[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo to odczasu do czasu odzywało się w duszy wspomnienie rozstrzygającej chwili wspomnienie bojowej pieśni i słonawo-mdłego posmaku własnej krwi,krótkiej i niespokojnej młodości, którą obudziła owa pieśń.Przypomniałsobie rozkosz walki  przeciwnicy z krwi i kości, zbójcy, którzy znienackawyciągają nóż w ciemności.Zdawało mu się, że to są owe tajemnice,dla których był wybrany, sprawy niewielkie, lecz dostatecznie ważkie,aby rozstrzygnąć je w momencie, kiedy ogarnęła go pokusa całkowitegoodwrócenia się od Boga.Zbyt ciężko jest mężczyznie, który został zdrajcąi zbiegiem, powrócić pod sztandary prawowitego pana.Tej wiosny kilkakrotnie nachodziła Olafa pokusa& Stał podwieczornym niebem, które rozpinało się nad nim, blade i niezgłębione,złotawe jeszcze po zachodniej stronie fiordu nad zrębem wzgórz.Szaratafla wody u jego stóp migotała niespokojnie.W dole, gdzie ciemnośćopadała z wolna na brzegi, jednostajnie bełkotało morze.Olaf obmył się z pierwszego brudu w kadzi przed drzwiami izby&Cokolwiek przedsięwziął, praca każdego dnia rozpoczynała się i kończyłatym, że musiał dreptać utartymi ścieżkami  z dziedzińca i znów nadziedziniec, wchodzić do domu i kłaść się na posłaniu w ciemnej komorze.I na mgnienie oka nawiedzała go pokusa: uczynić jak Judasz  czuł takpiekielną odrazę do spotkania się z tamtymi w izbie.Z początkiem zimy, kiedy przebąkiwano o wojennej wyprawie, Olafoświadczył, że tego roku wezmie ze sobą Eirika na pokład statku.Dopókiwszyscy przypuszczali, że wyprawa dojdzie do skutku, Eirik zaprawiałsię we władaniu bronią i przeglądał rzeczy, które miał zabrać ze sobą.Ale gdy potem dowiedziano się, że wyprawa spełzła na niczym, Eirikstał się jeszcze gorliwszy i rozpowiadał o wszelkich możliwościach gdyby, gdyby, gdyby& Olaf gniewał się za każdym razem, kiedy słyszałpaplanie chłopca. Inna jeszcze rzecz gnębiła Olafa: oto Eirik wiecznie śpiewał albonucił.Póki był dzieckiem, nie drażniło to ojca tak bardzo, bo chłopiecmiał taki miły i czysty głos.Teraz jednak przechodził mutację, a mimo topodśpiewywał dalej.Nie brzmiało to wcale pięknie.Pewnego dnia w południe podczas sianokosów Olaf posłał Eirikado dworu po linę do wiązania snopów.Jakoś długo nie było go widaćz powrotem.Grzmot przewalał się nad Hudrheim, nadciągała burza,ludzie uwijali się jak mogli, aby znieść przed deszczem siano do jaskini wskale, a Olaf złościł się, ponieważ musiał nosić snopy w rękach.W końcupobiegł sam na górę do domu.Na dziedzińcu Cecylia bawiła się piłką; rzucała odskakującą kulę naściany szopy i chwytała ją jedną ręką  druga wolna ręka wykonywałapodobny, lecz słabszy ruch.Ilekroć cisnęła piłkę o ścianę, podnosiławdzięcznym ruchem jasną główkę.Bothilda siedziała na ziemi iprzyglądała się zabawie.Wtem Eirik skoczył między ścianę a siostrę i złapał piłkę.Pobiegłna wzgórze, wyrzucił piłkę w powietrze i schwycił ją w biegu.Cecyliapobiegła za nim, chcąc mu ją odebrać.Parę razy Eirik udawał, że chcejej rzucić piłkę. Złap ją, no złapże!  Ale droczył się tylko.Nagle rzuciłpiłkę ponad dach domu.W tej chwili spostrzegł ojca.Podniósł liny zostawione na ziemi ipodał je Olafowi. Bardziej zgniłych nie mogłeś znalezć? Te nie są wcale zgniłe, ojcze  upierał się Eirik.Olaf wsunął stopę pod wiklinową obręcz, pociągnął linę i odrzuciłurwane końce.Eirik chciał zawrócić do szopy, lecz Olaf rozkazał mukrótko:  Poszukaj siostrze piłki  i sam poszedł do spichrza po nową linę.Wewnątrz poprzewracane było wszystko do góry nogami.Nimwyszedł, poustawiał rzeczy na zwykłym miejscu.Chciał związać liny, gdy wtem usłyszał wrzawę od strony mlecznej komory.Pani Maerta dała dziewczynkom do wylizania miskę po śmietanie.Eirik wcisnął się między nie i chciał też zlizywać śmietanę.Maertachwyciła go za rękę i wyrzuciła za drzwi.Eirik zawołał rozzłoszczony: Zachowujesz się tak, jak gdybyś ty rządziła tu, we dworze! To chybanie są twoje miski!Pani Maerta nie zwracała na niego uwagi, lecz Cecylia z uwalanympalcem w buzi pokazała bratu język.Eirik rozgniewał się jeszcze bardzieji wrzasnął: Do ciebie nie należy nic w naszym dworze, chociaż ojciec przygarnąłi żywi ciebie i tę przybłędę!W tej chwili Olaf stanął obok niego: Szkaradnie to powiedziałeś, Eiriku.Musisz przeprosić swojąopiekunkę.Eirik stał uparty i milczący mieniąc się na twarzy.W Olafie rozgorzałgniew. Proś panią Maertę o wybaczenie! Pocałuj ją w rękę!Błyskawica mignęła w granatowej otchłani nad fiordem.Olaf liczyłpółgłosem, oczekując uderzenia piorunu.Grzmot przetoczył się nadwzgórzami. No, pośpiesz się, rób, jak ci mówię, a potem przyjdz na łąkę, dosiana.Eirik stał jak wrośnięty w ziemię.Olaf przeciągnął skórzaną linęmiędzy palcami.Spokojnie i chłodno powiedział: Lata już minęły, odkąd podniosłem na ciebie rękę, Eiriku.Ale terazrób, co ci kazałem.Inaczej zakosztujesz tego tu  podniósł koniec linytrochę w górę.Eirik opuścił się na jedno kolano i prędko ucałował rękę pani Maerty.Olaf jednak poczuł w tej chwili nagle, że nie może znieść żałosnej twarzychłopca. Wziął zwój lin i prędko pobiegł na łąkę.Nie obejrzał się nawet zasynem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •