[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może ja też pójdę i popatrzę na drugim piętrze.- W lodówce jest chłodzone piwo.Mężczyzna pokrył zmieszanie uśmiechem i potrząsnął ręką przecząco, odwróciłsię i wyszedł tak szybko, jak tylko mógł, starając się jednak jej nie obrazić.Na środku poczekalni stała sekretarka na lekko rozstawionych nogach.Ciężarciała równo rozłożyła na obu stopach, jakby gotowała się do ataku.W świetlepadającym od tyłu wokół jej włosów powstała mgiełka, a okrągła twarz w cieniujeszcze bardziej się zaokrągliła.Skierowany we własną pierś palec przewleczony przezkółko breloczka lekko zadrżał.Wokół palca błyszczały i obracały się stalowe klucze.(Odgłos samochodu.W końcu Koń przyjechał po niego).NOTATNIK IIITo pokój w podziemiach starego szpitala.Deszcz, który padał wczoraj w nocy,ustał, teraz przez szpary w wentylatorze wpadały oślepiające promienie południowegosłońca.Właśnie teraz zdecydował się robić notatki używając kartonowego pudłazamiast stołu.Nie wie, jak długo będzie jeszcze pisać.Gdy zajdzie słońce, trudnobędzie tu pracować, a jeśli prześladowcy wywąchają tę kryjówkę, gra się skończy.Wraz z trzecim zeszytem zmienił się całkowicie cel i znaczenie notatek.Poprzednie dwa powstawały na zamówienie Konia, lecz tym razem nie ma klienta.Dzięki temu nie musi się wahać ani krępować, nie ma też potrzeby kłamać po to, żebysię bronić.Nieważne, jak bardzo zepsuje humor Koniowi, ostatecznie i tak nie możnasobie wyobrazić gorszej sytuacji niż ta, w której znajduje się teraz.Tym razem napewno obnaży prawdę do końca.Jeśli poprzednie dwa notatniki są sprawozdaniem ześledztwa, to obecny pisze jako oskarżenie.Jeszcze na razie nie ma pojęcia, komu dago do czytania, w każdym razie nie chce tylko leżeć i nic nie robić.Tuż za kartonowym pudłem znajduje się dziewczyna z pokoju numer osiem,trzyma między udami zwinięty koc i lekko oddycha we śnie.Zniknął zapachprzypalonego mleka, przegrywając z drażniącą wonią szczurzej uryny.Odgłosy ognisztucznych i muzyki elektrycznych gitar, ogłaszające wigilię świątecznej zabawy, którama rozpocząć się za sześć godzin, odbijają się echem w podziemnym labiryncie,pulsując jak złowieszcze tchnienie.Wydało mu się, że usłyszał ludzkie szepty ipowstrzymywany śmiech, zmieszany z pobrzmiewającym echem, ale może to tylkostrach go obleciał.W każdym razie rozpocznie od miejsca, w którym przerwał pisać druginotatnik, po prostu będzie kontynuował.Ostatniej nocy, gdy zgodnie z obietnicą przyszedł po niego Koń, by zabrać gona pózną kolację, nawet nie starał się ukryć irytacji.Ledwie wsiedli do białegomikrobusu, niebo rozstąpiło się i zaczął padać deszcz.Przednią szybę pokrywałagruba warstwa wody, wycieraczki stały się prawie bezużyteczne.Koń milczał cały czas,przywarł do kierownicy, Mężczyzna też milczał i masował czubkami palców skronie.Pisał bez przerwy od rana, jego nerwy rdzewiały jak stare druty elektryczne.Końprzyjechał z prawie dwugodzinnym opóznieniem.Wtedy przestawały już działaćlekarstwa wzmacniające siłę jego ducha.- Dokąd jedziesz?- Pomyślałem, że może do mnie, tam moglibyśmy odpocząć.W tlącym się popiele powiał wiatr, zapłonął ogień.Koń, który zachowywał siętak, jakby nie miał życia prywatnego, teraz nagle powiedział, że zaprasza go do swegodomu.Wraz z ciekawością ogarnęło go poczucie zagrożenia.Gdy ziewnął szerokootwierając usta, łzy popłynęły mu z oczu.Padał tak straszny deszcz, że nie pamiętał, którędy i jak jechali.Niewątpliwiestaczali się po długim zboczu, to znów wspinali się pod górę, w rezultacie wydawałosię, że długim objazdem dotarli w inne miejsce na tym samym wzgórzu, na którymznajdował się szpital.Przypuszczalnie są teraz na poboczu po zachodniej stroniewzgórza.Droga biegnąca wzdłuż drewnianych zabudowań szpitalnych kończy sięprzed budynkiem oddziału chirurgii chrząstkowej.Samochód musiał tutaj sięzatrzymać.Naprzeciw fundamentów zburzonego starego pawilonu wyrosły chaszczena wysokość człowieka, ich gałęzie splatały się ze sobą, jak na terenach jakichśstarożytnych ruin, a między nimi w prześwicie ukazywał się dół, z którego prowadziłowejście do piwnic.W jednym z pomieszczeń pod ziemią znajduje się kryjówka.Trochędalej, po drugiej stronie rozciąga się opustoszały teren o powierzchni trzech boiskbaseballowych; po środku znajduje się owa stara strzelnica wojskowa, którą Końwykorzystywał do ćwiczeń w bieganiu.Kiedyż to było, gdy zanosił posiłek Koniowi?Gdy przeszedł przez to pustkowie, w dali poza dachem strzelnicy ujrzał, połyskujące wporannym słońcu konstrukcje jakiegoś wieloboku połyskujące w słońcu i pokiwałgłową z podziwem.Dalej zalesione urwisko, nachylające się ku morzu, stanowi chybanaprawdę odpowiedni teren pod zabudowę dla nowej dzielnicy mieszkaniowej.Na opasłym trawniku, niby na zielonej żelatynie wchłaniającej światłortęciówek, stał dom mieszkamy ze szkła i płyt barwy kości słoniowej, wyglądający jakabstrakcyjny rysunek.Na każdym piętrze znajdowały się głębokie loggie, więcbudynek stopniowo zwężał się ku górze i przypominał model małej piramidy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]