[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powoli sunęła stopą po jego łydce wgórę i w dół.- O co chodzi? Nie jesteś szczęśliwy?Harry westchnął głęboko i przywołał gestem kelnerkę.- Powiem tak - oświadczył, mieszając kawę i patrząc w jej uważne oczy.Napięcie erotyczne było wyczuwalne.-Moja żona mnie nie rozumie.Gloria pokiwała kilkakrotnie głową.- Jeszcze jeden - stwierdziła.Marcella kochała małego chłopca, w jakiego zmieniał się Mark.Lubiła zabierać go na niewielki, pokryty betonemplac zabaw i bujać na huśtawce.Mark przyglądał się wtedy ciekawie innym dzieciom.Po południu spał, a Marcellapisała opowiadania.Pisała o młodych matkach w Little Italy, o żonach uwięzionych w małżeństwach bez miłości.Małżeństwo bezmiłości stanowiło jej specjalność.Pisała o mężach terroryzujących żony i o tym, co się działo, kiedy kobiety zbierałysię wreszcie na odwagę, by stawić im czoło.Wiedziała, że ona sama nie zdobędzie się na taką odwagę, dopóki niewydrukują jej opowiadań, dopóki oficjalnie nie zostanie pisarką.Myślami, fantazjami, wyobrażeniami zapełniałablok za blokiem.Początkowo sprawiało jej radość samo przelewanie myśli na papier, lecz wkrótce pojawiła siępotrzeba posiadania czytelników i odzewu z ich strony.Odszukała negatywne odpowiedzi od czasopism i czytała je,pragnąc doszukać się w nich jakiejś zachęty.Jeśli jej opowiadania będą stale krążyć, mogła mieć nadzieję, że wkażdej chwili może zostać odkryta.Postanowiła wysłać nową partię, tym razem dołączając starannie ułożony list.Musiała pilnie oszczędzać pieniądze na kserokopie, koperty i znaczki.Odkładała je, nie kupując kwiatów, jedząclunch u matki przed zostawieniem u niej Marka, czytając tylko książki wypożyczone z biblioteki.Opracowała teżnowy sposób postępowania z odmowami: postanowiła zbierać wszystkie opryskliwe listy i pewnego dnia, kiedy stanie sięsławna, ujawnić nazwiska redaktorów, którzy okazali się zbyt tępi, by poznać się na jej talencie!Nastrój Marcelli ulegał zmianie wieczorem, kiedy Harry wracał do domu.Jadł, czytając  The Wall Street Journal" i The New York Times".- Czy musisz kupować obie gazety? - spytała pewnego wieczoru.- Kiedy masz do czynienia z pieniędzmi, potrzebujesz jak najwięcej informacji, Marce.- Powiedz, co dziś robiłeś!Opowiedział jej o dużych pieniądzach, jakie można zarobić na akcjach, jeśli działa się szybko i dysponuje się właści-wymi informacjami.Mówił z podziwem o kolegach z firmy, którzy zarabiali ponad milion dolarów rocznie.Mówiłjejo tym, że stara się obracać wśród odpowiednich ludzii o kierowniku, który interesował się nim i udzielał rad, jak zrobić karierę.Oczy mu lśniły, kiedy opowiadał o swejpracy i o pieniądzach, jakie mógł zarobić.- Wiesz, podniecasz się tylko wtedy, kiedy opowiadasz o pieniądzach - oświadczyła.- Chciałabym zobaczyć, jak siępodniecasz, kiedy Mark mówi nowe słowo.Ciesz się swoim synem, który rośnie, Harry.Ciesz się.- Wall Street to ekscytujące miejsce, Marce - przerwał.- Jeśli tam pracujesz, pieniądze muszą zajmować ważnemiejsce w twoich myślach.Wrócił do lektury gazety, a ona wstała, by pozbierać naczynia.Powiedziała:  Ciesz się synem, który rośnie", alechciała powiedzieć:  Ciesz się mną! Zabieraj mnie w różne miejsca! Rozmawiaj ze mną o tym, czego ja chcę, omoich marzeniach!" Wstawiła naczynia do zlewu.Nie można powiedzieć komuś, żeby się tobą interesował.A coteraz było w niej tak interesującego? Kim była, jeśli nie zaniedbaną gospodynią z nadwagą i synem, któregouwielbiała? Myła naczynia, pogrążona w żalu, kiedy odezwał się jej drugi