[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kto miał, chował dla siebie, paliłskrycie pózniej w drodze, w towarzystwie kobiet, które na ogółnie paliły, więc i nie zachodziło niebezpieczeństwo częstowania.Dzisiaj jednak, mimo braku nieodzownego w rozmowiepapierosa, rajcowano żywo.Z kręgów gminnych, utrzymywana wnajwiększej tajemnicy, szła wiadomość, że do Białodrogówzjechał sekwestrator i ma ściągać zaległe podatki.Wiadomość nadpodziw prędko obiegła wszystkie grupy i partie rozmawiające podkościołem.Nie o czym innym, tylko o sekwestrowaniu gadano podczasdrogi powrotnej.Tak się złożyło, że ci z kościoła spotkali podrodze tych z cerkwi, gdzie też skończyło się nabożeństwo;wracając razem wspominano różne przypadki sekwestrów wdawnych latach.Ktoś tam nawet przypomniał, jak to wyglądałojeszcze za cara, ktoś inny straszył, że wraz z sekwestratorem,musowo będzie policja i jeszcze jakieś inne czorty-Iwany.Zajęcie ziarna, na przykład, nikomu nie groziło, a to z tejprzyczyny, że go nikt nie miał.Przeważnie po domach dojadanoostatnie pieczywo chleba, a jeśli komuś pozostała garstka mąki, toi tak był to ostatek nie nadający się do zajęcia.Teraz głównympożywieniem wsi, aż do nowego ziarna będzie mleko i kartofle,jeśli je kto ma.Kartofle też szybko się skończą i wtedy, daj Boże,żeby mleka nie zabrakło, bo wówczas to już tylko zęby na kołek.Ale krowa w niebezpieczeństwie, gdyby tę matkę-żywicielkęsekwestrator zabrał, koniec wszelkiej nadziei.Pod taką samą grozbą sekwestru był też i koń, choć on teraz wgospodarstwie niby niepotrzebny, bez ziarna i siana, na sieczce zsuchej słomy okraszonej zieleniną wysechł, a boki mupowpadały, to zaraz po żniwach będzie niezbędny, ba! Już weżniwa kto, jeśli nie on, zwiezie snopy do stodoły? Bez konia niema roboty, jak się chce nająć, to trzeba płacić albo odrobić.Niejest on taki ważny jak krowa, ale wszelako niezbędny.W wielkim zagrożeniu okazały się szafy, ławy, stołki, skrzyniei kufry.Chociaż to sprzęty najczęściej wioskowego stolarza,zawsze łakomie zajmowane z braku innego bogactwa.Oddzielnasprawa to gminnym składziku.A już na samej licytacji, z powodutakiego stanu, nikt grosza nie chciał dać i szły z powrotem doskładziku butwieć do końca.Licytacja więc, nie tylko że niepokrywała żadnych zaległości ani procentów, ale zwiększałajeszcze zadłużenia kosztami samego zajęcia i nieudanejsprzedaży.Tak, sekwestrator to straszny gość, a dzieci jak przedstawiałato na obrazku malowanym kredkami Reginka Latosówna wyobrażały go sobie jak diabla, całego czarnego na gębie, zrogami na głowie i szponami u palców.We wsi topniały grupy i grupki, aż wreszcie pozostawał jedenczłowiek, ale wkrótce i ten znikał w opłotkach, gościniecpustoszał.Znów wieś ogarniał nieruchomy spokój, jak wodazamykająca się nad wpadłym na dno kamieniem.Z oddali, jakby zgłębiny, leciało zgłuszone upałem gdakanie kury lub jakiś głosludzki zamarły wpół słowa.Prelegent z powiatu już na południe ściągnął do wsi, przyjechałrowerem i właśnie rozmawiał z paroma chłopami, którzy nie byliw kościele, a teraz przez ciekawość przyszli pogadać zprzyjezdnym.Przybyły, choć nosił się z miejska, mówił jak ktoś miejscowy,tyle że dużo składniej i jakoś tak więcej, książkowo.Już nasamym początku oświadczył, że Wychował się na wsi i niezamierza do chłopa przemawiać językiem pana starosty czy nawetpana wójta.Jedyną wadą, jaką stwierdzono u niego od razu było to, że niepalił, a więc i nie mógł poczęstować machorką, co na ogół obcy,którym zależało na zbliżeniu z chłopem, praktykowali.Pomimotego ktoś zagadnął go o cygaretki, bez żadnej zresztą nadziei.Idopiero pokazało się, że prelegent tó naprawdę ktoś, przywiózłksiążeczkę bibułki i paczkę machorki przeznaczoną narozczęstowanie.Teraz nawet z sympatią oglądano jego rower,pozwalało to, poza obserwacją ubrania, wnioskować o zasobnościtakiego kogoś, co to sobie tak lekko wyrzuca pieniądze napoczęstunki dla obcych ludzi.A może dostał na to odpowiednifundusik?Rower nie prezentował się specjalnie okazale, zwykły półbalonKamińskiego, z kierownicą skręconą jak baranie rogi.Wprawdziewyglądał na niezły, trza by dać za niego jakie dwieście złotych,jednakże przedmiotem szyku nie mógł być żadnym porządkiem.Cała prawie farba z błotników i ramy oblazła, niklowane częścidawno już pokrywała rdza, cóż z tego, że starannie czyszczonanaftą? Mimo wszystko nie wiadomo, dlaczego rower wyglądał zmiejska, gardząc wsiowym otoczeniem i ciekawskimi, stał sobiepod bieloną ścianą chałupy i pysznił się diabli wiedzą czym?Wielki mi pan z miasta! No pewnie, rower chłopski leżałby gdzieśw sadku, ten nie, ten musiał stać.I jeszcze ta żółta tabliczkarejestracyjna, śrubką przykręcona pod siodełkiem, kto na wsirejestruje rower? A jeśli już, to tabliczkę wsadza do kieszeni alboprzymocuje drutem, nigdy śrubką.Tak więc rower nie dał odpowiedzi, czy prelegenta tak samo jakchłopa ciśnie bieda, nie można się też było zorientować, czy jest toktoś, komu za gadanie dobrze płacą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]