[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Viveke siedziała teraz na nim, prosta jak struna, z dłońmi odwróconymi spodniąstroną do góry.Coś w nich leżało.Mała miseczka, widział ją już wcześniej.I piórko? Albo coś innego, równie lekkiego.Pieśń milkła.Usłyszał teraz jęk kilku kobiet, jedna z nich zaczęła się wić jakby z bólu.Trzymała się za brzuch.Na Boga, pomyślał, czyżby ten gorzki napój, którego nie pozwoliły mu wypić, byłtrucizną?Na moment dał się ponieść wyobrazni.Czyżby one chciały odebrać sobie życie? Tu,na jego oczach? Słyszał już o podobnych szaleństwach, żadnej wierze nie były obce ofiaryskładane z ludzi w zamian za to, co uważano za ważniejsze niż życie.Ogarnął go jeszcze większy lęk.Już miał podbiec, zobaczyć, co się z nimi dzieje.Teraz jeszcze więcej kobiet zaczęło krzyczeć, lecz Viveke i kilka innychwyglądających na trzezwe nie były przestraszone.Stały wyczekująco, patrzyły na ciała wijącesię po podłodze.Potem Viveke uniosła w górę rękę z miseczką, wypowiedziała kilka słów.Ravi ich niezrozumiał.To łacina.On także chciał podnieść rękę, żeby zasłonić oczy przed przerażającą sceną, która sięprzed nimi rozgrywała.Najpierw tylko patrzył w przerażeniu na smużki krwi, ściekającemiędzy udami kobiety.Wreszcie zdał sobie sprawę z grozy, której był świadkiem.Ta kobieta była brzemienna.Dwie inne podtrzymywały ją na drżących nogach, a krwista ciecz ściekała po jejudach, barwiąc czerwienią białą szatę.Rozległo się ohydne chlaśnięcie o podłogę.Viveke nie zdążyła wsunąć miseczki "poduda kobiety.Dłonią jednak zgarnęła do pucharu to, co wypadło spomiędzy nich, i znów podniosłarękę w górę.Ogień syknął.Raz.Dwa.Wiele razy.Nie bardzo wiedząc, dlaczego, Ravi uświadomił sobie, że ręce same poderwały musię, żeby uczynić znak krzyża.Nigdy jeszcze nie odczuwał takiej trwogi, nawet podczasnajstraszniejszych wizji, w których w nie do opisania okrutnych obrazach ścigały go diabły idemony.Ale to było prawdziwe.Rzeczywiste.Jedną po drugiej kobiety podnoszono na nogi, a płód, który rósł w ich wnętrzu,chwytano do srebrnej miseczki i wrzucano w ogień.Wśród pociemniałej krwi nie widział żadnych fragmentów, przypominających ludzkieciało, lecz i tak spalała go świadomość, że to jego krew trawią płomienie.Kolana się pod nim ugięły.Kobiety nie zwracały na niego uwagi.Cofnął się kilka kroków i nie poczuł, by któraś go zatrzymywała.Zerknął przez ramię.Nikogo za nim nie było.Wszystkie zajęte były tym, co działo się przy ogniu.Prędko oderwał oczy od jęczących kobiet i pobiegł do tyłu między kolumny, dociemnego kąta, w którym musiały kryć się drzwi.Dokąd prowadziły, nie miał pojęcia.Wiedział jedynie, że zaprowadzą go tam, gdzienie będzie musiał już dłużej na to patrzeć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]