[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie słyszała gwara dookoła, nie dostrzegała przechodzących ludzi.Myślała o słowach Cyganki.Czy pogodzi się z siostrą? Mężczyzna? Mówiła o Francisie, czy o.Williamie Westonie? Zmierć.Pożałowała,że zgodziła się na wróżby.Przecież to tylko zabobon! Rozsądne kobiety nie wierzą w takie bzdury, a ona wszak dotakich się zalicza.Nie będzie wcale przejmować się tym,co usłyszała.Gdy po chwili otrząsnęła się, starej już nie było.Postanowiła zapomnieć o wszystkim.Ojej! Zakupy! W rzeczysamej czyha na nią wielkie niebezpieczeństwo.Awantura,jeśli nie przyniesie sprawunków na czas!Nabyła wstążkę i kilka par rękawiczek dla lady St Au-by, zwalczając pokusę kupienia sobie jedwabnych pończoszek.I po co jej takie fatałaszki? Potrzebowała grubych,wełnianych pończoch, które chroniłyby ją przed dokuczliwym zimnem panującym w domu St Aubych.Czyż nigdy już nie będzie mogła choć trochę pofolgować swej kobiecej próżności? Przeszła w kierunku jatek i straganówz warzywami.Wybierała najtańsze kawałki mięsa i pod-więdłe warzywa, gdyż z doświadczenia wiedziała, że teściowa zbesztają za szastanie pieniędzmi i oskarży o podkradanie reszty.Pod wpływem impulsu kupiła sobie jabłko i zaczęła jeść je na ulicy.Zaraz miała tego pożałować,gdyż za rogiem ujrzała panią Eddington-Buck, obserwującą ją niechętnym spojrzeniem z przeciwnej strony ulicy.Ta wscibska matrona z pewnością szybko doniesie o tymprzestępstwie lady St Auby.Annabella westchnęła.Spontaniczność nie przyniosła jej dziś nic dobrego.Ulicą zbliżała się ku niej gromadka spacerowiczów,śmiejąc się i gawędząc wesoło.O dziwo była to CarolineKilgaren, wsparta na ramieniu wicehrabiego Mundella,panna Hurst idąca za nimi z sir Williamem oraz pannaMundell, która zamykała pochód.Na widok uśmiechniętejpanny Hurst, zwróconej ku sir Williamowi, Annabella zastygła na chwilę, po czym chciała czym prędzej umknąć,było już jednak za pózno.Caroline powitała ją wesołymokrzykiem.- Annabello! Cóż za miła niespodzianka! Zaszliśmydo twego domu, a tymczasem znajdujemy cię tutaj!- Piękny dzień! - zawtórował jej wicehrabia.- Przespaceruje się pani z nami?- Jest taką samą atrakcją, jak jakiś jarmarczny okazwybryku natury - syknęła panna Hurst do panny Mundell.Annabella oblała się ognistym rumieńcem i nawet Caroline spuściła oczy.W pełnej zażenowania ciszy rozległ się pozbawionywszelkich emocji głos sir Williama.Tylko jego błękitneoczy patrzyły lodowato.- Czy spotkamy się dziś wieczorem na koncercie, paniSt Auby?- Obawiam się, że nie.- wyjąkała Annabella.LadySt Auby była głucha jak pień i nie znosiła wieczorków muzycznych.- O ile wiem, teściowa ma inne plany na wieczór.- Szkoda.- Sir William uśmiechnął się do niej ciepło.- Może jednak da się pani namówić na przechadzkę?W innych warunkach bardzo chętnie spędziłaby trochęczasu w jego towarzystwie, ale w tej chwili pragnęła tylkozniknąć wszystkim z oczu.Zimny wzrok panny Hurstspoczął na wyładowanym koszu na sprawunki, z któregowłaśnie wysunęły się wołowe ogony.Annabella przełożyła kosz na drugie ramię i rzuciła sir Williamowi spłoszonespojrzenie.- Jest pan bardzo uprzejmy, ale muszę wracać.Mamtysiąc spraw na głowie.Pospieszyła ulicą, nie oglądając się za siebie, bardzoupokorzona.Była przekonana, że uznali ją za nieokrzesana wieśniaczkę.Czy ona nigdy nie zmądrzeje? Teraz jużna pewno nie będą chcieli mieć z nią nic wspólnego.- Mundell i całe jego towarzystwo zawróciło ci w głowie, ty głuptasie! - Lady St Auby, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach i drapieżnym błyskiem w ptasich oczach,stała w wyłożonym kamieniem korytarzu domostwaw Taunton, przyglądając się z niemałą satysfakcją, jak An-nabella szoruje podłogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]