[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez całe życie poświęcała się w imię sztuki, więc nieżyczy sobie, żeby ta wyfiokowana faryzeuszka prawiła jej morały. Wernisaż odbędzie się w galerii Karpfinger.Jane jest o włos od wybuchu wściekłości.Jeszcze chwila i wyjdzie, nie bacząc na swoje knowania. Jane, a może zorganizujemy bankiet po wernisażu? proponuję. Jaki bankiet? Anita wietrzy podstęp. Zwietnie.Wiem już gdzie: Mehanata 416 p.n.e. ożywia się Jane, wymieniając nazwę restauracji z tradycyjną kuchnią bułgarską, tłumnieodwiedzanej przez topmodelki.Uwielbia bankiety po oficjalnych imprezach, na które zaprasza się śmietankę towarzyskąNowego Jorku, więc grono gości jest szczuplejsze, za to doborowe, a gwiazdy są nawyciągnięcie ręki. Zarezerwujemy salę w głębi lokalu.Potrzebny nam didżej.Vig, zajmijsię tym. Zwraca się do Gavina: Pan będzie gościem honorowym.Trzeba panu kupićodpowiednie ubranie dodaje, obrzucając krytycznym spojrzeniem znoszone dżinsy i spranyTshirt. Zabiorę pana na zakupy.Proszę zdać się na mnie.Ja tu wszystkich znam.Interweniuję z obawy, że wyrwie mu rękę ze stawu.Jest wyraznie przerażony.Patrzy naswoją dłoń, jakby widział nieznaną formę życia i gotów jest poświęcić kończyny, żebywyrwać się na wolność. Hej, to chyba Damien Hirst, prawda? wymieniam nazwisko znane w artystycznychkręgach. O, właśnie macha do pana dodaję, wskazując ręką stojące w rogu dorodnerośliny doniczkowe.Dwa ciekawskie babiszony rozluzniają chwyt.Oswobodzony Gavin zrywa się na równenogi. Muszę się z nim przywitać.Ignorując go, wyszedłbym na gbura mówiprzepraszającym tonem, ale po kryjomu oddycha z ulgą. Omówcie wszystko między sobą proponuję Jane i Anicie.Wolałabym nie zostawiać ich samych, ale nie mam wyboru.Muszę pilnować Gavina.Jeśli się wycofa, diabli wezmą cały plan.Gdy wychodzimy na Piątą Aleję, z dala od wścibskich ślepi, odwraca się do mnie. Umieram z głodu.Chcesz coś zjeść? Automatycznie przechodzi na ty. Jasne odpowiadam, zdumiona, że nie zwiał.Ja bym umknęła.Popędziłabym co sił wnogach w przeciwnym kierunku. Na co masz ochotę? Może być cokolwiek, byle nie gazpacho. Po drugiej stronie ulicy jest kafeteria, gdzie można kupić kanapki i sałatki. Dobry pomysł.Prowadz. Dziwne.Wydajesz się normalny mówię szczerze. Na Anitę mam tylko jeden sposób: olewam ją wyjaśnia z eleganckim oksfordzkimakcentem. Stan podobny do katatonii pozwala bezboleśnie znosić jej obecność. Dlaczego się jej trzymasz?Gavin wzrusza ramionami.Z dala od swojej agentki szybko się odpręża.Nie wytrzeszczajuż niebieskich oczu. Brytyjski agent mi ją polecił, a ja mu wierzę.Jest naprawdę dobra w swojej branży.Chętnie powiedziałabym to samo o Jane, ale zdrowy rozsądek mi nie pozwala popełnićtakiego głupstwa, więc zmieniam temat. Wszyscy w redakcji są bardzo przejęci z powodu objęcia patronatu medialnego nadtwoją wystawą. Czyżby? odpowiada dość sceptycznie.Jane zaszkodziła naszej sprawie bardziej, niż sądziłam. Styl i Blask nie powinien być oceniany na podstawie fanaberii naczelnej.Właściwiejest tylko figurantką.Gdy wchodzimy do Lou s Cafe, otwieram przed nim drzwi.Lokalik jest kameralny, mazaledwie siedem stolików, ale dochodzi pół do trzeciej, więc pora lunchu minęła i dlatego niebrakuje wolnych miejsc.Właściciel prowadzi nas do stolika przy oknie, z widokiem na zalanąsłońcem ulicę.Mimo włączonej klimatyzacji jest mi gorąco. Styl i Blask oceniam po wyglądzie i treści odpowiada Gavin, biorąc od kelneramenu. To kretyńskie czasopismo.Już zamierzam z werwą bronić naszej kulturotwórczej roli na rynku mediów, ale niemogę się przemóc.Jak to mówią, prawda wyzwala. Tak, wiem, ale staramy się zmienić oblicze i zyskać wiarygodność.Stąd pomysłwspółpracy z tobą. Naprawdę? Styl i Blask nie może z dnia na dzień stać się poważnym czasopismem.Nasiczytelnicy ogłosiliby protest.Twoja wystawa stanowi dla nas sposobność, żeby opisać ważnewydarzenie kulturalne i wejść w świat sztuki wysokiej, dając zarazem czytelnikom to, czegosię domagają: obrazki z życia gwiazd i kreacje topowych projektantów.Pokażemy cię tak, żezabłyśniesz.Po chwili zastanowienia pyta: Jesteś pewna, że nie zrobicie ze mnie pajaca? Opowiem ci, jak to będzie wyglądało proponuję, mając nadzieję, że kiedy się dowie,odzyska spokój. W twojej londyńskiej pracowni zjawi się nasz fotograf oraz dziennikarka.Pierwszy przez dziesięć godzin będzie marudzić, że światło jest fatalne.Dziennikarka zaprosicię na obiad i zada kilka prostych pytań dotyczących twoich prac: Skąd czerpiesz inspirację?Czyim wpływom ulegasz? Następnie przeprowadzimy krótkie wywiady z projektantami,którzy użyczyli swoich kreaqi, i usłyszymy, że są zaszczyceni, bo wybrałeś ich stroje z myśląo wspaniałej wystawie, a twój młody wiek przypomina im własne początki.Na koniecpoprosimy o wypowiedz paru krytyków sztuki, którzy będą wychwalać twoje obrazoburczedzieła i bronić ich przed konserwatystami, tłumacząc, że artyści muszą przecierać noweszlaki, a wbrew grozbie wiecznego potępienia najwyższą nagrodą jest arcydzieło.Przesuwam krzesło, uciekając przed promieniami słońca. Nie ma się czego bać.%7ładnychniespodzianek.Dwa tysiące słów ułożonych w dobrze ci znane formuły i slogany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]