[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Robiło mu się niedobrze, gdy słuchał, jak Ellie wymawiaimię Helen, jak obrzuca ją inwektywami.Rozpaczliwie chciałwystąpić w obronie żony, wyjaśnić dziewczynie, jak bardzo sięmyli.Wtedy jednak musiałby opowiedzieć jej o wszystkim, atego nie zrobi za żadne skarby świata.Musi ją spławić.Musiwygonić ją z gabinetu, zanim zrobi coś głupiego.Zwłaszcza żechoć patrzyła na niego lodowato, on i tak chciał pchnąć ją napodłogę i zanurzyć się w niej.Przez tych kilka dni strasznie zanią tęsknił; jeśli wciąż będzie stała tak blisko, nie zdołazapanować nad pragnieniem.- Skończyłaś? - Mierzył ją wzrokiem i, jak skonstatował zulgą, uśmiech zniknął z jej twarzy.- Naprawdę nie stać cię nanic lepszego? A gdzie twoja godność, Ellie? Szperać w moimżyciorysie, doszukiwać się brudów.I co zrobisz z tymirewelacjami? Opublikujesz w  Ad Infinitum"?Zmieszała się.- Nie, skądże.Jak tylko.- Co? Chciałaś mi powiedzieć, jaki ze mnie sukinsyn? -Wziął pióro i bacznie mu się przyjrzał.- Bądzmy szczerzy, tostrata czasu.Ja już wcześniej znałem historię Helen,324 a ty wiedziałaś, że jestem sukinsynem.Spójrz prawdzie woczy, Ellie.To żałosna zemsta obrażonej kobiety.Nie-pięknywidok.Pochylił się nad kartką i zaczął pisać.Sam nie wiedział, co.Cokolwiek, byle nie widzieć jej spojrzenia, byle nie patrzeć,jak niepewnie odwraca się i wychodzi.Nie będzie nawetmyślał o tym przejmującym odgłosie przełykania śliny.Kiedy już był pewny, że wyszła, udał się na słówko doLydii.- Chyba wyraznie prosiłem, by nikt mi nie przeszkadzał.- Doprawdy?- Sama wiesz.To nie w twoim stylu.W co ty właściwiegrasz?- Lubię Ellie - odparła z naciskiem.- Ogromnie.I sądzę, żety również.To sympatyczna dziewczyna.- W Londynie sympatycznych dziewczyn jest na pęczki -warknął.- Być może.ale moim zdaniem zachowujesz się jak osioł,Jack.I sądzę, że Helen przyznałaby mi rację.- Lydio - powiedział niebezpiecznie cicho - licz się zesłowami.Chyba że chcesz, bym cię wywalił tuż przed eme-ryturą.Nigdy się nie kłóciliśmy, nie zaczynajmy na finiszu.Po czym, nie dając sekretarce szansy na ripostę, odwróciłsię i zniknął w gabinecie.Nawet go nie zdziwiło, że wyczuła, co się dzieje międzynim a Ellie, ale nie życzył sobie, żeby wychwalała zalety Ellie.I bez tego doskonale je znał.Zresztą, to i tak niczego niezmienia.325 Ellie przez cały weekend nosiła swoje odkrycie na tematJacka i jego żony niczym odbezpieczony granat.Chciała sięodegrać za jego bezduszność.Niech drań wreszcie sięprzekona, że Ellie nie jest bezwolną ofiarą, którą możnawykorzystać, nie bojąc się konsekwencji.Rozkoszowała sięperspektywą tego, jak powie mu, że poznała tajemnicę jegopostępowania.Tymczasem wszystko poszło nie tak.Przytuliła głowę dowiernej, sprawdzonej przyjaciółki: chłodnej ścianki kabiny.Teobrazliwe słowa pod adresem jego żony, ta wylewająca się zniej żółć.Ból, jaki pojawił się na twarzy Jacka, świadczył, żeHelen wciąż wiele dla niego znaczyła.Szybko