[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawały się surowsze niż zakonnice w mojej szkole.Strasznie tęskniłam za domem, bolał mnie brzuch i tak zlesię czułam, że nie mogłam jeść.W refektarzu głos niewidzial�nej wszystko widzącej zakonnicy huczał z ukrytego głośnika,dosłownie mnie paraliżując:- Carla, zjedz to! Nie próbuj oddawać jedzenia sąsiadce!Zakonnice sprawdzały, czy nie mamy we włosach wszy,i czułam się poniżona, kiedy po raz pierwszy w życiu obsypa�ły mi proszkiem DDT moje długie blond włosy.W domuprzyzwyczailiśmy się do niemal codziennego rytuału wybiera�nia gnid.To była poważna sprawa dla mojej matki.Od niejnauczyliśmy się, jak zgniatać maleńkie jajeczka i sporadycz-nie jakąś wesz uciekinierkę między paznokciami.Nasza czuj�ność, z której byliśmy dumni, powodowała, że nigdy nie uży�waliśmy trucizn.A teraz musiałam znosić mdlący zapach bia�łego proszku, mimo że próbowałam go nie wdychać.Zakonnice sprawdzały nawet, jak układamy się w łóżkach,z rękami skrzyżowanymi na piersiach, nie ośmielając się ru�szyć przez całą noc.- Nie skub koca, Carlo! Dzieci, śpijcie wszystkie na pra�wym boku, a nie na sercu.Napisałam list z prośbą o lizaki, zainspirowana przez dziew�czynkę, do której przysłano kilka lizaków na urodziny.To niedo wiary, ale moi rodzice przysłali mi pudełko czekoladek, a jaschowałam je pod materacem.Czekoladki zostały niezwłocz�nie ukradzione, a ja poczułam się okropnie oszukana.Wzdłuż całego podwórka biegł mur oddzielający chłop�ców od dziewczynek.Zza tego muru dobiegały tajemnicze,hałaśliwe głosy chłopców.Chłopców, z którymi nigdy wcześ�niej się nie stykałam.Mój świat był dotąd niesłychanie mały;nawet w szkole podstawowej dziewczynki oddzielano odchłopców.To byli dziwni chłopcy i ciekawość wzięła we mniegórę, więc któregoś dnia zajrzałam przez szparę w murze.O zgrozo! Przez tę samą szparę spoglądało na mnie oko ja�kiegoś chłopca.Uciekłam za róg, dysząc ciężko, a serce wali�ło mi jak kopyta nieujeżdżonego konia.Nie miałam jeszczesiedmiu lat, byłam za mała, by znać słowo płeć", ale mimoto podświadomie czułam, że robię coś zakazanego i miałamwyrzuty sumienia.Tego dnia na placyku zabaw poczułam się tak niedobra,że nie zdołałam się przemóc i przystąpić następnego rankado komunii świętej.Zakonnice codziennie prowadziły nasdo kaplicy, żebyśmy wzięły udział we mszy, a ja przez bliskotydzień zostawałam na swoim miejscu, kiedy wszyscy innikierowali się do balustrady przy ołtarzu.Wierciłam sięw udręce, żeby ktoś nie zakwestionował mojego osobliwegozachowania.Personel siedział w rzędach prostopadłych domojego; była to dobra pozycja, by obserwować dzieci.Byłamw takim stanie, że chybabym zaczęła krzyczeć albo zemdla-ta, gdyby ktoś zapytał mnie, dlaczego nie przystępuję do ko�munii.Ulga przyszła razem z końcem tygodnia, w dzień spowie�dzi.Chociaż najcięższy grzech, który tkwił na dnie mojej du�szy, nigdy nie mógł być mi odpuszczony, podeszłam do kon�fesjonału tak jak reszta dzieci i wyznałam wszystko inne.Jako katolicka uczennica nie mogłam nie pójść do spowiedzi:byłyśmy tam zaganiane jak owce i po prostu musiałyśmy siępodporządkować.Ksiądz chyba nie słyszał ani słowa z tego, co mówiłam.- Miałam złe myśli o chłopcach - powiedziałam mu łamią�cym się głosem.Dlaczego nie wyczuł mojego niepokoju?Dlaczego przez całe moje życie ani jeden ksiądz podczas któ�rejś z cotygodniowych spowiedzi go nie wyczuł? Czy za bar�dzo byli zaabsorbowani sobą? Kto wie, co dzieje się w umy�śle księdza słuchającego spowiedzi dziecka.Nie muszę chyba mówić, że nie przybrałam na wadze pod�czas pobytu w tym przypominającym koszary miejscu.Słowa zimny jak dobroczynność" mają dla mnie szczególne zna�czenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]