[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MARGRABIA: Wiesz pani, że to nie jest zbyt pięknie? Jesteś bogatą; one w niedo-statku; i nie ofiarujesz im bodaj łyżki zupy od czasu do czasu!PANI DE LA POMMERAYE: Myślałam, że lepiej mam zaszczyt być znaną panumargrabiemu.Miłość użyczała mi niegdyś zalet, obecnie przyjazń użycza przywar.Zapra-szałam z óiesięć razy, nie zdoławszy ich ściągnąć ani raz jeden.Wzbraniają się odwieóaćmnie, wskutek swoich osobliwych pojęć; kiedy ja bywam u nich, muszę zostawiać pojazdna rogu ulicy i przemykać się w najskromniejszym oóieniu, bez różu i brylantów.Nietrzeba się zanadto óiwić ich oględności; fałszywa plotka wystarczyłaby, aby odwrócićde is dide ot Kubuś fatalista i jego pan 64 od nich serce osób dobroczynnych i pozbawić je pomocy.Tak, margrabio, snadz czynićdobrze musi baróo wiele kosztować&MARGRABIA: Zwłaszcza dewotów&PANI DE LA POMMERAYE. Skoro najlżejszy pozór wystarczy, aby zwolnić odtego.Gdyby wieóiano, że się nimi interesuję, powieóiano by zaraz: są pod opieką panide la Pommeraye, nie trzeba im niczego& I oto przepadły jałmużny.MARGRABIA: Jałmużny!PANI DE LA POMMERAYE: Tak, panie, jałmużny!MARGRABIA: Pani je znasz i zmuszone są żyć z jałmużny?PANI DE LA POMMERAYE: Znowuż, margrabio, wióę, że mnie już nie kochaszi że część twego uznania przepadła wraz z tkliwością.Więc gdyby te kobiety były na łasceswej parafii, któż ci powiada, iż to z mojej winy?MARGRABIA: Przepraszam, pani, przepraszam stokrotnie; zbłąóiłem.Ale dlacze-góż odsuwać życzliwą pomoc przyjaciółki?PANI DE LA POMMERAYE: Ach, margrabio, nam, luóiom światowym, niełatwojest zrozumieć delikatne skrupuły tych dusz zranionych przez życie.Nie czują się w prawieprzyjęcia pomocy od kogokolwiek.MARGRABIA: Ależ to znaczy odjąć nam najlepszy sposób czynienia pokuty za naszeszalone marnotrawstwa.PANI DE LA POMMERAYE: Wcale nie.Przypuszczam na przykład, iż margrabiades Arcis tknięty jest współczuciem; czemuż nie użyczy swej pomocy za pośrednictwemrąk baróiej godnych?MARGRABIA: I mniej pewnych.PANI DE LA POMMERAYE: To możliwe.MARGRABIA: Powieó mi, pani, gdybym im posłał z jakie dwaóieścia ludwików,czy mniemasz, że by odmówiły?PANI DE LA POMMERAYE: Jestem tego pewna; i czyż odmowa zdałaby ci sięprzesadną ze strony matki posiadającej tak uroczą córkę?MARGRABIA: Czy wiesz, że miałbym pokusę odwieóić je kiedy?PANI DE LA POMMERAYE: Chętnie wierzę.Margrabio, margrabio, miej się nabaczności: oto poryw współczucia baróo coś nagły i baróo podejrzany.MARGRABIA: Jak bądz się rzeczy mają, czy sąóisz, że by mnie przyjęły?PANI DE LA POMMERAYE: Z pewnością nie! Twoja pyszna karoca, stroje, służba,dodaj do tego piękność młodej osoby, czyż trzeba więcej, aby dostarczyć strawy gadaniomsąsiadek i zgubić te kobiety?MARGRABIA: Martwi mnie pani; to pewna, iż nie mam tego zamiaru.Trzeba siętedy wyrzec chęci pomocy i wióenia?PANI DE LA POMMERAYE Tak Sąóę.MARGRABIA: A gdybym przesłał moją pomoc za pośrednictwem pani?PANI DE LA POMMERAYE: Nie dosyć jestem przekonana o jej czystych inten-cjach, aby się tego podjąć.MARGRABIA: Ależ to okrucieństwo.PANI DE LA POMMERAYE: W istocie, okrucieństwo.MARGRABIA: Cóż za óieciństwo! margrabino, żartujesz chyba.Młoda óiewczyna,którą wióiałem jeden jedyny raz w życiu&PANI DE LA POMMERAYE: Ale należąca do niewielkiej liczby tych, których sięnie zapomina, gdy się je raz wióiało.MARGRABIA: To prawda, że ta twarz niełatwo się zaciera w pamięci.PANI DE LA POMMERAYE: Strzeż się, margrabio; gotujesz sobie zmartwienia:wolę cię od nich chronić, niż po nich pocieszać.Nie sądz tej osoby miarą tych, któreznałeś; to zupełnie inna parafia; takich ani się nie kusi, ani uwoói, ani się nie da do nichzbliżyć, ani zechcą słuchać, słowem, nie ma z której strony ugryzć.Tu margrabia przypomniał sobie nagle jakąś pilną sprawę, zerwał się z krzesła i wyszedłzamyślony.Przez dosyć długi czas nie minął ani óień, by margrabia nie odwieóił pani de LaPommeraye; ale zjawiał się, siadał i trwał w milczeniu; pani de La Pommeraye mówiłacały czas sama; po kwadransie margrabia wstawał i odchoóił.de is dide ot Kubuś fatalista i jego pan 65 Następnie zaszła przerwa trwająca blisko miesiąc, po upływie której się pojawił, alesmutny, melanchol3ny, zmieniony.Margrabina wióąc go, rzekła:  Jak pan wyglądasz!co się z panem óieje? Czyżbyś cały ten czas spęóił w jakim lubym gniazdku?.MARGRABIA: Na honor, niemalże tak.Z rozpaczy rzuciłem się w najobrzydliwsząrozpustę.PANI DE LA POMMERAYE: Jak to? z rozpaczy?MARGRABIA: Tak z rozpaczy!&To rzekłszy, zaczął przechaóać się wzdłuż i wszerz nie mówiąc słowa; podchoóił kuoknu, spoglądał w niebo, przystawał przed panią de La Pommeraye; szedł ku drzwiom,wołał swoich luói, którym nie miał nic do powieóenia, odsyłał ich, wracał; podchoóiłznów ku pani de La Pommeraye, która zajęta haem nie zwracała nań uwagi; chciałmówić, nie śmiał; wreszcie ulitowała się i rzekła:  Co się z panem óieje? Nie pokazujeszsię miesiąc; naraz zjawiasz się z miną człowieka wykopanego z grobu i błąóisz niby duszapotępiona.MARGRABIA: Nie mogę dłużej wytrzymać, muszę pani wyznać wszystko.Zająłemsię żywo córką jej przyjaciółki; czyniłem wszystko, co się zowie wszystko, aby o niej za-pomnieć; i im więcej dokładałem starań, tym baróiej musiałem pamiętać.Ta anielskaistota prześladuje mnie; błagam, chciej mi pani oddać ważną przysługę.PANI DE LA POMMERAYE: Jaką?MARGRABIA: Koniecznie, muszę koniecznie ją wióieć i to za twoją pomocą.Pu-ściłem w ruch szpiegów.Jedyna droga, jaką odbywają, prowaói z domu do kościołai z kościoła do domu.iesięć razy zjawiłem się pieszo na ich droóe; nie spostrzegłymnie nawet; wystawałem pod drzwiami bez skutku.Z ich łaski stałem się rozpustnymjak szympans, pózniej nabożnym jak anioł; nie chybiłem mszy ani razu od dwóch tygodni.Ach! droga przyjaciółko, co to za twarz; jakaż ona piękna!&Pani de La Pommeraye wieóiała o tym. To znaczy  rzekła  iż uczyniwszywszystko, aby się uleczyć, nie poniechałeś niczego, aby się utwieróić w szaleństwie, i żeten ostatni zamiar lepiej ci się powiódł?MARGRABIA: Tak, powiódł się, nie umiałbym opisać do jakiego stopnia.Czyż nieulitujesz się nade mną i czy nie będę ci winien szczęścia oglądania jej?PANI DE LA POMMERAYE: Rzecz jest trudna i jeśli się jej podejmę, to podjednym warunkiem; mianowicie, iż zostawisz te nieszczęśliwe w spokoju i przestaniesz jedręczyć.Nie będę ci taić, iż pisały do mnie z rozżaleniem o twoim prześladowaniu; otolist&List dany margrabiemu do przeczytania ułożony był wspólnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •