Powędrowała z powrotem do drugiego pokoju.Zadzwięczał dzwonek udrzwi.Jej szkolne przyjaciółki przyszły oglądać serial Sąsiedzi.Val, przykucnąwszy, zajęła się czyszczeniem piekarnika.Becky uwielbiałaszokować ją i Morrisa skandalicznymi opowieściami ze szkoły  ciąże,sprawdzanie, czy uczniowie nie przynieśli ze sobą broni, narkotykowe sesje wtoaletach.Jednak równie niepokojące były fakty: ciągłe zmiany nauczycieli,ograniczenia w liczbie personelu pedagogicznego, brak zajęć sportowych.Naostatnich zawodach pływackich ratownik musiał wyciągać z wody trójkę dzieciz klasy Becky, bo okazało się, że w ogóle nie umieją pływać.Z saloniku dochodziły głośne okrzyki i śmiech.Gdy przychodziłyprzyjaciółki Becky, mieszkanie wydawało się bardzo małe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •