[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem w skrzynce odbiorczejpojawia się kolejna wiadomość - klikam, by sprawdzić od kogo.Nadawca: james@ridinghousegallery.com. Kto?.Przez chwilęgubię się w domysłach, aż w końcu kojarzę: O Boże, przecież sięstaram o pracę w galerii.Otwieram mejla.Droga Beth,wczorajsze spotkanie z Tobą było dla mnie prawdziwąprzyjemnością.Rozmawiałem następnie z kilkoma innymikandydatami i muszę przyznać, że żaden z nich nie wykazał siętakim jak Ty entuzjazmem ani tym czymś, co, jak sądzę, wniosłobyradość w naszą wspólną pracę.Jeżeli nadal jesteś zainteresowana,chętnie porozmawiam z Tobą o objęciu stanowiska asystentkiw galerii na czas lata.Proszę, daj mi znać, jaka pora byłaby dlaCiebie odpowiednia, żebym do Ciebie zadzwonił.Czekam na kontakt z Twojej strony.Z pozdrowieniami, James McAndrewWpatruję się w wiadomość i czytam ją trzy razy, zanim dotrze domnie jej treść.James proponuje mi pracę. Och, fanastycznie!"Jestem uszczęśliwiona, triumfuję.A więc wczorajszy dzień niebył kompletną katastrofą - pod jakimś względem mój nowywygląd zdał egzamin.Wiem, że stanę na nogi, skoro dostałampracę w takiej porządnej galerii. Kto wie, dokąd mnie to zaprowadzi?.Szybko wysyłam odpowiedz: tak, jestem absolutnie zdecydowanai bardzo chętna do pracy u niego.Może zadzwonić do mnie nakomórkę o dowolnej porze.Ledwie zdążyłam kliknąć wyślij ,dzwoni telefon, który położyłam obok laptopa na stole.Prędkochwytam komórkę i odbieram.- Halo?- Beth, tu James.-Witaj!- Zatem czy zostaniesz moją nową asystentką? - Słyszę pogłosie, że się uśmiecha.--Tak, oczywiście! Na mojej twarzy pojawia się uśmiech oducha do ucha.-- Kiedy możesz zacząć?- Może od poniedziałku?Zmieje się.-- Masz zdecydowanie dużo entuzjazmu.Zwietnie, odponiedziałku Opowiada mi trochę o pracy i o wynagrodzeniu.Dostanęniewiele więcej, niż zarabiam jako kelnerka, ale przypusz-czam, że takie są realia na niskich szczeblach karieryzawodowej.Mówi też, że będzie czekał na mnie wponiedziałek.Dziękuję mu wylewnie za zaufanie, a porozłączeniu czuję się bardzo podniesiona na duchu.Czyżby Londyn naprawdę otwierał dla mnie drzwi?Prędko wystukuję wiadomość do rodziców - dzielę sięwspaniałą nowiną i zapewniam, że wszystko u mnie wporządku.Za oknem kawiarni miasto kąpie się wzłocistym słońcu. Ostatnie dni wolności przed rozpoczęciem pracy - lepiejwyjdę i dobrze je wykorzystam.Kończę kawę, pakuję laptop i ruszam do mieszkania.Zosta-wiam manele i wybieram się na zwiedzanie National Gallery, atakże innych obowiązkowych atrakcji, które mam na liście.Jestemrozpromieniona, świat staje się taki ekscytujący. Zadziwiające,jak zmiana nastroju może na wszystko wpłynąć.Galeria okazujesię o wiele za duża, żeby ogarnąć jej zbiory podczas jednej wizyty,decyduję się więc na sztukę europejską XX wieku, aby sięprzygotować do pracy, a potem oglądam jeszcze kilka wielkich arcydzieł renesansu, by zakończyć zwiedzanie mocnym akcentem.Po wyjściu na Trafalgar Square, gdzie czarne kamienne lwydostojnie strzegą fontann, myślę, że to zbrodnia spędzić resztętego słonecznego dnia w czterech ścianach.Meandruję międzygrupami turystów i zwiedzających i wracam do mieszkania.Bioręmój kocyk, okulary przeciwsłoneczne, książkę, wodę w butelce itrochę owoców.Potem wychodzę do ogrodu na tyłach budynku izajmuję swoje stare miejsce koło kortów.Dominica tam nie ma,nikt nie gra w tenisa i jestem tym nieco rozczarowana, ale mówięsobie, że pewnie mój sąsiad jest w pracy.Ciekawe, czym się zaj-muje.Kilka dni temu był na korcie w dość wczesnych godzinach,więc może pracuje o różnych porach.Kto wie?Leżę z książką i biorę się do czytania, rozkoszując sięciepłem słońca.Bardzo się staram skupić na tekście, ale mojemyśli i tak wędrują ku Dominicowi i tamtej wieczornej chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]