[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadbałam o to, by usiąść tuż przy drzwiach, pod którymi wlewa się pasek światła z korytarza.Wykładowca pokazuje kolejne slajdy: portret Giovanny Tornabuoni namalowany przezGhirlandala, Baldasare Castiglione Rafaela; Fray Hortensio, teolog i zakonnik sportretowany przez elGreca, z którym się przyjaznił.Za każdym razem, gdy pojawia się nowy portret, zastanawiam się: W skali od jednego do dzie-sięciu, na ile ludzie na obrazie przypominają samych siebie w prawdziwym życiu?Nie ma jak się tego dowiedzieć.Postanawiam wybrać się na studencką imprezę gwiazdkową.Słyszałam, że ma tam być repre-zentant świata o czerwonej twarzy.Jadę metrem do dzielnicy, gdzie są fajne sklepy.Przymierzamczarną aksamitną suknię, na którą mnie nie stać, i kupuję ją.Planuję zostawić metkę, unikać czerwo-nego wina i zwrócić ją następnego dnia.Przychodzę na imprezę spózniona, z nadzieją, że reprezentant świata już tam jest.Nie ma go.Rozmawiam z czterdziestoletnią kobietą ubraną w spódnicę naszywaną cekinami.Przynajmniejz tyłu; z przodu większość już odpadła.- Nosiłam tę spódnicę, kiedy występowałam z gitarą - wyjaśnia.- Chciałabym umieć grać na gitarze - mówię.- Czerwonego wina? - pyta.- Jasne.Rozmawiam z facetem, którego znam, i jego dziewczyną, która właśnie przyleciała do miasta.Facet ma uśmiech polityka i gładzi przedziałek w jej tyłku, kiedy mu się wydaje, że nikt nie widzi.Rozmawiam z kobietą o zbyt długich włosach.Wie o mężczyznie w parku.Wszyscy wiedzą.- Zastanawiałam się - mówi do mnie - czy teraz, kiedy to wszystko się dzieje, nadal chcesz pra-cować w Centrum Dokształceniowym?Nie przyszło mi do głowy, że mogłabym odejść.- Bo gdybyś chciała wziąć urlop czy coś, to mogłabym przyjąć za ciebie zastępstwo.- Nic mi nie jest - mówię.Moja praca to od jakiegoś czasu pierwsza rzecz, o którą chce mi sięwalczyć.RLTPrzygnębiona, bo facet, którego przyszłam tu szukać, facet, dla którego kupiłam kieckę, na któ-rą mnie nie stać, nie pokazał się, wymykam się, żeby poszukać płaszcza, i oto w sypialni widzę jegozielony płaszcz.To on ma go na sobie, stoi plecami do mnie.- Hej - mówię.- Hej - odpowiada.- Wychodzisz?- Nie, nie.Właśnie przyszłam po coś.Patrzy na płaszcz w moim ręku.- Odprowadzę cię do domu - mówi.- Nie wolisz zostać? - pytam.- Dopiero co przyszedłeś.- Wpadłem sprawdzić, czy tu jesteś.Wracamy do mojego mieszkania i kiedy już jesteśmy w środku, wkładam bluzę na moją suknię.- Nie rozumiem - mówi on.- Czego?- Przy innych ludziach nosisz tę suknię i tak wyglądasz, ale kiedy jest nas tylko dwoje, ubieraszsię po zęby.- Tak? - mówię.- A do czego zmierzasz?Kiedy idzie do łazienki, zdejmuję bluzę, a potem suknię i z powrotem wkładam bluzę.Wkła-dam spodnie.Zdejmuję je, wkładam spodnie od dresu.Rzucam suknię na krzesło od biurka.Potemwieszam ją w szafie, bo nie chcę, żeby zauważył metkę albo co gorsza ją oderwał.Nie spieszy się.Kiedy byłyśmy nastolatkami, któregoś razu Freddie powiedziała: Wiesz, co toznaczy, kiedy na starych filmach kobiety mówią, że idą do łazienki, żeby przebrać się w coś bardziejwygodnego? To znaczy, że wkładają sobie krążki dopochwowe".Wraca do pokoju, ma świeży oddech.- Której szczoteczki użyłeś?- Użyłem palca - odpowiada.Siada na łóżku obok mnie, a potem mnie całuje.Jego język smakuje Aquafreshem, ale wargipapierosami.- Nie wiedziałam, że palisz - mówię.- Wiem.Aż tak zle?- Nie, jest okay.Z bliska na jego twarzy widać maleńkie romby, blizny po trądziku.Może to pozostałość z cza-su, kiedy miał osiemnaście lat i brał kokę.Kiedy całuję go w policzek, moje wargi dotykają co naj-mniej dziesięciu takich rombów.- Twoja skóra ładnie pachnie - mówię.- Tak jakby mydłem.Reprezentant świata zdejmuje koszulę, spodnie; ściąga gumkę z włosów.Majtki ma koloru leśnej zieleni; ten model to skrzyżowanie między bokserkami a slipkami.RLT- Siostra kupiła mi je w Londynie - wyjaśnia.- Pracuje w Tate Gallery.- Aadne - mówię, zastanawiając się, czy on przypadkiem nie jest gejem.Kładzie mi dłoń na brzuchu, rozpościerając palce niczym rozgwiazda.Kładę mu dłoń na brzu-chu - ma brzuch piwosza.Całujemy się przez chwilę i jest nieco duszno, ale miło, a potem on mówi, że musi już iść.- Muszę wstać wcześnie i nie chciałbym cię budzić.Kiwam głową.Reprezentant świata wkładaspodnie.- Kościół - dodaje.Rankiem jadę metrem do fajnych sklepów.Suknia ma dziurę w szwie u podstawy zamka, zasta-nawiam się, czy cały czas tak było.Denerwuję się, że nie przyjmą jej w sklepie.Ale sprzedawczyni niezauważa.Nie zauważa ani dziury, ani też że suknia była noszona.Nie widzi mojej zalęknionej miny.- Proszę tu podpisać - mówi - żeby dostać zwrot.Kiedy wychodzę ze sklepu, czuję się tak, jakbym wygrała te pieniądze.Są w mojej kieszeni,ciężkie i grube.Wstępuję do salonu fryzjerskiego i płacę czterdzieści dolarów, razem z napiwkiem,żeby przefarbować moje pasemka blond na matowy brąz.- Jeśli nie chcesz być sama - mówi terapeutka - to może masz jakieś znajome, u których mogła-byś spać? Albo które mogłyby zamieszkać u ciebie?- Nie ma nikogo takiego - mówię.- Jesteś pewna?- Moja najlepsza przyjaciółka Sara mieszka w Irlandii.Moja siostra jest w Anglii.Oprócz nichtak naprawdę nikogo nie mam.Ludzie, wśród których dorastałam, są w Kalifornii.Znajomi z college'uwyjechali w większości do Providence albo Waszyngtonu; tylko ja jedna przeniosłam się do NowegoJorku.To było zaledwie we wrześniu i wszystkie kobiety, które tu poznałam, mówią mi, że nie należa-ło chodzić do tego parku.- Ja się tylko tak zastanawiałam, bo człowiek słyszy takie różne historie.- Jakie historie?- O gwałtach podczas randek - mówi terapeutka.- No tak - mówię - pani to się nasłucha.- I wtedy do mnie dociera, że to jeden z elementów ca-łego problemu.Te historie są zawsze takie same - gwałt, gwałt podczas randki, napad rabunkowy,wściekły były chłopak szukający zemsty.Nikt nie wie, co zrobić z taką historią jak moja.- Po prostu wydaje się.- zaczyna ona i wzdycha.- Co?- Wydaje się, że tych mężczyzn jest za dużo.Coś mi się tu z nimi nie zgadza.Patrzy na moją pierś.Specjalnie wybrałam za dużą bluzę bez żadnego napisu.RLT- Po prostu się zastanawiam - mówi ona - czy oni cię przypadkiem nie wykorzystują, czy niewykorzystują twojej sytuacji.Patrzę przez okno na studentów w czerwonych, granatowych albo czarnych kurtkach, którzybłąkają się po pokrytym cienką warstewką śniegu campusie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]