[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kiedy Bieta skończy dwadzieścia pięć lat  oświadczyłem, zdobywając się nacierpliwość, a coraz trudniej mi to przychodziło  będzie piękną kobietą, piękniejszą, Saro,niż ty byłaś w czasach twej różanej młodości.Gdzie ty masz oczy, kobieto, ze tego niewidzisz. Bietka ma siedemnaście lat i jest tak samo śniada i chuda, i niezdarna, jak byłamając lat dziesięć  westchnęła Sara. Kiedy ja miałam siedemnaście lat, byłam królowąpiękności całego powiatu i otrzymałam pięć propozycji małżeńskich.A założę się, że Bietcew ogolę nie przyszło jeszcze do głowy pomyśleć o wielbicielach.Mam nadzieję  oświadczyłem krótko i z niezadowoleniem.Bietka jest jeszczedzieckiem.Na litość boską, Saro, nie podsuwaj jej takich pomysłów.Niestety niczego nie potrafię jej wbić do głowy  rozpaczała Sara  Myśli tylko oksiążkach i takich rzeczach.W pełni ci.Stefanie, ufam, zdziałałeś cuda, ale czy nie sądzisz, żeBietka jest teraz za mądra? Mężczyzni nie lubią zbyt mądrych kobiet.Jej biedny ojciecmawiał zawsze, że to przeciwne naturze, żeby dziewczyna wolała książki od wielbicieli.Nie wyobrażam sobie, by Janek mógł powiedzieć cos tak niemądrego.Sara musiała towymyślić.Ale nie podobało mi się, iż przyrównuje Bietę do sawantek.Kiedy nadejdzie odpowiedni czas.Bieta na pewno zainteresuje mc mężczyznami.Chwilowo na pewno lepiej, żeby myślała o książkach, niż nabijała sobie głowę urojonymisentymentami.Niełatwo mnie zadowolić, ale z Biety jestem dumny, tak, dumny.Sarawestchnęła. Och, nie mam jej nic do zarzucenia.Stefanie, i jestem ci bardzo wdzięczna.Sama bym znią sobie nie poradziła.To nie twoja wina, rzecz prosta, ale wolałabym, żeby była bardziejpodobna do innych dziewcząt.Wyjechałem z Glenby wściekły i pędziłem do domu galopem.Co za szczęście, że Sara niewyszła za mnie, kiedy byłem nierozumnym młodzikiem.Oszalałbym! Te jej westchnienia i tatępota! Nie, stop.Była przecież dobrą, miłą kobieciną, uszczęśliwiła Janka i wydała na światistotę tak wyjątkowa jak Bieta.Za to wiele można jej było wybaczyć.Więc kiedy znalazłemsię w Klonowym Domu i zapadłem w wygodnym starym fotelu w bibliotece, nie tylko jejwybaczyłem, ale zacząłem się poważnie zastanawiać nad tym, co powiedziała.Czy Bieta była rzeczywiście niepodobna do innych dziewcząt? I czym się to objawiało, czychodziło o coś ważnego? Tego bym sobie nie życzył; byłem zatwardziałym starymkawalerem, ale uważałem młode dziewczęta za najpiękniejszy dar Pana Boga.Chciałem, żebyBieta była prawdziwą młodą dziewczyną w najlepszym znaczeniu tego słowa.W ciągu następnego tygodnia bacznie ja obserwowałem, co dzień jezdziłem do Glenby, awieczorami oddawałem się medytacjom.Wreszcie powziąłem decyzję, która mnie samegozdziwiła.Bieta musi pojechać do szkoły z internatem, musi spędzić rok wśród swoich rówieśnic.Następnego dnia zastałem Bietę pod bukiem na trawniku, właśnie wróciła z przejażdżkikonnej.Siedziała na jabłkowitej klaczy, którą jej ofiarowałem na ostatnie urodziny izaśmiewała się z harców psów.Patrzyłem się na nią z przyjemnością i rad byłem, że wciążjeszcze jest dzieckiem.Była wysoka, tak jak prawdziwa Churchillówna, ale na plecy opadałynadal grube warkocze, a buzia wciąż była dziecinna.Zniada cera, nad którą tak ubolewałaSara zarumieniła się od galopu, podłużne ciemne oczy patrzyły z młodzieńczą naiwnością.Kiedy powiedziałem Bietce, że musi na rok wyjechać do szkoły, obruszyła się i zasępiła,ale zgodziła się.Nauczyła się mnie słuchać, nawet jeśli się jej to nie podobało, choć zpoczątku sądziła, że nie będzie musiała robić niczego, co by jej było przykre. Jeśli tak być musi, Stefanie, to pojadę.Ale dlaczego tego chcesz? Na pewno masz jakieśpowody  niczego nie robisz bez powodu.Powiedz mi, o co chodzi? Sama się o tym przekonasz.Myślę, że wracając będziesz już świetnie wiedziała.Jeżelinie  to okaże się, iż nie miałem racji, i nie będzie o czym mówić.Pożegnałem Bietę nie zamęczając jej dobrymi radami. Pisz do mnie co tydzień i nie zapominaj, że jesteś Churchillówna.Bieta stała wśródpsów na schodach domu.Zeszła i objęła mnie za szyję. Będę pamiętała, że jesteś moim przyjacielem i nie przyniosę ci wstydu  oznajmiła.Do widzenia, Stefanie.Pocałowała mnie parę razy, były to serdeczne głośne całusy, czyż nit mówiłem, że wciążjeszcze była dzieckiem? A kiedy odjeżdżałem, kiwała mi długo ręką.Dojechawszy do końcaalei obejrzałem się i widziałem, jak wciąż stoi, bez kapelusza, w tej swojej krótkiejspódniczce i nieustraszonymi oczyma patrzy w słońce.I tak po raz ostatni zobaczyłemBietkę dziecko.Był to smutny, samotny rok.Nic już nie zajmowało moich myśl i obawiałem się, że wprzyszłości nie będę już Biecie potrzebny.%7łycic stało się puste i nudne.Jedyną rozrywkęstanowiły cotygodniowe list} Biety.Były obrazowe i dowcipne.Okazało się, że maprawdziwy talent pisarski.Z początku potwornie tęskniła do domu i błagała, bym pozwolił jejwrócić.Kiedy odmówiłem  a przyszło mi to z najwyższą trudnością  nadeszły trzyzagniewane listy, ale potem pogodziła się z losem, a nawet zaczęło jej się to nowe życiebardzo podobać.Ale dopiero pod koniec roku napisała: Teraz już wiem, Stefanie, po co mnie tu przysłałeś, i cieszę się, że to zrobiłeś.W dzień powrotu Biety do domu miałem coś ważnego do załatwienia.Pojechałem doGlenby następnego popołudnia.Zastałem tylko Sarę.Promieniała.Zachwycała się zmianami,jakie zaszły w Biecie.Nie poznam tego  kochanego dziecka.To mnie przeraziło.Co oni z Biety zrobili? Dowiedziałem się, że Bieta poszła na spacer dolasu i pobiegłem tam.Kiedy zobaczyłem, jak nadchodzi długą złocistą aleją, schowałem się zadrzewo, by jej się przyjrzeć, zanim mnie zobaczy.Kiedy podeszła bliżej, spojrzałem na nią zezdziwieniem, dumą i zachwytem  a jednocześnie poczułem dziwny ból w sercu, nie, nigdyjeszcze czegoś podobnego nie czułem, nawet wówczas, kiedy Sara dała mi kosza.Bietka stała się kobietą! Nie chodziło tu o jej zgrabną sylwetkę, której linię uwydatniałabiała sukienka, nie chodziło o brunatne loki okalające jej twarz, ale o rozmarzony wyraz oczu.Był to wzrok kobiety, która podświadomie szuka i oczekuje miłości.Wstrząśnięty zbladłem.Powinienem był się cieszyć.Stała się taka, jak tego pragnąłem.Alezatęskniłem za Bietką dzieckiem, ta kobieca Bietka przestała do mnie należeć.Wyszedłem zza drzewa, zobaczyła mnie i rozjaśniła jej się twarz.Ale nie zaczęła biec, bymi się rzucić w ramiona, tak jak by to się stało przed rokiem, podeszła tylko szybko iwyciągnęła rękę.Z daleka wydała mi się bledziutka, ale musiałem się mylić, na policzkachwidniały rumieńce.Uścisnąłem jej dłoń  tym razem nie było pocałunków. Witaj w domu, Bietko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •