[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wierzę w to, żebyłam pusta i czekałam, żeby ktoś mnie wypełnił.To było zadanie Dana.Wierzę również, że to mógłby być ktoś inny, że nie jest namprzeznaczony tylko jeden człowiek w całym wszechświecie, że innymężczyzna też mógłby znalezć sposób ńa to, żeby mnie wypełnić.Wierzęw to, ale cieszę się, że zrobił to Dan.Dan otworzył mi oczy.Mógł tojednak zrobić tylko dlatego, że były gotowe, żeby się otworzyć.Stałam pod prysznicem, aż woda zrobiła się zimna, a moje ciałopokryła gęsia skórka.Miękkość szlafroka i ręcznika, który okręciłamsobie na włosach, sprawiła, że wszystko jeszcze bardziej wydawało mi sięsnem.I jak para na lustrze, którą starłam, żeby spojrzeć na swoją twarz wposzukiwaniu oczywistych oznak wewnętrznej przemiany.Oczywiście nic nie zobaczyłam.Moje oczy nie zaczęły naglebłyszczeć nowym blaskiem, zmarszczki wokół nich nie zniknęły.Kącikimoich ust same z siebie ni z tego, ni z owego nie uniosły się w górę.Usiadłam nago na łóżku, żeby rozczesać włosy, wygładzić splątania,żeby grzebień bez przeszkód pokonywał trasę od szczytu głowy aż posame końce włosów.Ten ruch, niemal hipnotyczny w swej prostocie ipowtarzalności, zmysłowy, uspokoił mnie.Miękkość narzuty, ciepłonocnego powietrza wlatującego przez okno, ledwie słyszalnepociągnięcia grzebienia we włosach - to wszystko spowiło mnieswoistym kokonem.Sprawiło, że stałam się świadoma.Posmarowałam skórę pachnącym balsamem i wślizgnęłam się wmiękką piżamę.Włosom pozwoliłam swobodnie opaść na ramiona.Każda część mojego ciałabyła senna, rozluzniona.Kilka minut leżałam na łóżku, wpatrując się wspękania na suficie, i po raz pierwszy ich nie liczyłam.Tworzyłam obrazyz nieregularnych linii.Ptak.Profil kobiety.Zegar.Coś się we mnie zmieniło.Nie potrafiłam opisać tego słowami.Po razpierwszy od wielu lat nie czułam się tak, jakbym stała za zamkniętymidrzwiami, przerażona, że za chwilę się otworzą.Nadszedł czas nazmiany.Moje ciało i mój umysł trwały w błogostanie, unosiły się na fali tychnowych myśli, ale mój żołądek wyburczał, że nie jest zadowolony.Otrząsnęłam się z letargu i zeszłam na dół, żeby go nakarmić.Od chwilikiedy wróciłam do domu, minęło kilka godzin.Zrobiło się ciemno.Wkładając zamrożone danie do mikrofalówki, usłyszałamprzytłumione krzyki zza ściany, którą dzieliłam z Ossleyami.Byłam wich domu, zanim kupiłam swój.Wtedy stał jeszcze pusty.Jego układ byłlustrzanym odbiciem mojego.Wybrałam ten, ponieważ był w lepszymstanie, ale do dziś pamiętam to uczucie: byłam w obydwu domach, wjednym, a zaraz potem w drugim.To było jak deja vu albo jak przejście nadrugą stronę lustra.Zabrzęczała mikrofalówka.Za ścianą zrobiło się głośniej.Coś w niąuderzyło tak mocno, że obrazek wiszący nad moim stołem lekko sięzachybotal.Chwilę pózniej mój wzrok przyciągnął ruch w okienku wy-chodzącym na trawnik.Trawnik wielkości znaczka pocztowego.Niewiele myśląc, podeszłam do okna. Kuchenne drzwi Ossleyów otworzyły się z impetem i złoty prostokątświatła oświetlił ich ogródek.Chwilę pózniej stanął w nim Gavin.- Ostrzegałam' cię! - Pani Ossley wrzeszczała z tylnej werandy.-Sprzątaj swoje pieprzone śmieci albo wszystko wyrzucę.Do cholery!Dennis będzie tu za piętnaście cholernych minut i nie chcę, żeby twojeśmieci walały się po całym domu!Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam, jak się wyraża, i nagle zdałamsobie sprawę, że zachowuję się jak ukrywający się za opuszczonymiroletami wścibscy sąsiedzi, którymi zawsze pogardzałam.Odsunęłam sięod okna, ale wciąż wszystko widziałam.Wciąż słyszałam krzyczącąpanią Ossley.Kolejne uderzenia i pacnięcia.Coraz więcej rzeczywyfruwało przez drzwi i lądowało na trawie.I wtedy zobaczyłam, co tobyło.Książki.Ta suka wyrzucała książki.Jedna z nich trafiła Gavina w ramię iłopocząc kartkami, spadła na ziemię.Pochylił się, żeby ją podnieść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •