[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Helen spojrzała na nią wyrozumiale.- Dziwne, ja sobie to samo powtarzałam na temat Alaina.Pomyślała,że widocznie Helen jest niepoprawną romantyczką, ale nie było powodu,żeby nie mogły się zaprzyjaznić.Przyjęła więc zaproszenie do ich williniedaleko książęcej rezydencji.- Alain ma często dyżury w pałacu, więc mamy także dom w Solano.Musisz nas tam też odwiedzić - nalegała Helen.Allie nie chciała jej rozczarować, więc przemilczała, że nie mazamiaru jechać do Solano z książęcą świtą.Przy odrobinie szczęścia, jejobowiązki zakończą się wcześniej.- Dziękuję za zaproszenie.- Nie robię tego ze zwykłej uprzejmości.Jesteś teraz ulubionąpacjentką Alaina.Zależy mu, żebym się tobą zaopiekowała.- To bardzo miło, chociaż trudno mnie nadal traktować jak pacjentkę -powiedziała Allie z uśmiechem.- Przyjechałam przemęczona, a walka zpodwodnym wirem była ponad moje siły.Jednak teraz jestem już całkiemzdrowa.Helen spojrzała na nią krytycznie.- Dla mnie jesteś zbyt blada i o wiele za szczupła.Gestem zatrzymałaprzechodzącego kelnera i wmusiła nią kolejną pyszną kanapkę.- Dopilnuję, żeby Lorne nie zamęczył cię pracą.- Jest na odwrót - zaprotestowała.- Moje obowiązki zajmują niewieleczasu.Mam wyrzuty sumienia, że pracy jest tak mało.80RS- Słyszałam od Alaina, że stanowczo za dużo czasu spędzaszzamknięta w pracowni.Allie westchnęła.- To prawda, dużo maluję, ale to był główny powód mojego przyjazduna wyspę.Nie planowałam pracy u księcia, choć opieka nad Norim sprawiami dużą przyjemność - dodała.- Słodkie dziecko - zgodziła się Helen.- Szkoda tylko, że.Przerwała, co wzbudziło ciekawość Allie.- Czego szkoda?- Chciałam powiedzieć, że jest trochę samotny.Allie skinęła głową.- Też mi się tak wydaje.Chcę dziś poprosić Lorne'a, żeby pozwoliłzaprosić dzieci do zabawy z Norim.- Nie zdziw się, jeśli nie będzie zachwycony - powiedziała Helenzatroskanym głosem.- Dlaczego? Spędza z dzieckiem dużo czasu, ale jako nauczycielkauważam, że czterolatek potrzebuje towarzystwa rówieśników, nie tylkodorosłych.- Niewiele wiesz o małżeństwie Lorne'a, prawda? -zapytała Helen,pozornie bez związku.- Tylko kilka szczegółów.- Może powie ci więcej.Sądzę, że nie zgodzi się na dzieci w willi.Tonie jego trudny charakter, ale.Nim Allie zdołała dowiedzieć się więcej, zagrała orkiestra i zjawił sięLorne.- Czy można prosić?81RSAllie poczuła się onieśmielona.Goście opuścili środek sali woczekiwaniu na tańce.Było oczywiste, że nikt nie zacznie przed księciem.Czuła na sobie wzrok wszystkich obecnych.- Nie tańczę zbyt dobrze - szepnęła mu do ucha.- Ani ja - przyznał z uśmiechem - jednak nikt nie ośmieli siękomentować.Objął ją, nie pozwalając na dalszy opór.Przez chwilę tańczyli sami,lecz Allie już po minucie przestała zwracać uwagę na tłumekprzyglądających się im gości.Czuła dotyk Lorne'a, ciepły i silny, taki, jaksobie wcześniej wyobrażała.Rzeczywiście nie był wytrawnym tancerzem,ale poruszał się z naturalnym wdziękiem, co rekompensowało technicznebraki.Jej tańczyło się lekko i łatwo, jak nigdy dotąd.- Dobrze się bawisz? - zapytał serdecznym tonem.Skinęła głową.- Zauważyłem, że zaprzyjazniłaś się z Helen Pascale.- Szybko można ją polubić.Jest sympatyczna.- Nie to, co twój pracodawca - skomentował.Spojrzała mu w oczy.Niemogła sobie wyobrazić, że można go po prostu lubić albo nie lubić.Jakomężczyzna pełen namiętności, wywoływał bardziej zdecydowane uczucia.- Podobno jesteśmy dziś na równych prawach - przypomniała.Skinął głową.- Jako równa, powiedz, o czym myślisz?- Dobrze jest odzyskać wolność choćby na jedną noc.- Czy wolność jest dla ciebie aż tak ważna? Gdy jesteś przyzwyczajonamyśleć tylko o sobie, trudno znieść narzucone ograniczenia.To było niesprawiedliwe.Wyprowadził ją z równowagi.82RS- Masz na myśli mnie czy twoje małżeństwo? Zcisnął ją mocno.Spojrzała znacząco na jego rękę.Zdałsobie sprawę, co robi i zwolnił uścisk.- Jedno i drugie.Bunt jest waszą cechą narodową.Australijczycy tobuntowniczy naród.- Zawsze buntujemy się przeciwko niesprawiedliwej władzy.- Czyli uważasz, że nie powinnaś zostać ukarana? %7łe byłemniesprawiedliwy?Uniosła brodę.- Nie zrobiłam niczego strasznego.Od niepamiętnych czasówkobietom zdarzało się spoliczkować mężczyznę.- Ale nie władcę - odpowiedział przesadnie miłym głosem.- Innymi słowy: niby jesteśmy równi, lecz jeśli jesteś z królewskiejrodziny, jesteś nietykalny, tak?Muzyka ucichła.Lorne podziękował Allie ukłonem.- Rozumiem, że masz do mnie zastrzeżenia jako do władcy, ale chybanie jako do mężczyzny?Spojrzała na niego bez słowa.Ujął ją za ramię i poprowadził w stronędrzwi wychodzących na taras.Wieczorny lekki wiaterek przyjemniechłodził jej rozgrzane policzki.Zatrzymali się przy drzwiach.Zastanawiała się, czy Lorne miał rację imogłaby się z nim lepiej porozumieć, gdyby nie był księciem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]