to ukrył, aleEllie zdążyła zauważyć.Postąpiła ohydnie, tak go raniąc.Nawet jeśli sobie na to zasłużył.Iście pyrrusowe zwycięstwo.Wyszła na idiotkę, opętanażądzą zemsty.Jeszcze bardziej się pogrążyła.Teraz Jack nie tylko będzienią gardził, ale jeszcze ją znienawidzi.W takiej sytuacji nie mamowy, by nawet dla zachowania pozorów wpadła na jegoimprezę pożegnalną.Będzie musiała znowu udawać chorą iwrócić do pracy, kiedy on szczęśliwie znajdzie się w NowymJorku.Dopiero, gdy wychodziła z łazienki, uświadomiła sobie, żewłaśnie widziała go po raz ostatni.Zdążyła jakoś dopaść zpowrotem do kabiny i siedziała, płacząc najciszej, jak potrafiła,dopóki nie dotarła tam zaniepokojona Lesley, która załadowałają do taksówki i odesłała do domu.326 Rozdział 33Ellie wróciła do pracy rano po pożegnalnym przyjęciuJacka.W agencji panowała cisza.W recepcji siedziała Rachelukryta za okularami słonecznymi.- Ominęła cię świetna impreza, Ellie.Mówię ci, czadowa -zaskrzypiała.Pomieszczenia biurowe świeciły pustkami.Cisza tylkoakcentowała odejście Jacka.Wraz z nim z agencji ulotniło sięradosne podniecenie.Otworzyła drzwi swojego pokoju i natychmiast zauważyłana biurku białą kopertę.Pomyślała, że to list pożegnalny odJacka, błyskawicznie rozdarła kopertę.Jednak w miarę jakczytała, docierało do niej, że to tylko potwierdzenie tego, cowcześniej dawał do zrozumienia.Awans.Została starszącopywriterką.A ponieważ na biurku Lesley leżała identycznakoperta, należało się spodziewać, że przyjaciółka teżawansowała.Kilka tygodni temu nie posiadałaby się z radości.Wreszcierealizowały się jej zawodowe marzenia: awans, udanakampania, w perspektywie może nawet jakieś nagrody.Odłożyła pismo i poszła nalać wody do czajnika.Grubopózniej do pokoju wczołgała się Lesley.Widok jej zdumionejminy, gdy dotarła do niej treść pisma, był327 bezcenny.Awans spadł na Lesley jak grom z jasnego nieba,tym bardziej więc cieszyła jej radość.Rzuciła się Ellie na szyję,omal jej nie dusząc, potem chwyciła komórkę, by podzielić sięz Megan nowiną.Ellie też wzięła telefon i obdzwoniła agencję,tak że ich pokój wkrótce zapełnił się kolegami.Skacowanymi,ale wciąż chętnymi do opicia ich sukcesu.Miała wyrzutysumienia, kiedy troskliwie dopytywali się o jej zdrowie.Wduchu wyzywała się od tchórzów i oszustek.- Ominęła cię genialna impreza - mówił łan.- Nawet paniMacEndry się rozkręciła i szalała na parkiecie.- A Mike? Nie zapominaj o nim - wtrąciła Juliette zuroczym, przewrotnym uśmiechem.Wyciągnęła rękę ipotargała młodszego kolegę po włosach.W pokoju rozległy się gwizdy i tupot, ktoś poklepał Mike'apo plecach.- No, pochwal się, chłopaku - zachęciła, dzgając go palcem.- Przyznaj się cioci Ellie, co zbroiłeś.Wszyscy wyglądali, jakby z trudem hamowali wybuchśmiechu.Mike coś wybełkotał.- Głośniej, Mike, nie wstydz się.- Juliette rozkoszowała sięjego skrępowaniem.- Całowałem się z Rachel - wyrzucił wreszcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •