[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na pierwszy ogień poszedłDonat, twardo postanawiając sobie, że po zakończeniu przedsięwzięcia noga jegonie postanie na Poczcie Głównej.Poduszka przeszła obojętnie, nazajutrz zatemBaśka wysłała becik dla niemowlęcia.Po trzech tygodniach od kumpla przyszłaradosna wiadomość, że dostał wysoko płatną pracę i już udało mu się zarobić 15tysięcy dolarów.Ma nadzieję na więcej.- No i proszę - powiedziała Barbara.-Widzicie, jak to łatwo? Zamiast gryzć się, szarpać, popełniać samobójstwa,lepiej zwyczajnie wziąć się do roboty i odbić stratę.Zapasów mamy na razie natrzy poduszki.Paweł, twoja kolej! - I pośpieszmy się trochę, bo testator wszpitalu podupada na zdrowiu - dodał Marcin zgryzliwie.- Chcą mu zrobićoperację.- Toteż właśnie.Ja już znalazłam paru porządnych waluciarzy.Tropienie waluciarzy Baśka dobrowolnie wzięła na siebie, z rzadka domagając siępomocy wspólników.Przyodziana dla niepoznaki w blond perukę, ciemne okulary ispodnie, które całkowicie zmieniały jej sylwetkę, całe godziny spędzała wrozmaitych dziwnych miejscach.Osiągnięcia miała imponujące.- Już wszystko wiem- oznajmiła na następnej naradzie produkcyjnej.- Jest taki jeden naganiacz,podobny do wyżła.I jedna baba z gębą podobną do prosiaczka.Ma zawsze ogony ztyłu, nie wiem, jak ona to robi, ale cokolwiek na sobie nosi, zawsze to ma ogonz tyłu.Wyżeł współpracuje z jednym łysym i z jednym dziobatym.Aysy robiinteresy z tym z %7łoliborza, a z kim dziobaty, to nie wiem.- A baba z kim? -zainteresował się Paweł.- Baba ma szefa, który zazwyczaj urzęduje w Szwajcarskiej.Mówię wam, jest taki cudownie piękny, że mi oko zbielało.Całkiempodobny do małpy, ma czarny, skołtuniony łeb, świecącą, czerwoną mordę i nasamym froncie złoty ząb jak pięść.Ona załatwia mniejsze transakcje, a onwiększe, z tym, że po każdej większej jedzie w kierunku na południe.Pewnie matam melinę, ale nie wiem gdzie, bo na piechotę nie udało mi się go dogonić.Jezdzi wiśniowym taunusem.- Taksówką nie mogłaś.? -Zwariowałeś? Tylko by tegobrakowało! Taksówkarze mają dobrą pamięć.- Trzeba odbadać, gdzie tam melina.-Pewnie, że trzeba.Ale niezależnie od tego trzeba ich przypilnować bezpośrednio.Ten łysy i ten piękny jak małpa ciągle załatwiają interesy z różnymi ludzmi,możecie być spokojni, że za każdym razem mają przy sobie towaru co najmniej najedną poduszkę.Trzeba zorganizować napad.- Jak niby zorganizować? Gdzie teinteresy załatwiają? - Różnie.Szympans ze złotym zębem przeważnie wsamochodzie, dziobaty też, a oprócz tego gdzie popadnie.W bramach, w knajpach,na klatkach schodowych, w Saskim Ogrodzie, rozmaicie.Trzeba sobie upatrzećodpowiednią chwilę i siup.- Mają chyba jakąś obstawę? - zauważył krytycznieMarcin.- Mają, dlaczego nie? Pęta się tam paru bandziorów, ale na ręce im niepatrzą, bo klient mógłby się spłoszyć.Kręcą się tak trochę z boku.Jak się ichszybko napadnie, to obstawa nie zdąży, a krzyku nikt nie podniesie, bo milicjateż tam się kręci.- Ja bym wolał się włamać - wyznał niepewnie Paweł.- Już siędo tego przyzwyczaiłem.- Gdzie się włamiesz? Już nam obiektów brakuje.-Trzeba znalezć melinę - powtórzył Donat.- W melinie mają tego więcej.- Jednodrugiemu nie przeszkadza, melina swoją drogą, a napad swoją.W efekcie Donatrozpoczął śledczą działalność samochodem.Adonisa ze złotym zębem i świecącągębą wytropił już po kilku dniach, stwierdzając, że odwiedza on piękną willę naGoszczyńskiego, z dziobatym natomiast natknął się na szalone trudności.Dziobatyjezdził volkswagenem 1300 i dysponował zrywem, który pozwalał mu błyskawicznieniknąć z oczu trabantowi.Niknął tak w różnych kierunkach, głównie jednakże wpołudniowym.Donat stopniowo zaczajał się na niego coraz dalej i za każdym razempoznawał następny odcinek jego drogi.Istniała szansa, że po paru latach dotrzedo końca.Willa na Goszczyńskiego okazała się niedostępna.Przełażenie przezbramę od strony ulicy było wykluczone, latarnia świeciła jasno, wszyscy dokołamieli doskonały widok na włamywaczy, z innych stron zaś najmniejszy nawet naciskna ogrodzenie wywoływał w głębi domu jakieś straszne dzwięki.Wycie, brzęczeniei inne ostrzegawcze odgłosy.Niewątpliwie był to obiekt najbardziej atrakcyjny,ale też i najlepiej strzeżony.Siedząc za żywopłotem z lornetką, Baśkaprzeprowadziła rozpoznanie i upewniła się, że skarbiec pana domu znajduje się naparterze i ma postać sejfu, ukrytego za regałem z książkami.Pan domu dbałwprawdzie o zasłanianie okien, pewnego razu jednakże pozostawił w zasłonachszparę, przez którą udało jej się podpatrzeć jego poczynania.Odsuwał mianowicieregał za pomocą jakiegoś mechanizmu, odsłaniał wielkie, stalowe drzwi z tarcząpośrodku i wykręcał na tarczy sześciocyfrowy numer.Pięć cyfr odgadła, brakowałojej tylko szóstej.Niedostępność willi z sejfem zirytowała ją tak, że corazgwałtowniej zaczęła domagać się napadu.Donat i Paweł w końcu ulegli.Zgodzilisię przybyć na wezwanie, zaopatrzeni w dwa worki, workami omotać głowyupatrzonych ofiar, ewentualnie dać im w ucho i ograbić z mienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    e("menu4/18.php") ?>