[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewno zdjął część bandaży.- Czy masz jeszcze więcej oparzeń na ciele? - usiłowałapowstrzymać drżenie głosu.- Nie.Dobrze się czuję.Nie martw się.Spojrzała mu w oczy.- Rhys, ocaliłeś mi życie.Nie znam dzielniejszego człowieka odciebie.Policzki mu pociemniały.- Nie mów tak.Zrobiłem to, co każdy by uczynił na moimmiejscu.Uśmiechnęła się wzruszona zakłopotaniem Rhysa i dotknęładłonią jego policzka.- Jesteś po prostu takim przeciętnym, zwykłym bohaterem, tak?Zamknął oczy, ujął jej dłoń w swoją i przycisnął do ust.- W moim postępowaniu nie było nic bohaterskiego.Musiałemcię stamtąd wydostać.Musiałem.Gdybyś umarła, ja nie mógłbymdłużej żyć.Nie wiedziałaś tego?Była do głębi wstrząśnięta, jej palce drżały w uścisku jego dłoni.- Rhys.- Gdy otworzyła zamglone oczy, nie mogła zapanowaćnad płaczem.205RS - Od trzeciego roku życia byłem samotny, nie, do diabła, całeżycie byłem sam.Myślałem, że to we mnie tkwi przyczyna tego zła idlatego nie zasługuję na miłość.Iris i Graham, tak, oni oboje dali midużo uczucia, ale przecież mieli własne życie, własne rodziny.Idopiero tobie stałem się naprawdę potrzebny.Ale bałem się cięutracić.Jesteś taka młoda, możesz mieć każdego mężczyznę, jakiegotylko zapragniesz.- Ja pragnę ciebie - przerwała zdławionym głosem.- Wiem - odparł.- Z jakichś niezrozumiałych przyczyn ty mniepragniesz.I ja pragnę ciebie.Jesteś mi potrzebna, Angelique.Nikt miciebie nie odbierze - dodał żarliwie i stanowczo.Ucałował wnętrze jej dłoni.Jak widzisz - ciągnął dalej jużbardziej spokojnym tonem - wcale nie byłem bohaterem.Nigdy wżyciu nie zachowałem się bardziej egoistycznie.Nie zważając na łzy płynące jej po policzkach, pogłaskała go potwarzy.- Kocham cię-powiedziała cicho.- Kocham cię, Angelique - pochylił się i znowu ją pocałował, poczym uśmiechnął się niepewnie.- Za to uratowanie twego kota byłorzeczywiście heroicznym wyczynem - zażartował.Pewnie chciałrozładować nastrój powagi i wzruszenia, jaki ich ogarnął.- Jak mogłeś wracać do płonącego domu! - Angie popatrzyła naRhysa z wyrzutem.- To nie był żaden heroiczny wyczyn, to byłagłupota.Co za pomysł, ryzykować życie dla kota.206RS - Ale to twój kot - odparł krótko.- A poza tym wiedziałem, żeKratka ukryła się niedaleko wyjścia.Rzeczywiście, nie powinna mieć do niego pretensji, skoro byłamu tak ogromnie wdzięczna.Na myśl o straszliwej śmierci wpłomieniach jej ulubionego zwierzątka przeszedł ją dreszcz.- Rhys, bardzo ci dziękuję.Za nic nie chciałabym narażaćtwojego życia, ale tak bardzo się cieszę, że Kratka wyszła z tej opresjicało.Uśmiechnął się i pokazał jej dłoń, na której widać było ślad pozadrapaniu.- Szkoda, że kotka nie podzielała twojej wdzięczności.Obłędnieprzestraszona ukryła się pod krzesłem i absolutnie nie doceniła megogestu, kiedy ją stamtąd wyciągałem.Czy słyszałaś kiedyś, żeby kotkaszlał? Ona kaszlała i przeklinała na przemian przez całą drogę.Angie zaciekawiona tym stwierdzeniem chciała unieść głowę,lecz w porę przypomniała sobie, że przy najmniejszym ruchu ból sięwzmaga.- Kratka przeklinała? - powtórzyła z niedowierzaniem.Rhys niemiał zwyczaju fantazjować.- Wręcz potoczyście - skinął poważnie głową.- Czy jesteś pewien, że nie mówisz o sobie?- No, ja też się dołożyłem - przyznał.Wstał i okrył Angiestarannie prześcieradłem.- Kochanie, widzę, że jesteś zmęczona.Może spróbujesz trochę się przespać?207RS Nie sprzeciwiała się, bo prawdopodobnie musiała fatalniewyglądać.- Dobrze - powiedziała potulnie i bez powodzenia usiłowałaułożyć się wygodniej.Jęknęła cicho z bólu.- Zaraz poproszę o środki przeciwbólowe - oznajmił stanowczo.-Inaczej nie wypoczniesz.- Nie, Rhys, nie.Lecz on już nacisnął dzwonek, a jego spojrzenie wskazywało, żenie warto się spierać.Więc zrezygnowała z westchnieniem, bo jejmężczyzną, którego koleżanki z pracy nazywały dyktatorem, byłznowu w swoim żywiole.Potrafił ukryć dość łatwo takie cechy swegocharakteru, jak łagodność i miękkość, jeśli uważał, że przeszkadzająmu w osiągnięciu celu.Angie w zadumie przymknęła oczy.%7łycie z takim człowiekiemnie będzie łatwe.Okazało się wprawdzie, że gdy chce, potrafiprzyznać się do swych najskrytszych uczuć, lecz zapewne minie dużoczasu, zanim będzie je bez oporu wyjawiał.Ale ona nie zamierza gozmieniać ani na jotę, nawet gdyby miało jej się to udać.Kochatakiego, jaki jest.To był jej Rhys.Na zawsze.Następnego dnia rano jedna z pielęgniarek przyniosła Angieniedzielną gazetę, myśląc zapewne, że jej pacjentkę zainteresuje jedenz zamieszczonych tam artykułów.Angie zabrała się do czytania.Najpierw zamieszczono rzeczowąrelację o wybuchu ulatniającego się gazu w jej domu, co wykazało208RS dochodzenie.Następnie opisano z najdrobniejszymi szczegółamidramatyczną akcję podjętą przez jednego, z najbogatszych i znanychw Birmingham biznesmenów dla uratowania narzeczonej zezniszczonego i płonącego domu.Autor artykułu podkreślił przy tym,że przemysłowiec zjawił się tam o tak póznej porze.Wreszcie podałinformację, że narzeczoną jest córka finansisty z Bostonu, NolanaSt.Clair, który za unikanie płacenia podatków i inne malwersacjezostał skazany na karę więzienia.Po meczącej nocy ten artykuł nie nastroił Angie najlepiej donowego dnia.Koło południa rozdzwonił się telefon stojący na stoliku przyłóżku, Telefonowały po kolei Gay, Daria i June, żeby dowiedzieć się osamopoczucie Angie i zapytać, czy czegoś nie potrzebuje.Potemzadzwoniła Kim, która w trakcie rozmowy - na uporczywe naleganiaMickeya - musiała mu oddać słuchawkę.Chłopczyk najpierw zapytałAngie o zdrowie, po czym bardzo poważnie ją zapewnił, że otoczyKratkę najtroskliwszą opieką, dopóki jej pani nie wróci ze szpitala.Po zakończeniu ostatniej rozmowy Angie zaczęła rozmyślać oswych nowych przyjaciółkach.Na pewno wszystkie już wiedziały,kim był jej ojciec, a mimo to wcale się w stosunku do niej niezmieniły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •