[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Za Serbię!. odrzekł hajduk. Ha!.więc dobrze.chodzmy.Dwie postacie męskie wysunęły się spod czereśni i wnet w cieniach znikły; trzecia pozo-stała, a w krzakach odezwało się cichego, tłumionego płaczu łkanie.Tego jednak ostatniegonie słyszał nikt.Jedyny człowiek, Hadżi-Petar, który by go usłyszeć i znaczenie jego zrozu-mieć mógł, pogrążony był w myślach o wojnie.za Serbię.82 ROZDZIAA DWUNASTYSPRAWIEDLIWOZ TURECKAPrawdę Milenko powiedział.Nim się rozwidniło, on i towarzysz jego byli już daleko, li-cząc odległość nie miarą długości, lecz miarą bezpieczeństwa.Odsunęli się od Jagodyny otyle, że pościg turecki straszny być dla nich nie mógł, tym bardziej że Turcy nie ścigali ichwcale.Kajmakan pogoni nie wysłał i poszukiwań nie zarządził dla dwóch powodów; raz dla-tego, że się o ucieczce Marka dowiedział za pózno, po wtóre dlatego, iż dostał wiadomości,które tak były ważne, iż wytrąciły mu całkowicie z myśli i pamięci jakiegoś tam włóczęgę.Dozorca więzienia około dziesiątej rano przypomniał sobie dopiero, że w apsie siedzi wię-zień jeden.Nie dziw  troskliwość jego odnosiła się do więzienia innego, które się nie wy-próżniało nigdy i w którym pakowano ludzi jak śledzi.O tych pamiętał; o Marku zapomniał.szczęściem nie na wieki.Przypomniał sobie, jak powiadam, około dziesiątej, napełnił wodądzban gliniany, wziął bochenek chleba czarnego i poniósł apsownikowi strawę codzienną.Gdyby to nie był Turek prawowierny, to by się był zdziwił bodaj trochę, znalazłszy klatkępróżną.Wyznawca proroka oglądał wszystkie kąty, zajrzał do framugi, opatrzył ściany idrzwi, przekonał się, że najmniejszego nigdzie nie było uszkodzenia, chleb i wodę zabrał,wyszedł i więzienie zamknął.Przed konakiem spotkał kir-Kostę.Pozdrowili się wzajemnie sawałachajresem i Grek zapytał: Cóż ptaszek? Co za ptaszek? A tenże przybłęda, którego przyprowadzono od Jewty-bakalina?Turek ręką machnął. Co?. zawołał Grek. Nic.Jakby go nie było nigdy.Kir-Koście ręce opadły bezwładnie.Osłupiał.Lecz się wnet uśmiechnął sam do siebie.Pochwili sposępniał i coś do siebie sam mówił.Snadz w umyśle jego krążyły i zmieniały sięprzypuszczenia różne, których nie udzielał dozorcy więzienia, wiedząc o tym, że prawowierninie zabawiają się głupstwami takimi, wierzą bowiem jedynie w czyny dokonane.Pod wzglę-dem tym dyplomacja mogłaby z nich wzory brać.Przypuszczenie?.co ono warte wobecczynu!.Więzień uciekł  rzecz skończona.Dozorca więzienie zamknął, klucz za pas wetknąłi byłby o zdarzeniu tym nie powiedział nikomu, gdyby go był kir-Kosta nie zapytał.I to bo-wiem jeszcze stanowi jedną z właściwości powagi muzułmańskiej, ażeby nie gadać nie będącpytanym.Kir-Kosta struł się niemal wiadomością, przez dozorcę mu udzieloną.On, umiejący takdobrze obojętność udawać, tym razem zapanować nad sobą nie umiał. Powiedzieć kajmakanowi, czy nie powiedzieć? Zauważyć atoli potrzeba, że aniżeli okajmakanie więcej go myśl o kajmakana małżonce dręczyła.Zrazu wydało się mu, że to Fat-ma-hanem była tej zagadkowej ucieczki sprawczynią.Zastanowiwszy się jednak głębiej, ode-pchnął przypuszczenie to jako nieprawdopodobne; nie umiał jednak sformułować innego.Biłsię z myślami na próżno.Na słońce spojrzał.Słońce było wysoko.83  Uciec musiał przede dniem.jest więc już od godzin sześciu przynajmniej w drodze.Ajeżeli z miasta nie wyszedł? Głową kręcił, miarkował. Nie ukrył się ani u Jewty-bakalina, ani u Hadżi-Petara.Nie będziemy atoli wszystkichkir-Kosty przypuszczeń powtarzali wiedząc z góry, iż były one strzelaniem na wiatr.Poprze-staniemy więc tylko na powiedzeniu, że człowieka tego zacnego mina podobną się stała dominy psa gończego, który trop zgubił i wiatru złapać nie może.Stał przed konakiem, laseczkąw ziemi dłubał, głowę to podnosił, to spuszczał i dziwnej tej sprawy wątku uchwycić nie byłw stanie.I byłby tak stał, kto wie jak długo, gdyby nie dwa zdarzenia, następujące jedno podrugim, jak następują po sobie dwie zwrotki pleśni jednej.Naprzód z powietrza zwiały się mu w słuch wyrazy następujące: Będę u Ormianina pachnidła kupowała.Obejrzał się  nie było nikogo.Zapytał: Kiedy? Między trzecim a czwartym namazem.Kir-Kosta się uśmiechnął.Następnie rozległ się w powietrzu odgłos wrzasku dzikiego, połączonego z mocnym z ba-toga trzaskaniem. Iiii!.hiii!.Paf.paf. Tatar. mruknął kir-Kosta do siebie.Tatarami nazywają w Turcji gońców pocztowych, jeżdżących z kałauzem (przewodni-kiem).Towarzyszący takiemu gońcowi kałauz obowiązany jest krzykiem wielkim i paleniemz długiego harapa dawać znać o przejezdzie jego, ażeby mu wszyscy z drogi umykali.Obec-nie Tatarzy jeżdżą w dniach oznaczonych, pełniąc regularną służbę pocztową.W epoce po-wieści naszej jezdzili wówczas tylko, kiedy były ważne jakie do przesłania wiadomości.Krzyki i trzaskanie coraz to się zbliżały i niebawem przyłączył się do nich odgłos tętentukopyt końskich, wnet potem z głównej ulicy wypadło na rynek jezdzców kilku na koniachspienionych, zmierzając wprost do konaku.Z konaku wysypała się naprzeciwko nich cała podrzędna służba administracyjna.Jezdzcy byli od stóp do głowy kurzawą okryci.Kurzawa grubą warstwą osiadła im naodzieży i orężach, na policzkach i brodach  tylko oczy spod turbanów świeciły.Temu, co naczele jechał, połyskiwał na piersiach niszan z brylantami, oznaka godności wysokiej. To nie Tatar prosty. rzekł kir-Kosta półgłosem. To czausz.Rzeczywiście, był to czausz wielkiego wezyra.Służba, poskoczyła do tręzli i strzemion.Ten konia przytrzymał, ów ramię podawał; przy-sunięto pieniek stojący pod ścianą konaku i dostojnik spuścił się z siodła, na rękach zniesiony.Udał się do musafirłyku, gdzie na niego kajmakan już czekał.Jeden ze świty jego zażądał natychmiast koni świeżych.Powstał ruch niezwykły.Po konie posłano wnet, a w musafirłyku częstowano gościa do-stojnego wszystkim, co gościnność turecka posiada najwykwintniejszego.Tatły, woda, kawa,cybuch, szerbety, jadła noszono i odnoszono jedne po drugich.Czausz jadł, pił, kurzył i sapał,a obok tego udzielał kajmakanowi rozkazów władzy najwyższej. Kauga. od tego zaczął.Kajmakan się pokłonił: służba wyraz ten, który na polski przetłumaczony znaczy  wojna ,wyniosła na zewnątrz. Spahie w pole wyciągną.Kajmakan znów się pokłonił. Wszyscy do oręża zdolni uzbroić się i przygotować mają.Odnosiło się to jedynie do wszystkich wyznawców proroka. Drogi i przeprawy ponaprawiać.U przepraw okopy posypać.Podwody i konie juczneprzygotować.84 To, zaś odnosiło się do rai.Ostatni rozkaz tyczył się Marka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • opolczykpl.pev.pl
  •