[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przerobić na padlinę.%7łyć!Razwijar nie zaczął biec, nie próbował się uchylić, przecież ani jedno, ani drugie nie mogłouratować go na wąskiej dróżce ponad przepaścią.Zamiast tego obrócił się w miejscu i uderzyłswoim ładunkiem o skałę.Ze wszystkich sił zapragnął swobody nieznanego potwora.Jedno jajorozbiło się z mokrym, płaszczącym dzwiękiem.Zapaliły się sznurki.Skorupa pękła na drobne kawałki, wysnuł się gęsty, czarny dym.Czworonożna istota na ścieżce zastygła tuż przed skokiem, a Razwijar rzucił koromysło iodskoczył na sam skraj ścieżki nieomal ześliznąwszy się ze skalnej półki. Spomiędzy kawałków skorupy, z sadzy i popalonych włókien sznurka wygramoliła się larwaogniewuchy.Gdyby Razwijar wcześniej wiedział, co nosi na ramionach, nie spałby tak spokojniena omszałej podłodze we Wschodniej Ciemnicy, Dręczyłyby go koszmary.I tym bardziejdziwnym, wręcz niemożliwym zdawało się, że to  właśnie to  może komukolwiek podlegać.Czworonożna istota cofnęła się.Dziko i strasznie krzyknął jezdziec, błysnęło słońce na jegoklingach& Zabij!  Razwijar na nic nie liczył.Po prostu chciał żyć i walczył o życie jak mógł.Poczwara ogniewuchy wzbiła się w powietrze, rozłożywszy ostre skrzydła, pokryte sadzą.Zapachniało żarem, Razwijar padł na kolana, zakrywając twarz łokciami, czując, jak trzeszcząmu włosy na głowie.Razwijar nie chciał patrzeć, a jednak widział.Czworonożna istota zamachnęła się kindżałami,a jezdziec powtórzył jej ruch, ale ani jedno z czterech ostrzy nie sięgnęło celu.Larwa uniosła sięnad nimi, dał się słyszeć trzask, jezdziec wypadł z siodła i upadł na drogę.Czworonożna istota wostatnim porywie ostrożnie starała się zdjąć z siebie hełm, lecz także runęła, przytłaczając ciałojezdzca ciężką, nadmierną tuszą.Poczwara uniosła się wyżej, Razwijar z całej siły pragnąłutrzymać w sobie nadzieję, że teraz odleci, ukryje się  ale potworne zwierzę osiadło nawielkim kamieniu.Złożyło na grzbiecie skrzydła jak dłonie i zdawało się wpatrywać wRazwijara, chociaż nie miało głowy ani oczu.Zapragnął stać się częścią zbocza.Znieruchomieć.Stać się kamieniem. Ej!Z góry nadbiegł jeszcze jeden nadzorca.Najwidoczniej usłyszał rumor i pośpieszył sprawdzić,co się dzieje.Omal nie strącił ze ścieżki Razwijara.Zatrzymał się, wybałuszył oczy, spoglądającto na larwę ogniewuchy, to na trupa Rodżiego pośrodku drogi, to na dwa straszne ciała czworonoga i jego jezdzca.Zawrócił i wrzeszcząc, rzucił się do ucieczki, a po chwili jego krzykpodchwyciły inne głosy&Poczwara nie ruszyła się z miejsca.Siedziała dalej, modlitewnie złożywszy skrzydła nagrzbiecie.Kiedy zza czwartego zakrętu ścieżki bezszelestnie wynurzyły się jeszcze dwie czworonożneistoty z jezdzcami na grzbietach, a Razwijar, zobaczywszy ich, w przerażeniu przypadł do drogi.W tym momencie larwa rozpostarła się jak serpentyna i zaatakowała.* * *Wydawało się, że minęło kilka godzin, a tymczasem słońce tylko odrobinę opuściło się nadgórami.Stał na ścieżce na trzecim zakręcie, skąd znakomicie był widoczny wąwóz.Widział jakpo przeciwległym stoku ucieka, lekko pokonując nieprzystępne zbocza, oddział jezdzców naczworonożnych istotach.Trzem z nich już nigdy nie będzie dane skakać po górach, napadać naniewolników i nadzorców.Ciała dwunożnych i czworonożnych trupów leżały nieopodal,Razwijar bał się na nie patrzeć.Ocalałe jajo ogniewuchy ugrzęzło w szczelinie przy drodze.Larwa jak przedtem siedziała nakamieniu i nie można było mieć najmniejszej wątpliwości, że jest posłuszna Razwijarowi.A onstał przed nią, sparaliżowany świadomością swojej niezaprzeczalnej władzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •