[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wy bardzo byściechcieli  zbawiać nas, nieszczęsnych.Ale my nie jesteśmy nieszczęśliwi.My nie chcemy byćtacy jak wy.Kiedy zaakceptujemy naszą sytuację, Cecylio, jesteśmy szczęśliwi.Gdybyśmytylko mogli żyć w spokoju! To wy jesteście naszym wielkim problemem.Te bezwstydnepolowania na nas, na wszystkich, którzy są odmienni.Choć dla mnie osobiście nie to jużteraz nie znaczy.Moja przyszłość.Zamilkł.Cecylia leżała bez ruchu i próbowała stłumić w sobie współczucie dla niego.W końcu powiedziała:- Tam, na wojnie, spotykałeś wyłącznie mężczyzn.Czy odczuwałeś pociąg do któregoś znich?118 - Nie - roześmiał się.- Jedyny człowiek, jaki mnie tam obchodził, to Tarjei, twój kuzyn, ale todlatego, że przypominał mi ciebie pod tak wieloma względami.- Więc ja ciebie obchodzę? - zapytała przekornie.Uścisnął jej rękę.- Przecież wiesz, że tak jest.Obchodzisz mnie jako mój najlepszy przyjaciel.Tak samozresztą jak ja obchodzę ciebie.Powinna była chyba pójść już do siebie i pozwolić mu spać, ale nie chciała utracić tegopoczucia wspólnoty, jakie wytworzyło się między nimi.- Czy naprawdę całkiem nie masz czucia w nogach?- Naprawdę.- Nic a nic nie czujesz?- Nic.Od pasa w dół jestem jak martwy.Jedyne, co czułem, to od czasu do czasu jakieśledwo zauważalne mrowienie w prawej nodze.Cecylia wsparła się na łokciu.- A więc jednak coś!- Cecylio, kochanie, to nic nie było, prawie niezauważalne odczucie! Tarjei o tym wie,powiedziałem mu, on to nazywa fantomem bólu.Pewnie słyszałaś o czymś takim.O tym, żeżołnierz, który stracił rękę lub nogę, nagle czuje ból w palcach, których już nie ma.To dziwnezjawiska, ale bardzo częste.Ja zresztą nigdy bólu nie czułem.Tylko jakieś drgnienia albodreszcze.Tak jakby mrówka chodziła po nodze, nic więcej.- Ale czy czułeś to w środku? W nodze?- O Boże, Cecylio, nie próbuj znowu mnie uzdrawiać.Czasami bywasz dość męcząca.Cecylia jednak wyskoczyła już z łóżka i stanęła w jego nogach.Zauważyła, że podłoga jestbardzo zimna, ale się tym nie przejmowała.- W prawej nodze, powiadasz?- Cecylio, proszę cię! To na nic, budzisz tylko nadzieję tam, gdzie żadnej nadziei nie ma.Ona jednak nie słuchała męża.119 - Czy mogę sobie pożyczyć twoje pantofle? Dziękuję.O, jakie wielkie, ale przyjemne dlazmarzniętych stóp!Zaczęła go szczypać w nogę, miejsce przy miejscu, od palców aż po uda.%7ładnej reakcji niebyło.- Tylko siniaków mi narobisz - skarżył się.Ale Cecylia nie zamierzała zrezygnować.- Zegnij palce! - poleciła.- Nie bądz niemądra!- Zegnij palce! Spróbuj! Przekonaj się sam, że możesz, i tak napnij wolę, żebyś mógł zgiąćpalce!Przez chwilę Alexander leżał bez ruchu.Po wyrazie jego twarzy poznawała, że naprawdępróbuje.Palce jednak ani drgnęły.Nic, najmniejszego ruchu.- Cecylio, nie męcz mnie!- Czy próbowałeś już kiedy to robić?- Czemu by to miało służyć? Tarjei nakłuwał mnie całego, a ja niczego nie poczułem.- Ale on nie prosił cię, byś zaangażował także wolę.- Oczywiście, że nie! To, co umarło, jest martwe.- W porządku.Wobec tego spróbujemy czego innego.Podniosła w górę jego prawe kolano, jedną dłoń podłożyła mu pod stopę, a drugą wspierałabezwładną nogę.- Przyciskaj stopę do mojej dłoni - poprosiła.Alexander syknął coś przez zęby pod jej adresem, ale ona, ku swemu zadowoleniu, niezrozumiała, co powiedział.- Spróbuj - poprosiła znowu.- Skoncentruj na tym całą swoją wolę.- Robię co mogę.- Nic nie robisz! Jesteś tylko na mnie zły! Wobec tego przyciskaj po prostu ze złości!- Czy ty niczego nie rozumiesz? Ja już nie mam nóg!120 - Owszem, masz! Kiedyś były długie, piękne i silne, teraz są zwiędłe i słabe jak choraroślina.Ty, który umiałeś fechtować jak młody bóg, ty, który.- Bogowie nie fechtują.- Alexandrze, spróbuj.Zrób to dla mnie! Przecież nie poprawi ci się, jeśli będziesz tylko takleżał.- Jaki ty masz interes w tym, żeby mi się poprawiło? Tylko po to, bym mógł znalezć sobienowego przyjaciela i upokorzyć cię? Czy nie byłoby dla ciebie lepiej, gdybym leżałsparaliżowany i bezradny, zdany na twoją łaskę? Przynajmniej jestem ci wierny.Cecylia puściła jego nogę.- Teraz jesteś wstrętny! Czy nie możesz sobie wyobrazić, że życzę ci jak najlepiej? Sprawiami ból patrzeć, jak leżysz tu zgnębiony i smutny.Czy to takie dziwne? Dlaczego musiszwszystko tak utrudniać, ty przebrzydły uparciuchu?Kąciki ust zadrgały mu od śmiechu.- Jesteś absolutnie wspaniała, Cecylio.Wyglądasz teraz jak piękna wiedzma z oczamipłonącymi gniewem i włosami skrzącymi się w blasku świecy.Cecylia roześmiała się także.- Przypuszczam, że jestem podobna do Sol.Kiedy czuję się tak jak ona, klnę jak woznica.Wybacz!- To ja powinienem prosić o wybaczenie.Miałaś prawo się rozzłościć.No, ale teraz możemychyba spróbować - dodał pojednawczo.Zadowolona, że Alexander chce współpracować, znowu uniosła jego nogę.wiczyli tak przez godzinę, żadnego rezultatu jednak nie osiągnęli.Z wyjątkiem tego, żekoncentracja i napięcie woli zmęczyły oboje.- Mimo wszystko jest z tego pożytek - westchnął Alexander, gdy Cecylia dała nareszcie zawygraną.- Teraz jestem tak zmęczony, że natychmiast zasnę.- Ja też.Dobranoc, Alexandrze! Tu są twoje kapcie.Ogrzane, ale i rozdeptane.Jutrospróbujemy znowu.I będziemy próbować codziennie.- Nadzorczyni niewolników - mruknął Alexander, lecz jego stosunek do ćwiczeń nie był jużtaki niechętny.121 Cecylia powstrzymała się, by go nie pogłaskać czule na dobranoc.Zdawała sobie jednaksprawę z tego, gdzie przebiega granica.Cecylia dotrzymała obietnicy.Każdego dnia przychodziła do pokoju męża, kiedy leżałjeszcze w łóżku.Szczypała go w nogę, prosiła, żeby nią poruszał i by starał się przyciskaćstopę do jej dłoni.Nic nie wskazywało na to, że starania przynoszą jakiekolwiek rezultaty,lecz ona nie ustępowała.Alexander przestał protestować, uważał widocznie, że powinien siępoddać swemu losowi.Zastanawiał się tylko w duchu, jak długo Cecylia wytrwa.Był natomiast bardzo szczęśliwy, że może jadać posiłki przy stole.I uczył się używać rąkzawsze, gdy było to możliwe.Wieczorami oboje grywali w szachy lub w jakieś inne gry, wciągu dnia robili małe wycieczki po okolicy - albo Cecylia popychała wózek, albo robił toWilhelmsen, a ona szła obok.Niekiedy zapraszali sąsiadów i przyjaciół z okolicy, by Alexander miał trochę odmiany.Tewizyty zdawały się go ożywiać, lecz potem popadał w przygnębienie.Goście rozmawiali oświecie, który przed nim był zamknięty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •