[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój Boże, nie mógł pan poczekać jeszcze kilka tygodni? W środkustrzyży nikt by pana nie ścigał, ale teraz jest mnóstwo ludzi, którzy od miesięcy nie mieli nic konkretnego do roboty.Aż palą się do przeżycia przygody! W każdym razie powinien pan tutaj zostać aż do zapadnięcia zmroku,a potem jak najszybciej zniknąć.Najlepiej, gdyby pan wrócił do więzienia.To byłoby najlepsze rozwiązanie.Ale pewnie pan to wie.A ty, Gwyn, jaknajszybciej wracaj do domu.Jeszcze tego brakowało, żeby twoi ludzie zaczęli coś podejrzewać! To nie jest zabawa, panie McKenzie.Ludzie, którzyprzed chwilą tu byli, dostali rozkaz, żeby pana zastrzelić!Gwyneira, całując Jamesa na pożegnanie, aż drżała ze strachu.Znowubędzie się o niego bać.I to akurat teraz, gdy wreszcie się odnalezli.Oczywiście ona też nakłaniała Jamesa, żeby wrócił do Lyttelton, aleodmówił.Chciał jechać do Otago.I najpierw odebrać Piętaszka. Zupełne szaleństwo! skomentowała Helen.A potem na poszukiwanie złota. Dasz mu przynajmniej coś do jedzenia na drogę? zapytała Gwynsmutnym głosem przyjaciółkę, gdy wychodziły ze stodoły. I bardzo cidziękuję, Helen.Wiem, jak wiele ryzykujesz.Helen lekceważąco machnęła ręką. Jeśl i u dzieci wszystko poszło tak jak trzeba, to znaczy, że on jest teściem Rubena.Chyba że wciąż masz zamiar zaprzeczać temu, że jest ojcem Fleurette?Gwyn się uśmiechnęła. Przecież zawsze wiedziałaś, Helen! Sama wysłałaś mnie do Matahoruyi kazałaś słuchać jej rad.I co, dobrego mężczyznę sobie wybrałam?546Jamesa McKenziego złapano jeszcze tej samej nocy, ale można stwierdzić, że miałszczęście w nieszczęściu.Wpadł na grupę poszukiwawczą z Kiward Station, którą dowodzili jego starzy przyjaciele, Andy McAran i Poker Livingston.Gdybybyli sami, na pewno puściliby go wolno, ale towarzyszyli im jeszcze dwaj nowipracownicy farmy i nie mogli ryzykować.W każdym razie, choć nie zamierzalistrzelać do Jamesa, to roztropny McAran podzielał zdanie Helen i Gwyn. Gdyby znalazł cię ktoś od Beasleyów albo Barringtonów, ustrzeliliby cię niczym psa! Nie wspominając o Sideblossomie! Warden, tak między nami mówiąc, sam jest niezłym kanciarzem.W pewnym sensie więccię rozumie.Ale Barrington jest bardzo rozczarowany.W końcu dałeś musłowo, że nie uciekniesz. Ale tylko w drodze do Lyttelton! James próbował bronić swojegohonoru. Nie było mowy o pięciu latach więzienia!Andy wzruszył ramionami. W każdym razie jest wściekły.A Beasley panicznie boi się kolejnychkradzieży owiec.Te dwa ogiery, które sprowadził sobie z Anglii, kosztowałyfortunę.Farma jest zadłużona po uszy.Beasley nie okaże więc żadnej litości!Najlepiej odsiedz tę swoją karę.Szeryf nawet się ucieszył na widok McKenziego. To moja wina mruknął. Teraz już będę cię pilnował, McKenzie!Zobaczysz!McKenzie trzy kolejne tygodnie przesiedział grzecznie w więzieniu, ale gdyuciekł, szeryf miał pewne powody, żeby sądzić, że powinien udać się doGwyneiry Warden w Kiward Station.Gwyneira dokonywała właśnie inspekcji stada maciorek matek i ichjagniąt, ostatniej przed wypędzeniem ich na pastwiska w górach, gdy dostrzegła na drodze dojazdowej Laurence'a Hansona, najwyższego rangąstrażnika prawa w hrabstwie Canterbury.Hanson jechał powoli, ponieważciągnął na smyczy coś drobnego i czarnego.Pies mocno się opierał i robiłkilka kroków do przodu tylko wtedy, gdy groziło mu uduszenie.A potemznowu wbijał się czterema łapami w ziemię.Gwyn zmarszczyła brwi.Czyżby uciekł któryś z psów z ich farmy? Tosię w zasadzie nigdy nie zdarzało.A jeśli nawet, to nie powinien się tym zajmować sam szef policji.Gwyneira prędko pożegnała obu maoryskich poganiaczy i wysłała ich w góry wraz z owcami.547 Do zobaczenia na jesieni! powiedziała do pasterzy, którzy mieli spędzić lato w szałasie, opiekując się owcami. Uważajcie przede wszystkim na to,żeby mój syn wcześniej się tutaj na was nie natknął! To była całkowita iluzja,zakładać, że Maorysi spędzą na pastwiskach całe lato, nie odwiedzając tymczasem swoich żon.Ale może to żony pójdą do nich w góry.Tego nigdy nie można być pewnym, maoryskie plemiona ciągle są w ruchu.Gwyneira miała za topewność, że każde rozwiązanie spotka się z potępieniem ze strony Paula.W tej chwili jednak poszła do domu, żeby przywitać zgrzanego szeryfa, który właśnie nadjeżdżał.Wiedział, gdzie znajduje się stajnia i najwidoczniej zamierzał tam zostawić swojego konia.Czyli nie śpieszyło mu się.Gwyn westchnęła.Nie bardzo mogła pozwolić sobie na spędzenie całegodnia na pogaduszkach z Hansonen.Ale za to szeryf na pewno szczegółowoopowie jej, jak się miewa James.Gdy Gwyn zbliżyła się do stajni, Hanson właśnie zamierzał odwiązaćpsa, którego smycz miał przywiązaną do siodła.To z pewnością był owczarek, tyle że w pożałowania godnym stanie.Długa sierść była matowa i posklejana, a pies był tak chudy, że można mu było policzyć żebra.Gdy szeryfpochylił się nad nim, wyszczerzył zęby i zawarczał.Owczarki border collierzadko się tak zachowywały.Ale Gwyn i tak rozpoznała tego psa. Piętaszek! powiedziała delikatnie. Proszę pozwolić mi to zrobić,szeryfie, może on mnie pamięta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]