[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sędziauśmiechnął się słabo. Dla ludzi liczą się symbole.Powinieneś o tym wiedzieć.Powiewająca flaga, sztandary iwerble, to wszystko rozpala wyobraznię i sprawia, że rzecz, o którą walczymy, staje siębliższa.Popatrzył na budynek delegatury.Z okna wychodzącego na ulicę wypełzły kłęby dymu. Więc jednak jesteś posłuszny instrukcjom. Pokiwał głową. Kazałeś spalićarchiwum, żeby nikt nie dowiedział się o sprawkach Rzeczypospolitej? Stajesz się nieprzyjemny  skwitował oschle naczelny inspektor.Na widok płomieni, które poczęły wydobywać się z okien, żołnierze ruszyli w stronębudynku. Stać!  Sędzia zdecydowanym gestem zatrzymał szereg. %7łegnaj, Janie  powiedziałpospiesznie. Mam nadzieję, że mimo wszystko zachowasz dobre wspomnienia z Morąga.Choć pewnie nigdy już się nie zobaczymy, chciałbym, żebyś wiedział, że zawsze uważałemcię za doskonałego prawnika.Kociemba skinął głową. %7łegnaj, Gotfrydzie.Być może jeszcze się spotkamy.Mam nadzieję, że wtedy nie będąstały za mną tysiące żołnierzy.Pięć samochodów opuściło wolno teren delegatury.%7łołnierze utworzyli żywy mur,chroniący je przed atakiem wzburzonego tłumu.Trzy policyjne kobuzy ruszyły w eskorcie zakolumną.Czwarta Delegatura Rzeczypospolitej przestała istnieć. Rozdział 8Marienburg20 maja 1957 rokuW sali obrad Sejmu Komturialnego panowała grobowa cisza.Czterdziestu posłów,skupionych przy oknach, spoglądało z przerażeniem na tłum mieszczan maszerującyDominikanerstrasie*.Dziesiątki ludzi podążały na rynek, gdzie odbywał się właśniecałkowicie spontaniczny wiec, popierający ogłoszoną przed kilkoma godzinami mobilizację.Napięcie już od rana zdawało się niemalże krystalizować w powietrzu.Około pierwszej wnocy mieszkańców osiedli położonych na obrzeżach miasta obudził odgłos setek silników,dobiegający od strony pobliskiej autostrady.Długa kolumna wojskowych pojazdówosiemnastego regimentu  Marienburg zmierzała na zachód  ku pobliskiej granicy.Wzmocnione siły policyjne patrolowały miasto, szczególnie w rejonie szóstej delegatury.Nietrudno było zauważyć, iż policja nie tyle pilnuje delegatury, co raczej blokuje ją,uniemożliwiając urzędnikom jej opuszczenie.W telewizji i radiu, zamiast normalnychprogramów i audycji, nadawano tylko na okrągło Heldenlied*  starą pieśń powstańców,którzy niemal dwieście lat temu stanęli do walki o wolność Zakonu.Dopiero o ósmej ranospiker Knigsberga drżącym ze wzruszenia głosem zapowiedział nadzwyczajny komunikat,który wygłosić miał Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego.Wszelki ruch zamarł.Ludzie zezdumieniem słuchali niezwykłych słów.Zakon, po stu osiemdziesięciu pięciu latach niewoli,wypowiadał posłuszeństwo swojemu ciemiężycielowi.Choć już od dłuższego czasu krążyłyplotki i snuto domysły, że coś się dzieje, to jednak nikt nie przeczuwał tak niespodziewanegoobrotu spraw.Godzinę po ogłoszeniu mobilizacji ogarnięci euforią mieszkańcy miasta poczęli sięgromadzić pod siedzibą Sejmu.Choć minęło południe, budynek pozostał milczący.Nieruchomi niczym kamienne posągi strażnicy nie dopuszczali nikogo w pobliże bramy.*niem.ulica Dominikańska*niem.Pieśń bohaterska  hymn Związku Mieszczańskiego skupiającego spiskowców, którzy 18 stycznia 1772roku wystąpili przeciwko Rzeczypospolitej. Podniosły nastrój powoli dawał pola niepewności.Nagle przez tłum przebiegła wieść, że narynku wywieszono listy pospolitego ruszenia.Marszałek Sejmu, Otto von Kamiński, odsunął się od okna i wolnym krokiem wszedłpomiędzy fotele.Usiadł ciężko, objął głowę rękoma, jakby dobiegający z ulicy gwar drażniłdo niepomiernie. Mój Boże! Czy ktoś może mi powiedzieć, co tu się dzieje?!  Skarbnik Komturii, JanPałko, powiódł przerażonym wzrokiem po twarzach zebranych. Nie widzisz?  Marszałek nawet nie drgnął. Ci idioci ogłosili właśnie powstanieprzeciwko Rzeczypospolitej. Przecież to szaleństwo! Mistrz oszalał!  Skarbnik nie potrafił zachować nawetpozorów spokoju. Rzeplici wyślą przeciw nam wojska!Von Kamiński nie odpowiedział, tylko zerknął w stronę Naczelnego Sędziego Komturii,Gustawa Naumanna, który, o fotel dalej, przeglądał z roztargnieniem poranne wydanielokalnej gazety. Wiesz, co dzieje się w terenie? Zdążyłem dotrzeć tylko do Reichenau*, ale to, co zobaczyłem, wystarczy  odparłposępnie sędzia. Jak to wygląda? Nie najlepiej. Naumann odłożył gazetę i skrzywił się z niechęcią. Ludzie przyjęliwystąpienie Mistrza z entuzjazmem i chcą walczyć.Biedni głupcy.Jest wprost niemożliwe,żeby do tego stopnia zapomnieli, jak potężne siły stoją za Wisłą. Cieszą się i chcą walczyć?  Marszałek uśmiechnął się gorzko. Nie minie tydzień, aarmia Rzeczypospolitej stać będzie pod Knigsbergiem.Ilu z nich zginie? Stracimy wszystkoto, co osiągnęliśmy do tej pory. Potarł nerwowo czoło. Przeklęci dranie! Wiodą naród kuprzepaści! Uspokój się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •