[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Dzięki, synu" - mówi Lucas McCain i zwraca swego winchestera-mozdzierz ku Chińskiej Pralni Lu-shana.Pralnia, uprzednio dom Petera iMary Jacksonów, już została niezle podziurawiona przez Bumtarara, aleCzłowieka z Karabinem to nie zniechęca.Syn przyłącza się do niego,waląc z rewolweru.To nieduża broń, ale i ona przy każdym strzale wydajeodgłos bazooki.Pod koniec szturmu całą ulicę Główną zasnuwa dym.Część domów po jejzachodniej stronie - hacjenda w stylu adobe, gdzie mieszkali kiedyśGellerowie, domek z bali, gdzie wieszali swe płaszcze Reedowie,budyneczek z plecionki i gliny, który nazywali niegdyś domem Brad iBelinda - została zniszczona niemal doszczętnie.Nadal stoją - do pewnegostopnia - Hotel Poganiaczy i Dwie Siostry - Nowości Mody Damskiej postronie wschodniej, ale Kantor Handlowy dołączy wkrótce do SkładuTowarowego Okręgu Owl (przedtem domu Hobartów) w postaci popiołówna wietrze.Jeden tylko budynek po tej stronie ulicy istnieje wciąż w takim stanie jakprzed przybyciem regulatorów: dom Carverów.Po poprzednim szturmiema dziury w deskowaniu i wybite okna, lecz tym razem pozostałabsolutnie nietknięty.Senny Wędrowiec, Strzała Szlaku i Wolność dotarły już do północnegokrańca tego, co było niegdyś odcinkiem ulicy Topolowej o numeracji oddwieście czterdzieści do dwieście pięćdziesiąt jeden.Bumtarara, WózSprawiedliwości i Mięsowóz są już przy południowym końcu odcinka.Ostrzał słabnie, potem milknie zupełnie.Zgromadzeni w domu Carverówsłyszą tylko trzask ognia zza płotu - w Kantorze Handlowym, o którymwciąż myślą jako o bungalowie Doktora - lecz poza tym panuje głębokacisza, kojąca niczym balsam ich porażone hukiem uszy.Wszyscy ocalenipodnoszą ostrożnie głowy.- Koniec? Jak myślicie? - pyta Steve tonem kogoś, kto nie chce otwarciepowiedzieć, że nie było tak zle, jak się spodziewał.ale tak uważa.- Powinniśmy.- zaczyna Johnny.- Znów ich słyszę! - krzyczy Kim Geller z salonu.Jej piskliwy głosbalansuje na krawędzi histerii, pozostali nie mają jednak powodu niewierzyć: jest przecież najbliżej ulicy.- To obrzydliwe buczenie! Zróbcie ztym coś! - Kim wpada do kuchni z obłędem w wytrzeszczonych oczach.-Zatrzymajcie to jakoś!- Mamo, na ziemię! - woła Susie, ale sama nie odrywa się od Dave'aReeda, który leży obok, obejmując ją jedną ręką i trzymając drugą (tą,której jego wstrętna matka ze swego miejsca nie widzi) za pierś.Susi zupełnie ta ręka nie przeszkadza; w istocie przeszkadzałoby jej,gdyby ją zabrał.Mieszanka przerażenia i niemal matczynej troski opozostałego przy życiu blizniaka spowodowała, że po raz pierwszy wżyciu poczuła się autentycznie napalona.Jedyne, czego pragnie w tejchwili, to znalezć się z Davidem w jakimś miejscu, gdzie nikt by niepodejrzał, jak zdejmują majtki.Kim nie zwraca uwagi na córkę.Podchodzi do Audrey i ciągnąc ją zawłosy, odchyla jej głowę do tyłu.- Każ mu przestać! - krzyczy w pobladłą twarz kobiety.- To twojarodzina, ty go tu sprowadziłaś, to KA%7ł MU TERAZ PRZESTA!Belinda Josephson porusza się błyskawicznie; podnosi się, przebiega przezkuchnię i wykręca wolną rękę Kim do tyłu, nim Brad zdążył mrugnąć.- Au! - drze się Kim, uwalniając natychmiast Audrey.- Au, puszczaj!Puszczaj, ty czarna su.Belinda przełknęła już jak na jeden dzień wystarczającą porcję tegoupierdliwego rasistowskiego gówna.Szarpie rękę Kim w górę, zanim takończy zdanie.Mamusia Susi, która wspiera harcerstwo i nigdy nie odsyłaz pustymi rękami pani z Fundacji Antyrakowej, wyje niczym syrenafabryczna na fajrant.Następnie Belinda odwraca ją i przerzuciwszy przezbiodro, puszcza lotem ślizgowym z powrotem do salonu.Kim zderza sięze ścianą.Wokół niej ulegają zagładzie kolejne figurki z porcelany.- Załatwione - mówi Belinda rzeczowym tonem.- Sama się prosiła.Niemam obowiązku znosić takiego.- Zostaw już - przerywa jej Johnny.Pomruk wciąż się wzmaga, jeszczenigdy nie był tak głośny; ma stały, równy rytm, jak ogromnytransformator.- Na ziemię, Bee.Szybko.Wszyscy padnij.Steve, Cynthia,pilnujcie dzieci! - Marinville spogląda niemal przepraszająco na ciotkęSetha Garina.- Czy możesz mu kazać przestać, Aud?- To nie on - kręci głową Audrey.- Teraz to jest Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]