[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Posądzał was w pierwszej chwili, ale potem.potem myślał co innego. Oto jak blask prawdy zwycięża ciemności!  rzekł Rotgier.I potoczył zwycięskim wzrokiem po sali, pomyślał bowiem, że w głowach krzyżackichwięcej jest obrotności i rozumu niż w polskich i że to plemię zawsze będzie łupem i karmiąZakonu, równie jak mucha bywa łupem i karmią pająka.Więc porzuciwszy poprzednią układność przystąpił ku księciu i począł mówić głosempodniesionym i natarczywym: Nagródz nam, panie, nasze straty, nasze krzywdy, nasze łzy i naszą krew! Twoim był tenpiekielnik poddanym, więc w imię Boga, z którego władza królów i książąt wypływa, w imięsprawiedliwości i Krzyża, nagródz nam nasze krzywdy i krew!A książę popatrzył na niego w zdumieniu: Na miły Bóg!  rzekł  czegóż ty chcesz? Jeśli Jurand wytoczył w szaleństwie wasząkrew, zali ja mam za jego szaleństwa odpowiadać? Twoim był, panie, poddanym  rzekł Krzyżak  w twoim księstwie leżą jego ziemie, je-go wsie i jego gród, w którym więził sług Zakonu; niechaj więc chociaż ta majętność, niechchociaż te ziemie i ów bezbożny kasztel staną się odtąd własnością Zakonu.Zaprawdę niebędzie to godna zapłata za tę szlachetną krew przelaną! Zaprawdę nie wskrzesi ona zmarłych,ale może choć w części uspokoi gniew Boży i zetrze niesławę, która inaczej na całe księstwospadnie.O, panie! Wszędzie posiada Zakon ziemie i zamki, które łaska i pobożność chrze-ścijańskich książąt mu nadała, jeno tu nie masz ni piędzi ziemi w jego władaniu.Niechże na-sza krzywda, która o pomstę do Boga woła, choć tak nam się nagrodzi, abyśmy mogli powie-dzieć, że i tu żywią ludzie mający w sercach bojazń Bożą.Usłyszawszy to książę zdumiał się jeszcze więcej i dopiero po długiej chwili milczenia od-rzekł:17  Rany boskie!.A wżdy, jeśli ten wasz Zakon tutaj siedzi, z czyjejże łaski, jeśli nie z łaskiprzodków moich? Małoż wam jeszcze tych krajów, ziem i miast, które do nas i do naszegokraju niegdyś należały, a które dzisiaj są wasze? %7łyje przecie jeszcze dziewka Jurandowa,gdyż nikt nam o jej śmierci nie doniósł, wy zaś już chcecie sierocie wiano zagarnąć i siero-cym chlebem wasze krzywdy sobie nagrodzić? Panie, przyznajesz krzywdę  rzekł Rotgier  więc tak ją nagródz, jako ci twoje książęcesumienie i twoja sprawiedliwa dusza nakaże.I znowu rad był w sercu, gdyż myślał sobie:  Teraz nie tylko nie będą skarżyli, ale będąjeszcze uradzać, jakby samym ręce umyć i z tej sprawy się wykręcić.Nikt już nic nam niezarzuci i sława nasza będzie jako biały płaszcz zakonny  bez skazy.A wtem ozwał się niespodzianie głos starego Mikołaja z Długolasu: Pomawiają was o chciwość i Bóg wie, czy-li nie słusznie, bo oto i w tej sprawie więcejwam o zysk niż o cześć Zakonu chodzi.A Krzyżak postąpił kilka kroków, podniósł dumnie głowę i mierząc ich wyniosłym wzro-kiem, rzekł: Nie przybywam tu jako poseł, jeno jako świadek sprawy i rycerz zakonny gotów czciZakonu krwią własną do ostatniego tchnienia bronić!.Kto by tedy, wbrew temu, co mówiłsam Jurand, śmiał Zakon o uczestnictwo w porwaniu onego córki posądzać  niechaj podnie-sie ten rycerski zakład i niechaj zda się na sąd Boży!To rzekłszy rzucił przed nich rycerską rękawicę, która upadła na podłogę, oni zaś stali wgłuchym milczeniu, bo choć niejeden z nich rad by był wyszczerbić miecz na krzyżackimkarku, jednakże bali się sądu Bożego.Nikomu nie było tajno, że Jurand wyraznie oświadczył,iż nie rycerze zakonni porwali mu dziecko, każdy przeto w duszy myślał, że jest słuszność, azatem będzie i zwycięstwo po stronie Rotgiera.w zaś uzuchwalił się tym bardziej i wsparłszy się w boki zapytał: Jest-li taki, któren by podniósł tę rękawicę?A wtem jakiś rycerz, którego wejścia poprzednio nikt nie zauważył i który od niejakiegoczasu słuchał przy drzwiach rozmowy, wystąpił na środek, podniósł rękawicę i rzekł: Jam ci jest!I powiedziawszy to rzucił swoją prosto w twarz Rotgiera, po czym jął mówić głosem, któ-ry wśród powszechnego milczenia rozlegał się jak grzmot po sali: Wobec Boga, wobec dostojnego księcia i wszystkiego zacnego rycerstwa tej ziemi mó-wię ci, Krzyżaku, że szczekasz jako pies przeciw sprawiedliwości a prawdzie  i pozywamcię w szranki na walkę pieszą alibo konną, na kopie, na topory, na krótkie alibo długie miecze i nie na niewolę, jeno do ostatniego tchnienia, na śmierć!W sali można by było usłyszeć przelatującą muchę.Wszystkie oczy zwróciły się na Rot-giera i na wyzywającego rycerza, którego nikt nie poznał, albowiem na głowie miał hełm,wprawdzie bez przyłbicy, ale z kolistym okapem schodzącym niżej uszu, który zakrywał zu-pełnie górną część twarzy, na dolną zaś rzucał cień głęboki.Krzyżak nie mniej był zdumionyod wszystkich.Pomieszanie, bladość i wściekły gniew mignęły mu tak po twarzy, jak bły-skawica miga po nocnym niebie.Schwycił dłonią łosiową rękawicę, która obsunąwszy mu sięz oblicza zahaczyła na końcu naramiennika, i zapytał? Ktoś jest, który wyzywasz sprawiedliwość boską?A ów odpiął sprzączkę pod brodą, zdjął hełm, spod którego ukazała się jasna, młoda gło-wa, i rzekł: Zbyszko z Bogdańca, mąż Jurandowej córki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •