[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.22222Tego wieczoru jemy greckie sałatki i ciepły, chrupiącychleb w restauracji jednego z większych hoteli.Naglepodchodzi do nas kelner z butelką szampana.- Wyrazy uszanowania od panów siedzących przystoliku w rogu - mówi kelner, pokazując ręką nad mojągłową i kłaniając się nisko.Odwracam się i dostrzegam ciemnowłosych mężczyzn ooliwkowej cerze, którzy siedzą pod tak bujnym i zielonymdrzewem, że wyglądają jak aktorzy na tle scenografiiteatralnej.Wyglądają na facetów po trzydziestce.Większość z nich ma na rękach drogie zegarki.Odsłaniająbiałe zęby w uśmiechu, wznosząc kieliszki.Kat, Sin i ja wznosimy w odpowiedzi nasze kieliszki dowina, a tymczasem kelner ustawia przed nami wysokiekieliszki do szampana.- Czy powinnyśmy podejść do nich i podziękować? -pytam.- Czy tak właśnie nakazuje etykieta? - Nieprzypominam sobie, kiedy ostatnio ktoś wysłał do mnieRSkelnera z trunkiem.Zresztą nawet jeśli w ogóle tak sięzdarzyło, to był to pewnie plastikowy kubek z piwembeczkowym.- Pieprzyć etykietę - mówi żartobliwym tonem Sin.- Wkońcu i tak zależy im tylko na tym, żeby nas przelecieć.-Śmieje się jak wariatka i dolewa nam wina, podczas gdykelner nalewa szampana.Zdaję sobie sprawę, że Lindsey jest już mocno podpita.Merlot sprawił, że znów spogląda surowszym okiem namężczyzn.Tym razem jednak ma to wszystko charakterbardziej żartobliwy.Jej stosunek do przedstawicieli płciprzeciwnej to teraz coś w rodzaju: faceci są do niczego,ale jestem pewna, że znajdę kiedyś takiego, który mi sięspodoba.223Kat również nie wyrywa się do męskiego stolika.- To bardzo miło z ich strony - mówi, sącząc szampana- ale nie sądzę, by nasza tam obecność była konieczna.Lindsey chwyta kieliszek do wina w jedną rękę, a doszampana w drugą i wznosi oba nad głowę.- Toast! - ogłasza.Kat i ja również podnosimy kieliszki i czekamy na ciągdalszy, ale Sin nic nie mówi, tylko wciąż trzyma obakieliszki, lekko przechylone, nad swoimi lśniącymi,ciemnymi włosami.Jestem pewna, że zaraz się obleje.- Mów, Sin.Za co wypijemy?- Nie mówiłam wam? - Uśmiecha się szeroko, jakbymiała jakiś sekret.- Po powrocie zadzwonię do Pete'a.-Stawia kieliszki na stoliku i trochę wina wylewa się naobrus.- Naprawdę? - Kat pochyla się i stuka swoimkieliszkiem w oba kieliszki Sin.- Tak.- Sin wypowiada to słowo z naciskiem.Potemjeszcze je powtarza: - Tak.- No cóż, w takim razie ja także podejmę odważny krok- oznajmia Kat.- Hm.- mówię.- Tylko czy my chcemy o tymRSsłuchać? Nie ma to przypadkiem jakiegoś związku zwazeliną?- Nie.- Cmoka z niezadowoleniem i wymierza milekkiego kuksańca w rękę.- To ma związek z moją mamą.- Nagle Kat poważnieje.- Powiem jej o Hatterze.Sin i ja klepiemy ją po plecach, mówiąc jej rzeczy wrodzaju: „Bardzo dobrze", „Słusznie".- Powinna wiedzieć, prawda? - mówi Kat.Kiwamyzgodnie głowami.- Jeśli próbował się dobrać do mnie, równie dobrzemoże mieć jakiś romans.Znów kiwam głową i widząc, że nadarzyła siędoskonała okazja, wyznaję:- Myślę, że mój tata ma romans.- Co? - dziwi się Kat.- Nie! Niemożliwe!224Kat i Sin są wielkimi fankami mojego ojca.Zresztąwszyscy go uwielbiają.To jeden z tych beztroskichfacetów, którzy koszą trawnik sąsiada tylko dlatego, żeakurat mają pod ręką kosiarkę.Mówię przyjaciółkom o komentarzach mamy na tematpóźnych powrotów taty do domu, o wiadomości na jegoautomatycznej sekretarce i o awansie pani Hamlin.- Wyciągasz tak daleko idące wnioski z powitania naautomatycznej sekretarce? - dziwi się Sin, przewracającostentacyjnie oczami.Nagle traci równowagę i omal niespada z krzesła.Odsuwam od niej jej kieliszek z winem.- Ona ma rację - mówi Kat.- Musisz podejść do tejsprawy bardziej na luzie.- A jaka może być inna przyczyna? - pytam.- Bylimałżeństwem przez dwadzieścia osiem lat.Coś musiałodoprowadzić do tego rozstania.- Zadręczysz się na śmierć tymi spekulacjami.-Lindsey odrywa kawałek chleba i zaczyna nim machać dokelnera.- Możemy prosić o jeszcze jedną butelkę wina?Później znów lądujemy w Barze Skandynawskim, gdziejak zwykle spotykamy się z dwójką Kennedych, Jenny i jejangielskim towarzystwem.Ta noc to istne szaleństwo,RSmieszanka stołków barowych, butelek piwa i głośnejmuzyki do trzeciej nad ranem, kiedy to Sin niczymSzczurołap z Mykonos wyciąga całą zataczającą się grupęz baru i prowadzi do naszego hotelu, a potem wąskimkamiennym korytarzem do basenu.Pokazuje go z dumnieuniesioną głową, jakby sama go wykopała i napełniławodą.Prawie wszyscy wchodzą do basenu, niektórzy wcałym ubraniu, inni - jak Sin - w bieliźnie.Ja stoję najego brzegu, śmiejąc się z opowieści Jenny o jakimśfacecie, który próbował poderwać ją tej nocy, wysyłającdo niej kelnera z gyros.W pewnym momencie Sin i Kat wychodzą z basenu,ociekając wodą, w samych majtkach i stanikach, ipodkradają się do mnie na palcach.225- Nie - protestuję i wyciągam przed siebie ręce, cofającsię nieco.- Już mnie raz dzisiaj wrzucono do basenu.- Właśnie, że tak! - mówi Sin.Chwytają mnie.Kat zaciska mocno dłoń na mojej ręce,śmiejąc się wariacko.Sin popycha mnie lekko, otwierającusta, z których wydobywa się triumfalny okrzyk.Pozwalam im się wepchnąć do błękitnej toni basenu iprzypomina mi się, co to znaczy mieć dobre przyjaciółki.Gdy następnego ranka schodzimy schodami na dół, Sintrzyma obiema rękami głowę, jakby ta mogła w każdejchwili spaść z jej ramion na podłogę.Na dole natykamysię na panią i pana Gianopolous, właścicieli hotelu,którzy udzielają nam ostrej reprymendy zaprzyprowadzenie tak późno gości, a zwłaszcza zakorzystanie wtedy z basenu.- Koniec pływanie w nocy - oświadcza stanowczo paniGianopolous, miętosząc swoją szarą, bawełnianąspódnicę.- Koniec na golasa.Uśmiechamy się i przepraszamy, nie chcąc, by naswyrzucono i skazano na kolejną morderczą wędrówkę pomiasteczku.Gdy pani Gianopolous wraca do kuchni, panGianopolous, mężczyzna w wieku około siedemdziesięciuRSlat, z mniej więcej sześcioma włosami na czubku głowy,posyła nam szelmowski uśmieszek.- Na golasa okej - zapewnia, a potem kładzie palec naustach i dodaje: - Wy tylko cicho następny raz.Tego dnia wypożyczamy na plaży skutery wodne.Sin ija trzymamy się blisko brzegu na wypadek, gdybymusiała zwymiotować całe wino, które wypiła zeszłejnocy.Natomiast Kat wypływa od razu na otwarte morze,żeby „zaczerpnąć nieco świeżego powietrza".Potem jemylunch przy jednym ze stolików ze słomianymi parasolami,a później leżymy przez kilka godzin na plaży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •