[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Podziwiam twojego ducha, panno Bell, alenarobisz sobie kłopotów.Powiedziałem przecież, 565/692że zrobię wszystko, co konieczne, żeby pomóc swo-jej córce, i mówiłem poważnie. Cheeseburger.Frytki.Shake czekoladowy.Naszpikował mnie jeszcze większą liczbąelektrod, które były podłączone do dziwnie wy-glądającej maszyny, i przekręcił włącznik.Poczułam, jak przebiegają przeze mnie wolty,ostre, gorące i żarłoczne.Otworzyłam usta, żebykrzyknąć.Ból skończył się tak szybko, jak się zaczął.Próbując rozpaczliwie wciągnąć tlenw pozbawione powietrza płuca, spojrzałam na swo-jego dręczyciela. Przykro mi, że musiałem to zrobić, ale samajesteś sobie winna.Na szczęście dla ciebie jestemgotów spróbować jeszcze raz.Czy któryś z twoichprzyjaciół odznacza się zdolnością nadprzyrod-zonego zdrowienia? Pizza  rzuciłam ochrypłym głosem.Marszcząc czoło, Kelly przekręcił włącznik.Ból trwał tym razem dłużej, serce dosłowniezatrzymało się na chwilę, zanim ruszyło ponowniez własnej woli.I tak to się odbywało.On zadawał pytaniedotyczące zabójców i ich zdolności, a ja wymieni-ałam nazwę jakiejś potrawy  jeśli mogłam akurat 566/692mówić.Byłam święcie przekonana, że mój mózgprzypomina papkę. Proszę się skupić, panno Bell.Przekręciłam głowę w stronę Kelly ego.Zamierz-ał mnie złamać i jeśli chodzi o ciało, dopinałswego, ale tak naprawdę tylko pogłębiał mojądeterminację. Jeśli nie chcesz mówić w tej chwili o zabójcach,to nie będziemy, ale nie skończyliśmy jeszcze nadzisiaj.Widzisz, wysłałem pewnego człowieka,żeby cię schwytał.Zastrzelił Halima Bendariego,a ktoś inny zastrzelił jego kierowcę.Od tej pory niemiałem od niego żadnych wiadomości.Wieszprzypadkiem, co się z nim stało? Poszukaj go& w swoim tyłku.Wysunął szczękę  i przekręcił włącznik.Fotel trząsł się, poruszany siłą moich dreszczy,ból był dojmujący, skręcał wnętrzności i wnikałw samą duszę.Kelly zamierzał mnie zabić.Czy mo-gło być inaczej? Po chwili nawet moja skóra za-częła wibrować i nie przestała, kiedy wyłączyłmaszynę.Odnosiłam wrażenie, że kości mam takkruche, jakby mogły lada chwila pęknąć.Zdawałosię, że moje płuca wypełnia zamiast powietrzapotłuczone szkło.Każdy oddech przypominałagonię. 567/692Ocknęłam się, kiedy Kelly poklepał mnie popoliczku.Musiałam zemdleć. Dosyć na dzisiaj  oznajmił z głębokim westch-nieniem. Jutro będziemy kontynuować.Mamnadzieję, że wykażesz się większą chęcią dowspółpracy.Chyba przycisnął mnie bardziej, niż zamierzał. Lasagne.Spaghetti.Chleb czosnkowy.Skrzywił się. Nie chcę tego robić, ale przywiążę twoją przyja-ciółkę do stołu.I każę ci patrzeć, jak wstrzykuję jejtoksynę.Zaczniesz mówić, zanim wbiję w nią pier-wszą igłę?Potwór! Obnażyłam zęby, żałując straszliwie, żenie mogę zrobić nic więcej.Odsunął mi wilgotne włosy z czoła, wiedząc, żeudało mu się dotrzeć do poziomu, którego nie mo-gła dosięgnąć maszyna. Jutro znów utniemy sobie pogawędkę.Jeśli zaw-iedziesz mnie tak jak dzisiaj, posłużę się chorą jużKatherine Parker.Wiedział.Wiedział, że jest chora, a mimo to byłgotów ją wykorzystać.Nie potrafiłam udzwignąć choćby kilograma swo-jej wagi i musiałam zostać odwieziona do klatki nawózku.Chciałam zapewnić Kat i Reeve, że nic mi 568/692nie jest, ale gdy tylko wylądowałam na podłodze,pchnięta przez strażników, pochłonęła mnieciemność.* & tak mi przykro  mówił jakiś męski głos.Roz-poznałam go.Wzbudzał we mnie gniew.Gniewdostatecznie silny, by wyrwać mnie siłąz głębokiego snu, jedynej rzeczy, która pozwalałami nie odczuwać bólu wciąż uporczywie obecnegow moim ciele.Zamrugałam, spoglądając oczami szklistymi odprzemęczenia i wysiłku, jaki musiały znosić.Przykratach naszej klatki stał Ethan, błagając Reeve,by wybaczyła mu udział w naszym porwaniu.Gniew się spotęgował, dodając mi sił.Warcząc jakzwierzę, którym mogłam stać się w każdej chwili,rzuciłam się na kraty.Próbowałam go chwycić,zamierzając zdusić w nim życie  i śmiejąc sięjednocześnie.Cofnął się poza zasięg moich rąk.W naszą stronę ruszyli czym prędzej dwaj ludziew kitlach, żeby go najprawdopodobniej osłonić, alewstrzymał ich gestem uniesionej dłoni, oni zaśprzystanęli i szybko wrócili do swoich zajęć.Ob-ciągnął sweter, trzymając się w bezpiecznej 569/692odległości od naszej klatki, by uniknąć powtórkitego, co się przed chwilą wydarzyło. Ty to zrobiłeś!  wrzasnęłam, zaskoczonadzwiękiem swojego głosu.Tak, wrzasnęłam, aledało się słyszeć jedynie szept. Zabiję cię.Zatłukę. Pozwól mi wyjaśnić  poprosił, jego twarz byłarównie udręczona jak ton. Błagam. Oszczędz sobie.Nie ma czego wyjaśniać.Patrzył przez chwilę na Reeve, jakby szukającchoćby odrobiny miękkości. Człowiek, który jest właścicielem tego wszys-tkiego, to mój ojciec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •