[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Masz pewność, że to twoja walka?Jeśli nie jej, to czyja? Wyobraziła sobie szkielet niemowlęcia leżący w wykopie.Ojciec lubmatka z czułością ułożyli jego nóżki w naturalnej pozycji.Wyobraziła sobie rzeź, która takprzedwcześnie zaprowadziła maleństwo do grobu.Jeżeli w tym, co zostało powiedziane przy stole,kryło się choć ziarnko prawdy, Erin nie mogła dopuścić, by sekta Beliala zdobyła księgę i mogładokonywać takich bestialstw wszędzie.Jordan patrzył jej pytająco w oczy.Rhun skłonił głowę i wyglądał, jakby się modlił.Zdecydowanie skinęła głową.- Muszę to zrobić.Sierżant przyglądał jej się dłuższą chwilę, a potem wzruszył ramionami.- Jeśli ona w to wchodzi, to i ja.Kardynał pochylił głowę w geście podziękowania, lecz dotąd nie wyjawił wszystkiego.- Istnieje jeszcze jeden warunek.- Normalka - mruknął Jordan.- Jeśli wejdziecie w sojusz z sangwinistami - mówił Bernard - musicie wiedzieć, że zostanieogłoszona wasza śmierć.Traficie na listę ofiar, które zginęły w Masadzie.Wasze rodziny zaczną wasopłakiwać.- Wolnego - rzekł Jordan, prostując się.Erin zrozumiała.Rodzina sierżanta głęboko odczuje tę stratę.Taki będzie skutek jego decyzji.Niemógł się zgodzić.Prawie mu pozazdrościła.Miała przyjaciół, nawet bliskich przyjaciół i kolegów,lecz nikt nie poczuje się zdruzgotany, jeśli ona nie powróci z Izraela.Nie miała rodziny.- Inaczej nie może być.- Kardynał uniósł ręce w rękawiczkach.- Jeżeli sekta Beliala dowie się,że żyjecie i poszukujecie Ewangelii, może podjąć próbę oddziaływania na was za pośrednictwembliskich… Chyba zdajecie sobie sprawę, co to oznacza?Erin skinęła głową.Na własne oczy zobaczyła zaciekłość członków sekty w grobowcu wMasadzie.- Aby chronić was i waszych bliskich, musimy otoczyć was zasłoną sangwinistów.Musiciezniknąć z szeregów ludzkiej społeczności.Jordan w zamyśleniu dotknął obwódki po obrączce.- Nie powinieneś wyruszać, Jordanie.Masz zbyt dużo do stracenia.- To dla ich bezpieczeństwa, synu - odezwał się łagodniejszym tonem kardynał.- Kiedyzagrożenie minie, będziecie mogli powrócić do dawnego życia, a przyjaciele i bliscy zrozumieją, żekierowaliście się miłością do nich.- Nikt inny nie może się podjąć tego zadania, tylko my? - dopytał Jordan, wciąż spoglądając naswoje palce.- Jestem przekonany, wierzę, że musi je spełnić wasza trójka.Sierżant zerknął na Rhuna, którego ciemne oczy niewiele zdradzały, a następnie na Erin.Wstał i sztywno podszedł do krawędzi tarasu.Ta decyzja była dla niego trudna, Erin to rozumiała.Nie był, tak jak ona, osieroconym archeologiem.Miał w Iowa dużą rodzinę, żonę, być może dzieci.Ona nie miała nikogo.Przywykła do samotności.Dlaczego więc spoglądała na Jordana, z niepokojem czekając na jego odpowiedź?2326 października, 22.54 W podziemiach pod pustynią w IzraeluBathory poruszyła się i obudziła, nie wiedząc, gdzie zasnęła.Wyczerpana, uległa chłodowi izaciszności podziemnego bunkra.Dopiero po chwili uprzytomniła sobie, gdzie się znajduje.Spowijało ją niewyraźne niczym pajęczyna poczucie poniesionej straty.Naraz wszystko sobie przypomniała.Wróciła świadomość czasu, a wraz z nią zmęczenie i ostry jak nóż strach.Usiadła, zsuwając nogiz sofy na ziemię.Magor, który zawsze jej strzegł, leżał nieopodal zwinięty w kłębek.Uniósł wielkiłeb, jego oczy się zaświeciły.Machnęła uspokajająco ręką, on jednak podniósł się i przyczłapał do niej.Przycupnął obok Bathory i oparł głowę na jej kolanach.Wyczuwał jej niepokój, tak jak onawyczuwała jego ciepło, przywiązanie i troskę.- Nic mi nie będzie - zapewniła go głośno.On jednak odczuwał jej niewypowiedziany lęk i napięcie.Drapiąc wilkozora za uszami, szukała słów, za pomocą których opowie Jemu o swojej porażce.Jeśli słowa takie w ogóle istnieją.Straciła niemal wszystkich strigoi, którzy jej podlegali, ipozwoliła Rycerzowi Chrystusa wymknąć się z zasadzki.A co najgorsze, nic za tę cenę nie osiągnęła.Nie znalazła także księgi, lecz to nie była jej wina.Ktoś ją skradł na długo przedtem, zanim Masada obróciła się w gruzy.Bathory miała dowody tej kradzieży: ziarniste zdjęcia zrobione za pomocą telefonu komórkowego.Jednak żadna wymówka nie mogła usprawiedliwić w jej oczach tego, co się zdarzyło.Nie mogąc dłużej wysiedzieć, łagodnie odsunęła pysk Magora i wstała.Dotknęła bosymi stopamiperskiego dywanika niegdyś zdobiącego kamienną posadzkę zamku, który należał do jej przodków.Ogrzewał nogi, które od dawna już nie stąpają po tej ziemi.Dotarła do betonowej ściany.Czerwony chiński jedwab łagodził surowe wnętrze bunkrastanowiącego dom Bathory na pustyni, ukryty siedem metrów pod powierzchnią piasków.Na ścianieznajdował się regał, a na nim starannie ułożono zabytkowy lancet z rączką z kości słoniowej orazzłotą miskę na krew.Pierścienie na jej powierzchni wskazywały, ile krwi utoczono.Uniosła miskę.Ile przeklętej krwi Bathory wystarczy Mu, aby uznać, że dostatecznie ją ukarał?Magor dotknął nosem jej biodra, a ona odstawiła misę i uklękła, chowając twarz w jego futrze.Wilczy zapach, zmieszany z wonią krwi, niósł pociechę.Teraz, po śmierci Hunora, wilkozor był jejostatnim prawdziwym towarzyszem.A jeśli On pozbawi ją Magora?Myśl ta przeraziła Bathory.Jej wzrok padł na najcenniejszą rzecz, jaką posiadała: oryginalnyportret chłopca, dzieło Rembrandta.Inna wersja Tytusa, który wisiał w amerykańskiej galerii.Anielską twarz chłopczyka okalały jasne kędziory
[ Pobierz całość w formacie PDF ]