[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jasne, pójdziemy na spacer albo zrobimy wspólnie obiad.- Wybieram to drugie, bo jestem bardzo głodna.- Wspaniale, zatem czekam na ciebie.Inga przywiozła sok porzeczkowy.Obie lubiły jego prosty, cierpkawy smak -nieuchronnie kojarzył się z wsią, z kulkami czarnych owoców, obrywanymi łapczywie latem.- W naszym ogrodzie rosła czarna porzeczkawspomniała Rosemarie.- Gdy byłaś mała, zrywałaś owoce, a ja ci mówiłam, że jak będziesz je jadła, niezachorujesz na serce.Pamiętasz?- Tak, pamiętam - powiedziała Inga, wycierając kąciki ust językiem.- Tak, i tamten ogród też pamiętam.Na środku rosła lipa.I takie rośliny dziwnepamiętam, pokrzywione, jakby puchate, z drobnymi zielonymi igiełkami.- To asparagusy, wszyscy we wsi je mieli.Do ślubu mi mama sukienkę nimiprzystroiła! - roześmiała się Rosemarie.- Dziś już się tak nie robi na pewno, nawet na polskiej wsi.- Zapewne nie, ale wtedy tak było.To było inne życie.- Czy to znaczy, że nie jesteś szczęśliwa, że żyjesz tutaj, w Niemczech?- Nie, kochanie, ale to znaczy, że mam w sercu wiele ciepłych wspomnień tamtegokraju.Ja wiem, że pewne chwile już nie wrócą.Coraz częściej o tym myślę, że cośprzeminęło nieuchronnie, a ja próbuję to jeszcze ocalać w zapachach albo smakach, jak naprzykład w tym soku porzeczkowym.A potem poszły obie do kuchni i przygotowały obiad.Towarzyszył im szum radia,brzęk naczyń i cicha rozmowa.- Wiesz, Helga przyniosła mi pewną gazetę.Jest w niej wspomnienie napisane przezHelenę Kres, gospodynię w dawnym dworze w Pustnicku.Chciałabym, byś je przeczytała -odezwała się Rosemarie już przy poobiedniej herbacie. - Oo, to może być ciekawe.Czy jest coś o naszej rodzinie?- Niewiele.Jest parę słów o twojej babce Hildzie i jej nieszczęśliwym małżeństwie.Podała Indze gazetę, ta schowała ją do torby, nie zaglądając nawet, po czym wróciłado stołu.- Mamuś - zwróciła się do Rosemarie polskim zdrobnieniem - wkrótce z Ludwikiemustalamy datę ślubu.- Zwietnie.Cieszę się!- Oj, chyba niezbyt się cieszysz.Przecież wiem, że nie na rękę ci moje małżeństwo zLudwikiem.- Cieszę się, bo mam nadzieję, że tak jest dobrze dla ciebie.Nie ja z nim będę żyła.- Ale mogłabyś mnie wspierać, cieszyć się moim szczęściem!- Kochanie, cieszę się tym, że ty się cieszysz.I nie mów, że cię nie wspieram, poprostu mam swoje zdanie o nim i niezbyt dobre przeczucia.Inga zamieszała herbatę małą łyżeczką, popróbowała.Trzeba posłodzić.Zielonaherbata lekko gorzknieje, a wtedy cukier okazuje się jedynym panaceum na tę nieprzyjemnądla niej goryczkę.- Inga, jesteś już dorosła, masz swoje czterdzieści lat.Ale to nie znaczy, że to ostatnidzwonek, że nic się już w twoim życiu nie wydarzy.Po prostu uważam, że Ludwik nie jestdobrym towarzyszem na resztę życia.Czy na pewno wiesz o nim wszystko?Inga spojrzała na matkę czujnie.Czyżby się domyślała, że ją zdradził? Czy matkizawsze muszą mieć intuicję, jakiś szósty zmysł, którym posługują się w chwilachdecydujących o życiu ich dzieci?- Mamo, nigdy się nie wie o nikim wszystkiego - powiedziała wolno, żeby wybadać,czy matka wie, czy była to tylko jej asekuracja.- Jasne, ale mam złe przeczucia.On jest taki.Kiedyś, wiosną, widziałam go, szedłkoło ratusza.Z jakąś koleżanką, blondynką.Zmiał się do niej i patrzył tak, jak patrzy nakobietę zafascynowany nią mężczyzna.Może to była tylko koleżanka?.- Mamo.- Inga domyślała się, o jakiej kobiecie mówi matka.Ale to przecieżprzeszłość, mówił, że się rozstali, że to, co było między nimi, nic nie znaczyło.- Ingo, ja wiem, że to świetny facet, przystojny, elegancki, z manierami.Ja towszystko rozumiem.Ale to jego nieszczere spojrzenie nie daje mi spokoju, mam złeprzeczucia.Chwilę milczały obie.Było to milczenie zawieszonych w powietrzu słów i myśli.Czuło się, że oto między tymi kobietami dojdzie do ważnych wyznań. - Mamo, wiem, że z kimś się spotykał - powiedziała wreszcie Inga, nie chcąc dłużejukrywać prawdy przed matką.Ręka Rosemarie zatrzymała się powietrzu w momencie, kiedy sięgała po nóż, byukroić kawałek ciasta.- Jak to, z kimś się spotykał? ty mówisz o tym tak zwyczajnie, spokojnie? Inga, kiedyto było?! Zdradził cię?! Wybaczyłaś mu?!- Mamo, nie męcz mnie, proszę.- Wciąż z nim jesteś, mimo że cię oszukał?! - Jej głos stał się donośniejszy, bardziejstanowczy.- Wybaczyłam mu, bo uważałam, że tak będzie dla nas lepiej - usprawiedliwiała sięInga cicho.- Od początku miałam złe przeczucia, od początku wiedziałam, że to nie jestmężczyzna dla ciebie! - Rosemarie, wyraznie zdenerwowana, mówiła tym swoimstanowczym, donośnym głosem, jak wtedy, gdy rozstawała się z Gustawem.- Jak go tylkospotkam, to z nim porozmawiam!- Nie, nie rób tego!- Nie pozwolę, by ten niedojrzały amant zmarnował ci życie!- Nie mów tak.Nie masz prawa.Bo może gdybyś wtedy wybaczyła zdradę ojcu, tobylibyśmy normalną rodziną?! Myślisz, że to dobrze nie mieć ojca?- Akurat to wiem.Też nie miałam ojca.- odpowiedziała wolno matka.Zabolało.Inga dotknęła swoimi słowami miejsca wjej duszy, które wciąż bolało, pozostałoniezabliznione latami rozpamiętywań i przemyśleń.Zapadła cisza.Ani Rosemarie, ani Inga nie wiedziały, co mają teraz powiedzieć, jaksię zachować.Obie były zranione na swój sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •