[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił się do Jessiki.- Nie miała żadnych koszmarów, odkąd wyjechaliśmy zJuniper.To chyba dobrze, prawda?- Czyżbyś sugerował, że porwanie to dobra terapia? - spytała sucho.- Ja bym tego nie robiła, Travis.- Cóż, z pewnością jej nie zaszkodziło.- Jak dotąd.- Do pokoju weszła Melissa.Rzuciła walizkę i torbę lekarską Jessiki obok kaloryfera podoknem, weszła do łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi.- Ona ma rację, wiesz? - Jessica się skrzywiła.- Nie wiemy, jak to wpłynie na Cassie.- Nic na to nie poradzę.- Usiłował ukryć rozdrażnienie.- Robię co w mojej mocy.- Wyszedł z salonu izauważył, że Galen zmierza do drzwi.- Gdzie Stuart Thomas?- W mieszkaniu po drugiej stronie korytarza.Ceni sobie odosobnienie.Uwierz mi, nie chciałbyś go miećbliżej siebie.Kiedy angażuje się w jakiś projekt, uważa, że prysznic i mycie zębów to strata czasu.- A co, zaangażował się w ten projekt?- Na niewielką skałę.Gdybyś go poprosił, żeby włamał się do najlepiej strzeżonych archiwów Pentagonu,poczułby się bardziej zainteresowany.- Otworzył drzwi.- Sprawdzę, co u niego.- Pójdę z tobą.- Nie, nie pójdziesz.Jesteś zbyt spięty, a ja nie chcę, żeby Stuart poczuł się przygnębiony.Poza tym jestjuż po północy.Idz spać.Spotkasz się z nim jutro rano.- Nie potrzeba mi.- Urwał, gdy napotkał twarde spojrzenie Galena.Pomyślał, że to na nic.Galen już cośpostanowił i nie zamierzał zmieniać zdania.- Obudz mnie, jeśli Thomas coś znajdzie.- Rano.- Galen zamknął za sobą drzwi.Cholerny Galen.Dzięki Bogu za Galena.- Kiedy zamierzasz zabrać Cassie do Tancerza Wiatru? - zapytała go Melissa, stojąca po drugiej stromepokoju.- Za dwa dni, po zamknięciu muzeum.Jeśli wszystko pójdzie Jak trzeba.- Nic nie pójdzie jak trzeba.- Podeszła do okna i wyjrzała.- Nie chcesz mnie słuchać, co?- Nie mogę cię słuchać.- Jesteś ranny.Dlaczego nie poczekasz, aż wydobrzejesz? - Jak sama zauważyłaś, to zwykłe zadrapanie.Niewarte czasu, który spędziłaś na bandażowaniu.Prawda?Przez chwilę milczała.- Tak.Wolałabym, żeby zabił ciebie, a nie twojego przyjaciela.- No to masz pecha.- Może wszyscy mamy pecha.- Umilkła.- Chcę, żebyś załatwił mi broń.- Dlaczego? - Zesztywniał.- Chcę się sama bronić.Nie zamierzam polegać na tobie- Uśmiechnęła się sardonicznie.- Nie przejmuj się, nie planuję cię zastrzelić, chociaż to kusząca myśl.97- Czy ty w ogóle potrafisz posługiwać się bronią?- Jakiś czas temu w kampusie zdarzały się napady i rozboje moje współlokatorki i ja trochę sięzdenerwowałyśmy.Zapisałyśmy się na lekcje samoobrony, a ja kupiłam smith&wesson kalibru 38 do użytkudomowego.Wszystkie chodziłyśmy na strzelnicę.- Dobrze.Jutro rano powiem Galenowi, żeby coś ci znalazł.- Zwietnie.- Ruszyła z powrotem do sypialni, ale zatrzymała się nagle i obejrzała przez ramię.Zdumiałają rozpacz w jego oczach.- Nie chcę, żebyś zginął.Nie chcę, żeby ktokolwiek zginął.%7łycie to bardzo cennydar.Trzeba cieszyć się każdą minutą i.- Myślisz, że Cassie cieszy się życiem? Jessica robi, co w jej mocy, żeby było lepsze.- Ze znużeniempokręcił głową.- Ja chyba też.- Jessica nie rozumie.Ty też nie.- Mówiła żarliwie i z desperacją.- Nie mogę wam na to pozwolić.Travis wpatrywał się w zamyśleniu w drzwi, które za sobą zamknęła.Melissa zachowywała się corazbardziej nieobliczalnie, a to mogło być niebezpieczne.Jezu, tego mu tylko brakowało.Przecież chciał jedynie dotrzymać obietnicy złożonej Jessice ikontynuować poszukiwania zabójcy Jana.Pomyślał o mężczyznie w parku.Powiedział Janowi, że jest w nim coś znajomego.Co to było? Zieloneoczy.jednak nie stał na tyle blisko, aby dojrzeć ich kolor, gdy dzielił się tym spostrzeżeniem z Janem.Usiadł na sofie.Myśl.Szybciej.Połącz to.Waszyngton- Danley ma wrażenie, że namierzył Travisa, panie prezydencie powiedział Keller.