głos: Jesteś pisarką, Marcello!Dziewczyny w szkole słuchały twoich opowiadań.Panna Woolfe powiedziała, że masz dar.! Tak, a tuziny redaktorów czasopism odrzucało jej opowiadania.A więc co?A więc nigdy nie zapomnij, że jesteś pisarką! - przypomniał głos - ponieważ to ocali twoje życie! Czy każdy miał wsobie taki głos, czy tylko ona?Spędzili kilka wieczorów w towarzystwie kolegów Harry'ego z kursu.Marcella starała się ubierać starannie i dobrzesię bawić.Spojrzenia mężczyzn utwierdzały ją w przekonaniu, że ciągle niczego jej nie brakowało.Tylko dlaczegożaden z tych mężczyzn jej nie interesował? Wydawali się Marcelli bezbarwni i zżarci przez ambicję.Ich żony miaływ stosunku do mężów jeszcze bardziej ambitne plany niż oni sami.Kiedy usłyszały, że Marcella mieszka w LittleItaly, dały wyraz swemu politowaniu.Napisała opowiadanie o kolacji ambitnych żon i drobnych informacjach, jakie przemycały w rozmowach: markisamochodów, pozycje mężów - symbole statusu.Podsłuchała to podczas kolacji.Przyrzekła sobie, że Mark musi byćponad tę marność, musi umieć się cieszyć wyższymi wartościami.Raz w tygodniu zostawiała Marka u matki i jechała metrem na Columbus Circle.Gdy szła Pięćdziesiątą Siódmą ulicądo Piątej alei, wkraczała w nowy świat.Przeglądała kreacje u Bergdorfa Goodmana i w Bonwit Teller, początkowonieśmiało, myśląc: mam takie samo prawo być tutaj, jak każdy inny! Pózniej nauczyła się uśmiechać do oferującychpomoc sprzedawczyń.Lubiła dotykać cudownych strojów, których ceny przekraczały jej możliwości finansowe.Pózniej, zwiedziwszy wszystkie piętra z ubraniami, szła do księgarni, zazwyczaj do Doubleday przy Piątej alei, bysycić się widokiem błyszczących, ekscytujących okładek powieści i biografii, marząc o tym, by mogła sobie na niepozwolić.Och, Marcello! - wykrzyknęła Ida.- Masz najśliczniejszego chłopczyka w sąsiedztwie, a teraz urodzisz najpięk-niejszą córeczkę! - przepowiedziała.Zbliżało się Boże Narodzenie roku 1971.Marcella siedziała na wyblakłej sofie w salonie matki.Dlaczego pozwoliła sobie na ponowną ciążę? Po to, by dać Markowi brata lub siostrę? Czy stało się to w jeden z tych złych dni, kiedymyślała o sobie nie jako o pisarce, ale jako o beznadziejnie pozbawionej talentu osobie, która lubi się uważać zapisarkę? Pewnie w jeden z takich dni nie zawracała sobie głowy pianką antykoncepcyjną, którą zawsze stosowała.- Ależ musisz być podniecona! - krzyknęła Ida.- Co się z tobą dzieje? - spytała, przyglądając się córce uważniej.- Zachowujesz się tak, jakby nic cię to nie obchodziło? Jesteś chora?- Czuję się dobrze, mamo - odparła spokojnie Marcella, patrząc, jak Mark bawi się na dywanie.- Po prostu nie.- zaczęła, a potem zamilkła.Nagle ujrzała twarz matki wyraznie i obiektywnie.Jak mogłaby jej wytłumaczyć tę mieszaninę uczuć - zawodu,dumy i wzgardy? Dlatego właśnie zwlekała z powiadomieniem matki o ciąży.- Cieszysz się, mamo, ponieważ powielam powszechnie przyjęty model postępowania - powiedziała w końcu.- Je-stem normalna, taka, jak wszyscy.Ida chrząknęła z dezaprobatą.- Dla ciebie bycie normalnym człowiekiem to grzech, co, Marcello? - spytała, kręcąc głową.- Ale co jest złego wpięknej, kochającej się rodzinie? Może naprawdę jesteś normalna.Czy przyszło ci to kiedyś do głowy?- Boże broń - odparła Marcella.Ta ciąża była zupełnie inna niż ciąża z Markiem.Mniej wyjątkowa.Tym razem Marcella nie wyobrażała sobie no-wego dziecka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    9
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ninetynine.opx.pl
  •