[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego poranka czuÅ‚am, że zachowuje siÄ™ z przesadnÄ… uprzej-moÅ›ciÄ… - zarówno wobec mnie jak i Luz, traktujÄ…c nas jak maÅ‚e dziewczynki.ZeszÅ‚am na dół, zostawiajÄ…c Luz podziwiajÄ…cÄ… przed lustrem nowÄ… sukniÄ™.JużwchodziÅ‚am do kuchni, gdy z tyÅ‚u dobiegÅ‚ mnie gniewny gÅ‚os Lucasa, który pÄ™dziÅ‚ susa-mi w mojÄ… stronÄ™.- Co tu robisz? PowinnaÅ› odpoczywać.WyglÄ…daÅ‚ na roztargnionego i gdybym nie stanęła mu na drodze, minÄ…Å‚by mnieobojÄ™tnie.- DzieÅ„ dobry, Lucasie.Czy nie zamierzasz mi pogratulować? W koÅ„cu to tywpÅ‚ynÄ…Å‚eÅ› na mojÄ… decyzjÄ™ o poÅ›lubieniu twego brata!ZamrugaÅ‚ oczami, aby mi siÄ™ lepiej przyjrzeć.ByÅ‚ bez koszuli, a na nogach miaÅ‚indiaÅ„skie mokasyny haftowane koralikami.WyglÄ…daÅ‚ na zmÄ™czonego i zdenerwowane-go.- Pogratulować ci? - powtórzyÅ‚ chrapliwym gÅ‚osem moje sÅ‚owa, nie wiedzÄ…c, oczym mówiÄ™; nerwowym ruchem odsunÄ…Å‚ wÅ‚osy z czoÅ‚a.- OczywiÅ›cie z okazji zarÄ™czyn z Ramonem! - powtórzyÅ‚am kpiÄ…co.- Czy już zaw-sze bÄ™dziesz powracaÅ‚ do domu tak wczeÅ›nie, Lucasie? JeÅ›li tak, postaram siÄ™ nie wcho-dzić ci w drogÄ™.- O czym ty gadasz, do diabÅ‚a? Gdzie Elena? WyglÄ…da na to, że mamy goÅ›ci.ChciaÅ‚em wszystkich ostrzec.WydawaÅ‚o mi siÄ™, że myÅ›lami bÅ‚Ä…dzi gdzie indziej, choć raczyÅ‚ udzielić mi odpo-SR wiedzi.Na jego twarzy dostrzegÅ‚am napiÄ™cie i gÅ‚Ä™bokie zmarszczki wokół oczu.- To znaczy, że ktoÅ› tu jedzie? KtoÅ› z zewnÄ…trz?- Na nic nie licz.Nie znasz go.- WyglÄ…da na to, że grubiaÅ„stwo jest dla ciebie chlebem powszednim!- A ty zadajesz cholernie dużo pytaÅ„.- Pewna jestem, że potrafiÄ™ znalezć na wszystko odpowiedz bez twojej pomocy!- Zaczekaj chwilkÄ™! - Brutalnie chwyciÅ‚ mnie za ramiÄ™ i przyciÄ…gnÄ…Å‚ do siebie.-SÅ‚uchaj.przepraszam.Jego gÅ‚os byÅ‚ tak twardy jak uÅ›cisk palców na moim ramieniu, ale tym razem znie-ruchomiaÅ‚am ze zdumienia.- Nie chciaÅ‚em ciÄ™ urazić.SÄ… jednak rzeczy, których nie zrozumiesz.- SÅ‚yszÄ™ to za każdym razem.- Co takiego sÅ‚yszysz?- Lucas, czy znowu siÄ™ kłócicie? Nie chcÄ™ siÄ™ wtrÄ…cać, ale gdy usÅ‚yszaÅ‚am twójgÅ‚os.coÅ› siÄ™ staÅ‚o?Lucas puÅ›ciÅ‚ moje ramiÄ™ jak oparzony i przysiÄ…c mogÄ™, że zarumieniÅ‚ siÄ™ zmiesza-ny, gdy za jego plecami zadzwiÄ™czaÅ‚ rozbawiony gÅ‚os Eleny.Nie odrywaÅ‚am oczu od jego twarzy.Zawsze w ten sam sposób reagowaÅ‚ na jej wi-dok, ale tym razem biÅ‚o z niej napiÄ™cie i gniew.Być może, gdyby nie moja obecność, nie zdobyÅ‚by siÄ™ na takÄ… otwartość.- PrzybyÅ‚em, by ciÄ™ poinformować, że nadjeżdża Montoya.WysÅ‚aÅ‚ sygnaÅ‚ i JuliowyruszyÅ‚ mu na spotkanie.ZapadÅ‚o milczenie i przez uÅ‚amek sekundy Elena wahaÅ‚a siÄ™, by po chwili wybuch-nąć cichym Å›miechem.- Ależ to cudownie! W koÅ„cu siÄ™ spotkacie i dojdziecie do porozumienia, od dawnamiaÅ‚am takÄ… nadziejÄ™! Najwyższa pora, dobrze o tym wiesz!- Nie bÄ…dz taka pewna! - zazgrzytaÅ‚ zÄ™bami Lucas.Na chwilÄ™ zapomnieli o mojej obecnoÅ›ci.- Ja i Montoya - czy oczekujesz, że wszystko siÄ™ uÅ‚oży i znów bÄ™dziemy przyja-ciółmi? Wiesz dobrze, co wydarzyÅ‚o siÄ™ podczas naszego ostatniego spotkania.Po co onSR tu przyjeżdża? Dlaczego go zachÄ™casz?OdchyliÅ‚a gÅ‚owÄ™ i zmrużyÅ‚a oczy.- A dlaczego nie? Tylko dlatego, że wdaÅ‚eÅ› siÄ™ z nim w gÅ‚upiÄ… sprzeczkÄ™ mam od-wrócić siÄ™ od starego przyjaciela? Przyjaciela twego ojca, czy muszÄ™ ci o tym przypomi-nać?- Nie, nie musisz mi o tym przypominać! - warknÄ…Å‚ dziko.Trudno byÅ‚o nie zauważyć narastajÄ…cego miÄ™dzy nimi napiÄ™cia.Patrzyli na siebiejakby byli sami i to Elena pierwsza przypomniaÅ‚a sobie o mojej obecnoÅ›ci.- Lucas, proszÄ™ ciÄ™! ZdobÄ…dz siÄ™ choć na odrobinÄ™ cywilizowanego zachowania!Zrób to dla mnie.Jesus ma do ciebie żal, tak i ty czujesz do niego urazÄ™, ale to byÅ‚o daw-no temu.PrzeszÅ‚o, minęło! Bywa tutaj, pogodziÅ‚ siÄ™ z faktem, że mieszka ze mnÄ… Luz.Nigdy nie próbowaÅ‚ jej do niczego zmuszać.- A ciebie? Czy możesz przysiÄ…c? Dlaczego nigdy nie zapomina o prezentach? Jakten.- chwyciÅ‚ jej dÅ‚oÅ„ i uniósÅ‚ w górÄ™.Ogromny rubin zamigotaÅ‚ krwistym ogniem i nie pamiÄ™tam już, która z nas wes-tchnęła cicho.- Lucas!Nie wyrwaÅ‚a dÅ‚oni, lecz podniosÅ‚a drugÄ… rÄ™kÄ™ i pieszczotliwie, prawie z czuÅ‚oÅ›ciÄ…dotknęła jego nagiego torsu.- Wiesz, że Jesus Montoya jest dla mnie jak brat.Znamy siÄ™ od lat, od czasu kiedybyÅ‚eÅ› jeszcze dzieckiem! - Cichy gÅ‚os nabraÅ‚ surowego tonu.- Przypomnij sobie, kto po-darowaÅ‚ ci pierwszego konia? A pierwszÄ… strzelbÄ™? Przed tÄ… kłótniÄ… byliÅ›cie jak ojciec isyn.Jesus byÅ‚ zawsze hojny dla swych przyjaciół i doskonale o tym wiesz!Lucas wciÄ…gnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko powietrze i spojrzaÅ‚ na niÄ… ponuro.- Już ty wiesz, jak przymilnym sÅ‚owem uÅ‚agodzić mój gniew! Ale Montoya niechsobie zapamiÄ™ta, że nie jestem już niño - jak mnie zwykÅ‚ nazywać.Ostrzegam ciÄ™, jeÅ›lion.Elena odwróciÅ‚a siÄ™ do mnie z ironicznym Å›miechem.- Ach, Roweno! Sama widzisz, jakiego mam dzikiego syna!WyglÄ…daÅ‚o na to, że cierpliwość Lucasa koÅ„czy siÄ™.SR - Wcale nie, mamacita! Pod twoimi rozkazami zawsze dajÄ™ siÄ™ oswoić, prawda?Po raz pierwszy usÅ‚yszaÅ‚am, jak nazywa jÄ…  matkÄ…".OtworzyÅ‚a szeroko oczy naponury sarkazm bijÄ…cy z jego słów.Zanim zdążyÅ‚a coÅ› powiedzieć, Lucas poÅ‚ożyÅ‚ mi dÅ‚oÅ„ na ramieniu i pociÄ…gnÄ…Å‚ zasobÄ….- Czy nam wybaczysz? Rowena przypomniaÅ‚a mi, że nie pogratulowaÅ‚em jej i Ra-monowi.Mam ochotÄ™ na kieliszek wina.UÅ›miechnęła siÄ™ z pobÅ‚ażaniem.- Ależ oczywiÅ›cie! Poszukajcie Ramona i uczcijcie to wszyscy razem.Mam lepszypomysÅ‚ - dziÅ› wieczorem przygotujemy fiestÄ™!SzeleszczÄ…c sukniÄ… ruszyÅ‚a do kuchennych drzwi, a Lucas puÅ›ciÅ‚ moje ramiÄ™, by jeotworzyć.Już wczeÅ›niej dostrzegÅ‚am, że zachowywaÅ‚ siÄ™ wobec niej wyjÄ…tkowo szar-mancko - ale miaÅ‚a na to wyÅ‚Ä…czność.Gdy odwróciÅ‚ siÄ™ do mnie, rzuciÅ‚am mu lodowate spojrzenie.- Dlaczego nie pobiegniesz za niÄ…, nie poprosisz o przebaczenie za te sÅ‚owa maÅ‚egochÅ‚opczyka? - Nie mogÅ‚am powstrzymać siÄ™ przed tÄ… jadowitÄ… uwagÄ…, nie ukrywaÅ‚amswego oburzenia.ZacisnÄ…Å‚ usta.- Czy zawsze musisz wyszydzać uczucia innych? A może ta obojÄ™tna poza jest tyl-ko przykrywkÄ… twojej sÅ‚aboÅ›ci?- SÅ‚aboÅ›ci! - krzyknęłam, nie wierzÄ…c we wÅ‚asny gniew.- Dlaczego ci, którzy samisÄ… sÅ‚abi, muszÄ… dopatrywać siÄ™ podobnej uÅ‚omnoÅ›ci u innych?- Przypuszczam, że i miÅ‚ość jest dla ciebie oznakÄ… sÅ‚aboÅ›ci.Co z ciebie za kobieta?- Kobieta, o którÄ… już nie musisz siÄ™ troszczyć! - odparowaÅ‚am.StaliÅ›my bardzo blisko siebie i mimo tych słów obawiaÅ‚am siÄ™, że mnie dotknie,obawiaÅ‚am siÄ™ bardzo wÅ‚asnej sÅ‚aboÅ›ci.MiaÅ‚am nadziejÄ™, że zareaguje gniewem, ale popatrzyÅ‚ tylko zaskoczony.- Co ci takiego uczyniÅ‚em, że tak mnie nienawidzisz, Roweno? Och, wiem, że ciÄ™rozgniewaÅ‚em, ale to coÅ› wiÄ™cej, prawda?StaÅ‚ tak blisko, że mogÅ‚am dostrzec maleÅ„kie blizny; cienkie, biaÅ‚e prÄ™gi na jegoSR opalonym torsie.Przez moment zapragnęłam wyciÄ…gnąć dÅ‚oÅ„ i dotknąć go jak Elena, alesama myÅ›l przestraszyÅ‚a mnie tak bardzo, że nie potrafiÅ‚am opanować drżenia gÅ‚osu.- To nieprawda [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •