[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ja cię nienawidzę.Nie mógłbym cię celniejugodzić, ni\ godząc w nich.Jaka zemsta mogłaby być słodsza? -Ogień spływa coraz obficiej z paszczy potwora, rozpełza się pokamieniach.Beowulf cofa się gwałtownie przed płomieniami.Za nim roz-lega się głośny plusk, ale król się nie ogląda, nadal wpatrzony wsmoka.- Dość tego - chrypi potwór, który jest teraz ogromny; rogatymłbem zahacza o stalaktyty, łamiąc i krusząc kamienne sople.Jegodługą szyję oplatają spiralne mięśnie, a tam gdzie przed chwilą by-ły ramiona, wyrastają wielkie skórzaste skrzydła.Kolczasty ogonbije wściekle na wszystkie strony, jednym uderzeniem druzgoczącołtarzową płytę.Bestia jest ogromna, wielka jak morskie potwory,z którymi Beowulf walczył podczas pamiętnego wyścigu z Breką.204- Dość gadania! - ryczy.- Teraz zobaczysz, ojcze, jak twójświat zamienia się w popiół!Kiedy smok otwiera paszczę, wypluwając oślepiający strumieńpłynnego ognia, król skacze głową naprzód w czarną głębinę.Zim-na woda zamyka się wokół niego, chłodzi poparzoną skórę.Beowulf nurkuje a\ do mulistego dna, skąpanego teraz wkrwistopomarańczowym blasku.Spogląda w górę, w ognistepiekło przetaczające się nad powierzchnią wody.Zastanawia się,ile zostało czasu, nim całe jezioro zamieni się w parę.Nagle czujedelikatne, ale zdecydowane pociągnięcie za rękę.Odwraca się iwidzi Panią Wód.Jest jeszcze piękniejsza ni\ we wspomnieniach iprzychodzi mu do głowy, \e gdyby Wealhtheow mogła ją terazujrzeć, z pewnością by zrozumiała jego występek.Jasne włosyPani Wód unoszą się jak wieniec wokół twarzy, a błękitne oczylśnią blaskiem, który wydaje się jaśniejszy ni\ smoczy ogień.Jejwargi się nie poruszają, ale Beowulf wyraznie słyszy słowa:- A więc wreszcie poznałeś naszego syna? - Pani Wód sięuśmiecha, wyciąga rękę i delikatnie muska jego policzek długimi,połączonymi błoną palcami.- Jest wspanialszy ni\ ten biednygłuptas Grendel, ale i jego ojciec to ktoś znacznie więcej ni\ tenopasły Hrothgar nawet w swoich najlepszych czasach.- Powstrzymaj go - mówi Beowulf samym ruchem warg, a cen-ne powietrze umyka rojem srebrzystych pęcherzyków z jego plućw stronę szalejącego nad ich głowami ognia.- Dlaczego miałabym to zrobić? Jest nieodrodnym synem swo-jego ojca, mój drogi.To niezale\na istota, prawdziwy PszczeliWilk.Podpływa, \eby go pocałować, ale wtedy Beowulf dostrzegaostre zęby osadzone w sinych dziąsłach, błysk łusek międzypiersiami i ogarnia go przemo\ne obrzydzenie.Unosi miecz,zagradzając jej drogę.- Nie zranisz mnie - szepce Pani Wód bez słów.- Nie potrafiłeśtego zrobić, nawet kiedy próbowałeś.Idz teraz i bądz świadkiemwielkich czynów, których nasz piękny syn dokona w tej krainie.Byłby niepocieszony, gdybyś tego nie zobaczył - dodaje, oddalającsię w kierunku powierzchni wody.205Na wzgórzu nad czarnym stawem Wiglaf opiera się o jeden ztrzech dębów, bo ziemia wcią\ dygoce i chwieje się pod jego sto-pami.Uwiązał oba konie do jednego z ni\szych konarów i cieszysię teraz, \e o tym pomyślał, bo z pewnością uciekłyby w popło-chu, jak tylko zaczęły się te konwulsje.Kręgi rozchodzą się poopalizującej tafli Weormgroefu, drobne fale zaczynają pluskać obrzeg.Konie parskają i r\ą, przewracając oczami, stają dęba inapinają wodze.- Ty stary durniu - mruczy Wiglaf.- Coś tam narobił, na wło-chatą mosznę Odyna?W tym momencie Beowulf przelatuje z trzaskiem przez spląta-ną kurtynę korzeni.Rzuca się na skarpę, przywiera do niej płasko inim Wiglaf ma czas zawołać, z otworu bucha roz\arzony do bia-łości ogień, spopielając korzenie i rozchodząc się po jeziorze, któ-rego oleista, łatwo palna powierzchnia natychmiast staje w płomie-niach.Wiglaf zaczyna złazić po stromym zboczu, \ebyprzyjacielowi pomóc, ale ziemia dzwiga się nagle, jak gdybysądny dzień właśnie nadszedł, wą\ Midgardu obudził się ze snu, aFenrir został wypuszczony na świat.Wiglaf traci grunt podnogami i stacza się na Beowulf a.- Coś ty narobił? - pyta.Król zerka na jezioro, mru\ąc oczy przed blaskiem płomieni.- Cierpliwości - mówi.- Obawiam się, \e wkrótce sam to zoba-czysz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]