[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.77 Dlaczego?78 To nie jest w porządku- A widzisz! - Berni uśmiechnął się triumfująco.- A oni odładnych paru lat!- A czy oszczędności nie powinny dotyczyć wszystkich wrównym stopniu?- Ty nie wymądrzaj się, tylko bierz się do roboty.Zobacz,jaka brudna podłoga jest.- Berni uznał, że dalsza dyskusjajest zbędna.- A w ogóle to ciesz się, że masz tu pracę.- To samo dotyczy ciebie - odburknął Jurek.- Co? Ty się chcesz porównywać ze mną? Jak ci się coś niepodoba, to wracaj do tej swojej Polski.- Jeśli będę chciał, to wrócę.To nie twój zasrany interes,pieprzony żabojadzie! - ostatnie zdanie dodał po polsku.Berni nie zrozumiał co prawda dosłownie treści, ale wystar-czająco długo obracał się wśród Polaków, aby domyślić się, żew dosadnej wypowiedzi Jurka nie było nic miłego.Gdyby tennawet nic nie mówił, to już sama jego mina wskazywała na to,że pała on do Berniego uczuciami dalekimi od sympatii.- W kuchni nie wolno rozmawiać po polsku! - zaperzył sięBerni.- Zaraz to powiem szefowi.- To mów, no już leć! Na co czekasz?! Won mi stąd! - Jurekwrzasnął niespodziewanie dla samego siebie i zaakcentowałto gwałtownym wyrzutem ramienia, jakby wskazującBerniemu kierunek.Berni był wyraznie zszokowany.Wyglądało na to, że zapo-mniał języka w gębie, co u niego było raczej rzadkością.Patrzył na Jurka szeroko otwartymi oczami, cofając sięjednocześnie w stronę maszyny do zmywania.Sprawiałwrażenie bardziej przestraszonego niż zdumionego.Doskonale pamiętał przecież, jak w czasie podobnej dyskusjiRichard przyłożył mu w szczękę.Co z tego, że potemzwolniono go z pracy, skoro jemu jeszcze przez tydzieńkrwawiły dziąsła wokół obluzowanych zębów.Lepiej więcuważać, bo ten Polaczek pewnie też jest zdolny dorękoczynów.Gdyby to od niego zależało, nie przyjmowałby dokuchni takich przybłędów i wyrzutków, ale szefostwo zawszema swoje zdanie.Sally uważa, że Anglicy nie chcą pracowaćjako kejpisi.Szkoda tylko, że nie mówi, dlaczego tak siędzieje.A przecież to takie proste.Młodemu człowiekowi stądnie opłaca się pracować za najniższą stawkę godzinową, boprawie tyle samo wyciągnie z benefitów.Gdyby jednak daćmu jakieś 7-8 funtów na godzinę, to na pewno nie byłobyproblemu ze skompletowaniem załogi.Tyle tylko że wtedymniej zostałoby dla właściciela i zarządzających hotelem.Dlatego zatrudnia się Polaków i innych przybyszy zewschodniej części kontynentu.A oni, zamiast okazywaćwdzięczność, są aroganccy i bezczelni.Choćby ten George, jeszcze nie tak dawno temu pracował napart-time i jakoś sobie dawał radę, a teraz robi aferę z po-wodu głupich pięciu godzin.Po co mu w ogóle tyle pieniędzy?Jedzenia nie kupuje, bo najada się do woli w hotelu i napewno jeszcze coś wynosi w kieszeniach.Ta mała kelnerka, zktórą się prowadza, też go chyba nic nie kosztuje.Ona zresztąma jeszcze więcej kasy od niego, bo do pensji dochodzą jejtipy.Dzieci nie mają, więc po co im te funty? Pewnie chcązabrać do Polski, żeby tam pokazywać, jacy to są bogaci.Tutajpracują za minimalną pensję, ale w ich kraju podobno jestona warta cztery razy więcej niż tu.To znaczy, że będączatrudnieni na najniższej stawce, zarabiają tutaj w ciągutygodnia tyle samo, co tam przez cały miesiąc.Normalnie rajna ziemi! I jeszcze marudzą, co za naród! My God79!Jurek ścierał mopem podłogę, zerkając co pewien czas wstronę Berniego.Nie sądził, że tamten jest taki strachłiwy.Obawiał się, że rzeczywiście - zgodnie z zapowiedzią-poskarży się na niego u Terry ego.Nic jednak na to niewskazywało.Francuz z pochmurną miną pochylał się nadrozebraną maszyną do mycia naczyń i z przesadnąpieczołowitością przecierał szmatką jej wewnętrzne elementy. Kto by przypuszczał, że wystarczy na niego huknąć, a on jużpodkuli ogon pod siebie - rozmyślał nie bez ukrytejsatysfakcji.A skoro on jest taki tchórzliwy, to może warto bymu jeszcze bardziej pogonić kota.Ciekawe, co by powiedział,gdyby po zejściu do szatni zobaczył, że w kołach jego rowerunie ma powietrza? Czy odebrałby to jako ostrzeżenie, czy też79 Mój Boże!pomyślałby, że powietrze samo zeszło? Uwzględniając jegopoziom inteligencji, trzeba byłoby wyraznie zaznaczyć, że niejest to przypadek, lecz skutek zamierzonej ingerencji.A więcnie tylko spuścić powietrze, ale też wykręcić i schowaćwentyle, a w wersji bardziej brutalnej po prostu pociąć opony.Można byłoby też zablokować mu zamek w szafce odzieżowej,wkładając kawałek spinacza lub jakiegoś drutu w otwórprzeznaczony na klucz. Nie, to jest dziecinada - u Jurka odezwał się głos rozsądku.Nie warto przecież aż tak się zniżać.Berni może nawetdomyśliłby się, kto i dlaczego zrobił mu psikusa, ale czy to bycoś zmieniło? O swoje racje trzeba walczyć z otwartąprzyłbicą, nie uciekając się do działań o charakterze - nie maco ukrywać - chuligańskim.Skutek mógłby być bowiemodwrotny.Berni, zamiast potraktować doznane przykrościjako nauczkę, zapewne dążyłby do zemsty, wcale niezastanawiając się nad podłożem doznanych złośliwości.Po cozatem eskalować wzajemne animozje? Akurat teraz, kiedyrozpoczynał nowy etap życia, nie były mu potrzebne żadnekłopoty.Od kilku dni zamieszkiwali razem z Eweliną.Miała wpro-wadzić się do niego zaraz po wyjezdzie Joli i Beaty.Nie chcia-ła jednak stawiać w kłopotliwej sytuacji Rafała i Ani, którzypo jej odejściu znów musieliby płacić wyższy czynsz.Wkrótcejednak sytuacja stała się klarowna.Zupełnie niespodziewanieAnia oznajmiła, że wraca do kraju.O problemach w jejzwiązku z Rafałem mówiło się już od wielu tygodni.Nikt nieprzypuszczał jednak, że tak szybko nastąpi jego całkowityrozpad.Któregoś dnia Rafał mimochodem wspomniał, że znalazłnowe lokum, bliżej hotelu.- Całkiem niedrogo - pochwalił się.- Za ile? - zainteresował się Jurek.- Czterdzieści funa na tydzień i nic więcej mnie nie ob-chodzi.- Niemożliwe, tak tanio?- Bo to jest tylko jeden pokój.W pozostałych dwóch miesz-kają moi znajomi.- A to co innego.A co na to Ania?Rafał wzruszył ramionami i nic nie odpowiedział.- No podoba jej się, czy nie? - dociekał Jurek.- A j akie to ma znaczenie? Przecież j a tam będę mieszkałsam.- Jak to sam? A co z nią?- Ty naprawdę nie wiesz, czy głupa palisz? - Rafał spojrzałna niego podejrzliwie.- No słyszałem, że mieliście jakieś tarcia - przyznał.- Tarcia! - prychnął Rafał.- Fajnie to nazwałeś, tak łagodnie.A naprawdę to były kosmiczne awantury.W sumie cieszę się,że to się już skończyło.- Czyli co, naprawdę rozstajecie się? Po tylu latach?- A po ilu latach ty się rozwiodłeś ze swoją? Lepiej chybawcześniej przeciąć wrzód, niż czekać aż sam pęknie.Boli po-dobnie, ale za to krócej.- No nie wiem - Jurek pokręcił głową z powątpiewaniem.- Przecież codziennie będziecie się spotykać w hotelu.I co,będziecie się patrzeć na siebie wilkiem?- Nie będziemy się spotykać.Ania wraca do Polski - odparłkrótko.Godzinę pózniej tę zaskakującą wiadomość potwierdziłaEwelina.- Słyszałeś, że Ania odchodzi z Sheratona?- Tak, Rafał mi wspominał - przyznał.- Trochę się nawetzdziwiłem, że tak nagle.- Wiesz, ona przeżyła ostatnio spore załamanie.- To aż tak zle między nimi było?- To nie tylko o to chodzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]