- Właściwie nie dokońca.ale wczoraj zdarzył się wypadek w parku w Amsterdamie.Zamordowano Jana van der Becka.- Travis to zrobił?- Nie, zabójca zbiegł, a Travis go ścigał.Mamy powody uważać, ze Travis został ranny podczas tegoincydentu.- To dobrze - stwierdził Andreas.- Szkoda, że nie załatwili go na miejscu.- Lepiej, żeby nie załatwili, dopóki nie znajdziemy pana córki - powiedział Keller.- Potem zprzyjemnością spełnimy pańskie życzenie, panie prezydencie.Danley twierdzi, że zlokalizowali też firmę wAntwerpii, która wynajęła samochód do przetransportowania pana córki.Termin się zgadza.Zbliżamy się,panie prezydencie.- Za wolno.Lecę do Amsterdamu.- To nie byłoby rozsądne.- Lecę.Przygotujcie Air Force One.Ten samolot skonstruowano także po to, żeby prezydent mógł zniego rządzić krajem w sytuacji kryzysowej.Przetestujemy go.Niech lekarz powie, że mam nawrót chorobyi nie mogę opuszczać pokoju.Pokażę się na balkonie, żeby wszyscy wiedzieli, że jeszcze nie leżę na łożuśmierci.- Co z pierwszą damą?Chelsea.Podejrzewała coś od chwili, gdy wysiadł z samolotu z Tokio.Zbyt dobrze go znała, byli zbyt98blisko siebie, żeby mógł ją dłużej zwodzić.Tak bardzo nie chciał jej powiedzieć o Cassie.Nie mógł jednak dłużej milczeć, skoro leciał do Amsterdamu.- Pójdę się z nią zobaczyć.- Wstał.- Odlatujemy za godzinę, Keller.- Tak, panie prezydencie.Kilka minut pózniej Andreas otwierał drzwi do ich prywatnego apartamentu.%7łona leżała na łóżku ipracowała na laptopie.- Czy to ma być wypoczynek?- Przecież leżę, prawda? - Obdarzyła go tym promiennym uśmiechem, który przykuł jego uwagę wiele lattemu.Była teraz jeszcze piękniejsza niż wtedy.Jego miłość, jego partnerka, jego najlepsza przyjaciółka.Wszedł do pokoju.- Mam ci coś do powiedzenia, Chelsea.Rozdział czternasty- Bułka z masłem - powiedział Stuart Thomas.Wstał i wskazał ręką ekran komputera.- Proszę bardzo,panie Travis.To wszystko pańskie.Podkoszulek Thomasa przesiąkł potem i śmierdział, tak jak uprzedzał Galen.Perspektywa pracy wtowarzystwie hakera nie była zbyt pociągająca.- Może pójdziesz coś zjeść? Zadzwonię na twój pager, gdybym cię potrzebował.- Nie znajdzie go pan, tak po prostu przeglądając akta.Co niby popełnił?- Morderstwo.- Jakie morderstwo? W afekcie, po napadzie, z litości? Musi pan sprecyzować, o co chodzi.- Sam nad tym popracuję.Thomas wahał się przez chwilę.- Da mi pan pieniądze? Zazwyczaj dostaję połowę z góry, a połowę, kiedy skończę.Darowałem pierwsząwypłatę, bo Galen to dobry przyjaciel, ale naprawdę powinienem.- Ile?- Pięć tysięcy.- Poczekaj chwilę.- Zostawił Thomasa i przeszedł do mieszkania po drugiej stronie korytarza.- Kłopoty? - Galen zerwał się z krzesła.- Raczej niedogodność.Thomas chce pieniędzy, a ja mam problemy z gotówką.Pięć tysięcy? Galenpokręcił przecząco głową.- Mogę zdobyć na wieczór.- On chce teraz.Nieważne.- Podszedł do swojego worka wyciągnął laptopa, otworzył stację dysków iwyjął z niej woreczek.99- Musisz użyć całej swojej siły perswazji i namówić go, żeby przyjął towar zamiast gotówki.- Wysypałpołowę zawartości woreczka na stolik do kawy.- Jasny gwint - mruknął Galen.- Diamenty? Travis pogrzebał wśród kamieni.- Nawet najmniejsze są warte więcej niż pięć tysięcy.Galen wpatrywał się w stosik.- Przeszmuglowałeś je w notebooku?- To całkiem dobre miejsce, jeśli nie ma się do czynienia z celnikami.- Dlatego chciałeś lecieć Air Force One.Travis skinął głową.- Nie zamierzałem oddawać ich celnikom po tym wszystkim, co przeszedłem.- Andreas nie będzie zachwycony, że wykorzystałeś jego samolot do własnych celów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]