[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu, na wsi, trudno było o dobrą rybę, mając więc poddachem gościa z miasta, Bethesda zdecydowała się na przygotowanie czegośekstrawaganckiego z łatwiej dostępnych produktów.Okazało się to ponad jej możliwości.Móżdżek cielęcy z selerem i sosem jajecznym zdecydowanie odstawał od Kongrionowego, aszparagi duszone w winie mogłyby być niezłe, gdyby wybrała rocznik o nieco mniejwyrazistym bukiecie.(Takie koneserskie osądy jedzenia przejąłem od nieboszczyka LucjuszaKlaudiusza.) Marchewka z kolendrą była znośna, zaś kompot z brzoskwiń duszonych zkminkiem nareszcie okazał się majstersztykiem, którego mogłem szczerze jej pogratulować.co było błędem. Brzoskwinie przygotował Kongrio burknęła ze złością. Ja tylko kazałam jednej zniewolnic podsmażyć je na oliwie z kminkiem. Ach, i to właśnie sprawiło, że są tak pyszne zapewniłem ją, oblizując z cmoknięciempalce.Bethesda skwitowała to uniesieniem brwi z niedowierzaniem. Wezmę jeszcze trochę powiedział Meto, skinąwszy na niewolnicę. Kolacja była wyśmienita pospieszył z komplementem Marek Celiusz. Niewielerzymskich matron potrafi osobiście pokierować przygotowaniem każdego dania takambitnego zestawu pod nieobecność ich kucharza.Trafić na taką sztukę kulinarną tu, na wsi,to czysta rozkosz.Jego słowa zabrzmiały w mym uchu fałszywie, ale Bethesda rozpromieniła się; to tabródka musiała ją oczarować, pomyślałem. Ale nie musisz się wysilać, by zrobić wrażenie na Katylinie, kiedy się tu zatrzyma dodał. On się łatwo przystosowuje.Potrafi z zamkniętymi oczami rozróżnić dwa rocznikifaleryjskiego wina, ale z równą przyjemnością pociągnie łyk cienkusza trzymanego dlaniewolników.Katylina mawia, że ludzkie podniebienie jest stworzone, by doświadczaćwszelkich możliwych smaków, inaczej język nadawałby się tylko do mówienia.Odebrałem to jako coś niejasno obscenicznego.Bethesda również musiała to takzrozumieć, bo zdawała się darzyć gościa jeszcze większą sympatią.Zastanawiałem się, czy towłaśnie mnie zirytowało, czy fakt, że przyjął moją zgodę za oczywistą. Przejdzmy do biblioteki powiedziałem. Nadal mamy interesy do omówienia, MarkuCeliuszu.Meto podniósł na mnie wyczekująco wzrok i zaczął się podnosić z sofy. Nie, Metonie powstrzymałem go. Zostań i zjedz brzoskwinie. Masz trochę świetnych dzieł w swojej kolekcji zauważył Celiusz, wodząc wzrokiempo zwojach spoczywających w swoich przegródkach i przesuwając palcami po zwisających znich małych etykietkach. Widzę, że szczególnie lubisz dramaty.jak Cycero.Przypuszczam, że od czasu do czasu przesyłał ci duplikaty swoich woluminów.Po południumiałem wiele czasu, by się rozejrzeć po twojej bibliotece, i byłem pod wrażeniem liczbyzwojów podpisanych Od Marka Tulliusza Cycerona dla przyjaciela Gordianusa, zserdecznymi pozdrowieniami. Tak, Celiuszu.Dobrze znam zawartość mojej biblioteki.Pamiętam, skąd się wzięłyposzczególne pozycje. Księgi są jak przyjaciele, nie sądzisz? Solidne, niezmienne, można na nich polegać.Jestw tym coś podtrzymującego na duchu.Wez do ręki wolumin odłożony na półkę całe latatemu, a słowa wciąż znajdziesz te same. Pojmuję znaczenie twoich słów, Celiuszu.Ale czy Cycero jest dziś istotnie tym samymczłowiekiem, którym był rok temu? Albo siedemnaście lat temu, kiedy po raz pierwszy gospotkałem? Nie rozumiem. Nowiny z Rzymu docierają tu z rzadka i z drugiej ręki, a ja słucham ich tylko jednymuchem, ale zdaje mi się, że Cycero konsul okazał się bardziej reakcyjny od Cyceronapoczątkującego adwokata.Człowiek ludu, który odważnie przemawiał przeciwko Sulli, dziśzdaje się świetnie czuć w roli sługi interesów tych samych kilku możnych rodów, którymsłużył Sulla.Celiusz wzruszył ramionami. Chyba nie o to tutaj chodzi? Myślałem, że polityka cię mierzi.Dlatego zacząłem mówićo więzach przyjazni. Widzisz, młodzieńcze, nawet gdybym pałał chęcią spełnienia twojej prośby, jeszczebym się zastanawiał.Ile masz lat? Dwadzieścia pięć. Całkiem młody.Sądzę zatem, że nie masz jeszcze żony ani dzieci? Nie. Prawdopodobnie więc nie zrozumiesz, dlaczego wzdragam się przyjąć pod swój dachkogoś takiego jak Katylina.Bez względu na okoliczności i argumenty.Porzuciłem Rzymczęściowo dlatego, że miałem dosyć ciągłego zagrożenia i przemocy.Nie z obawy o własnebezpieczeństwo; są inni, o których muszę myśleć i ich chronić.Zanim go adoptowałem, mójstarszy syn Eko był sierotą z ulicy.Zawsze potrafił dawać sobie radę, a teraz jest dorosłymmężczyzną na swoim.Z młodszym synem, Metonem, jest inaczej.Jest niegłupi i dużo wie,ale nie ma ani połowy sprytu i giętkości Ekona.Starałem się dzielić z nim jak najmniejniebezpieczeństw mojego życia.No, a moją małą dziewczynkę, Dianę, widziałeś.Onapotrzebuje największej ochrony. Ależ my nie żądamy od ciebie niczego niebezpiecznego, Gordianusie. Mówisz teraz równie szczerze, jak wtedy, gdy chwaliłeś kolację Bethesdy.Celiusz spojrzał na mnie spod ociężałych nagle powiek.Sądzę, że przywykł do osiąganiaswych celów tylko dzięki osobistemu urokowi, i nie wiedział, co począć z moim uporem.Westchnąłem ciężko: Czego konkretnie Cycero ode mnie oczekuje? spytałem.Trzeba mu zapisać na korzyść, że nie okazał triumfu na to moje ustępstwo.Twarz muspoważniała, kiedy odpowiadał: Mówiłem ci wcześniej o niebezpieczeństwie, jakie zagraża republice.Zbyłeś mojesłowa jako czystą retorykę, Gordianusie, ale fakty są dość oczywiste.Tymniebezpieczeństwem jest Katylina.Możesz gardzić pompatycznością i skorumpowaniem tego,co w Rzymie uchodzi za politykę, ale wierz mi, anarchia, którą on wprowadzi, będzie stokroćstraszniejsza. Zaczynasz wpadać w ton oratorski ostrzegłem go. Przerwij mi, kiedy znów to zrobię Celiusz uśmiechnął się z przymusem. Mówmywięc jasno.Jak wiesz, Katylina znów kandyduje na konsula
[ Pobierz całość w formacie PDF ]