[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chcązrobić mu krzywdy, tylko dać nauczkę.Wychodzą na zewnątrz,żeby się ochłodzić.John, z gorącej części sauny, skrada się domnie. Możemy już iść?  pyta. Tak  mówię. Chodzmy coś zjeść.Zamawiam taksówkę i zabieram Johna do Juttutupy, swojejulubionej restauracji.Doszedłem do wniosku, że skoro mamjuż niańczyć brata Kate, przy okazji mogę zrobić sobie jakąśprzyjemność.Budynek stoi nad wodą, przypomina mały zamekz bloków granitu.Postawiono go prawie przed wiekiem.Juttutupa sąsiaduje z biurem SDP, socjaldemokratycznej partiiFinlandii, słynie jako miejsce spotkań polityków załatwiającychsprawy przy jedzeniu i piciu.Kilka nocy w tygodniu w Juttutupie grają jazz na żywo.Lubiędobry jazz, zachęciłem do niego Kate, więc czasemprzychodzimy razem.Tak sobie myślę, że zafundowałem dzisiajJohnowi wprowadzenie do klasycznej helsińskiej kultury,nawet jeśli tylko dla własnej korzyści.Do naszego stolika podchodzi kelnerka.Ze względu na Johnaproszę, żeby mówiła po angielsku.Pyta, czego się napijemy.Zamawiam kossu i piwo, John spogląda smutno, niczym małydzieciak, i pyta, czy może się napić piwa.Robi mi się go żal,przechodzę na fiński, zamawiam ykk�solut  słabe piwo.Niepoczuje różnicy.Kiedy go ratowałem w barze, był pijany jakświnia.Teraz już z nim lepiej, ale w żadnym wypadku nie możeuchodzić za trzezwego.Jeśli wypiję kilka drinków, będziewyglądało, jakbyśmy pili razem, dzięki temu zdołam udaćprzed Kate, że jej brat nie jest nawalonym ćpunem.Czyli, że piję, żeby oszczędzić żonie nerwów.Co za dziwny dzień.Kelnerka przynosi nam drinki i menu.Mówię, że nie trzeba,zamawiam jedzenie dla nas obu.Jako przystawka ślimaki zmasłem czosnkowym na dwóch.Potem dla niego wątróbka zcebulą i tłuczonymi ziemniakami, dla mnie duży stek z koniny.Krwisty.John, ciągle jeszcze pijany, protestuje. Co z tobą, do cholery? Nie cierpię wątróbki.A nikt niepowinien jeść takich oślizgłych rzeczy albo koni.Szantażujeszmnie, bo w barze mieli zepsuty czytnik kart.Nie będzie jadł ślimaków, a nie miał problemów z kawiorem.Domyślam się, że cena kawioru podnosi atrakcyjność jegokonsystencji. Nie, John, to z tobą coś jest.Robię wszystko, co mogę, żebyukryć przed Kate to, co z tobą jest, cokolwiek jest.Kiedywrócimy do domu, masz być w takim stanie, żeby móc się jejpokazać.Masz opowiedzieć Kate, jak cudownie spędziliśmyczas i zaczynając od jutra, masz się zachowywać porządnie.Niejedz ślimaków, jak nie lubisz, ale masz zjeść wątróbkę, bo tonajlepsze jedzenie na kaca, jakie znam.Ten spid albo koka już z niego schodzi, w organizmie zostajetylko gorzała.Zaczyna bełkotać. Kari, mylisz się co do mnie.Myślisz, że jestem jakimśfrajerem.To nie moja wina, że maszyna do czytania kart wjakimś cholernym barze nie czyta amerykańskich kart.Przez chwilę patrzymy na siebie. Jeśli pozwolisz  mówi  to pójdę do łazienki.Pociągam łyk koskenkorvy, widzę tęsknotę na jego twarzy. Jak wrócisz na haju  oznajmiam  będę bardziej niżwkurzony. Czyli, że teraz jeszcze oskarżasz mnie o branie narkotyków. Tak. Niech cię szlag. Zapłaciłem za ciebie rachunek w barze.Zapomniałeś mipodziękować.Wzdycha i wstaje.Kiedy wraca z łazienki, nie jest naćpany.Sam jem ślimaki.Pojawiają się główne dania.John patrzy na wątróbkę z niesmakiem, ale zabiera się do niej.Musi byćgłodny.Jego oburzenie znika. Niezłe  stwierdza. Wiem. Co to za czerwona galaretka? Dżem żurawinowy.Tradycyjnie podaje się go do wątróbki.Jemy w ciszy.Opróżnia talerz.Reguluję rachunek izamawiam taksówkę do domu.Kiedy jedziemy, John patrzyprzed siebie.Po kilku chwilach mówi: Dzięki, że zapłaciłeś za mnie w barze. Proszę bardzo. Nie będę denerwował Kate. W porządku. Wyciągam notatnik, zapisuję swójnumer telefonu, wręczam mu. Trzymaj się z dala odkłopotów, ale jakby co, dzwoń do mnie, nie do Kate.Przytakuje.Po namyśle biorę także jego numer i wpisuję do komórki, nawypadek gdyby gdzieś zniknął i musiałbym go szukać.Odnoszę wrażenie, że John w chwilach trzezwości to całkiemporządny facet, tyle że takie chwile zdarzają się rzadko i są odsiebie odległe.Potrzebuje pomocy.Jest bratem Kate, więcchętnie bym mu jej udzielił, a zaraz urodzi mi się dziecko.Johnmnie wystraszył.Boję się jak cholera, że zdenerwuje Kate iprzez niego poroni.Nie mogę do tego dopuścić.Chcę, żebywracał tam, skąd przybył. Rozdział 19Wracam z Johnem do domu około drugiej nad ranem.Maryleży w łóżku, śpi.Kate w koszuli nocnej wchodzi do salonu. No i gdzie byliście?  pociąga nosem.Ton marozdrażniony. Nieważne.Da się poczuć, gdzie byliście. To było tylko takie fińskie męskie wyjście  tłumaczę.Kilka drinków, sauna, trochę dobrego jedzenia.John uśmiecha się i przytakuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •