[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZdmuchnÄ…Å‚em ze skrzyni kurz i udaÅ‚em siÄ™ po FranceskÄ™.Możliwe, że doktor Foster sÅ‚usznie przypisuje duszy wagÄ™ i substancjÄ™, miaÅ‚embowiem wrażenie, że ona w ogóle nic nie waży.Jej biedne, sine ciaÅ‚o owinÄ…Å‚em znoszonÄ…tunikÄ… jak caÅ‚unem; znowu rozpÅ‚akaÅ‚em siÄ™, tym razem na myÅ›l, że nie mam lepszej szaty, wktórej mógÅ‚bym zÅ‚ożyć jÄ… na wieczny odpoczynek.PocieszaÅ‚a mnie myÅ›l, że dzieli Å‚oże zprochem książąt.Pokrywa znalazÅ‚a siÄ™ na miejscu, jakby nigdy jej nie otwierano.WpatrywaÅ‚em siÄ™ przez chwilÄ™ w sarkofag, wreszcie pochyliÅ‚em siÄ™ i zÅ‚ożyÅ‚em pocaÅ‚unek nazimnym odcisku ust.W progu przystanÄ…Å‚em.Nade mnÄ… wisiaÅ‚o pasmo podartej tkaniny, poruszajÄ…ce siÄ™ od jakiegoÅ› nieznacznego powiewu.Na jego brzegach wypatrzyÅ‚em kolejne, tym razemmniejsze, piktogramy - pożółkÅ‚e i postrzÄ™pione od wieków używania.ZmrużyÅ‚em oczy iodczytaÅ‚em niezrÄ™czne tÅ‚umaczenie jakiegoÅ› starożytnego epitafium:LeżymyGÅ‚owa przy gÅ‚owieGÅ‚Ä™boko w mroku ze zmarÅ‚ymi.ZadrżaÅ‚em i wyszedÅ‚em z Izby ZmarÅ‚ych Królów.10.OtwierajÄ… siÄ™ nieskoÅ„czone widoki na przyszÅ‚ośćWróciÅ‚em do miejsca, gdzie zaczÄ™liÅ›my pracÄ™.Po drodze do Wielkiej Izby minęłomnie kilku Adiutantów.Ich wzgardliwe spojrzenia uÅ›wiadomiÅ‚y mi, że towarzystwo Frankinie tylko urozmaicaÅ‚o mi czas, lecz również zmniejszaÅ‚o ich nienawiść i lekceważącystosunek do mnie.MyÅ›l o pozostaniu wÅ›ród nich, z tak niechlujnie pochowanym trupemFranceski nieopodal, napeÅ‚niaÅ‚a mnie przerażeniem.MijaÅ‚em Kuratorów, zmierzajÄ…cych dostołówek poniżej.Przez chwilÄ™ rozważaÅ‚em możliwość wyznania wszystkiego RolandowiNopcsie i zdania siÄ™ na jego Å‚askÄ™ i nieÅ‚askÄ™ - byÅ‚ koniec koÅ„ców Regentem i potrafiÅ‚by stanąćw mojej obronie przeciw tym, którzy żądaliby mojej egzekucji.PrzypomniaÅ‚em sobie jednak przykroÅ›ci, jakie mu ostatnio wyrzÄ…dziÅ‚em: gniew nawidok moich niedopasowanych ubraÅ„ i znużenie po caÅ‚ym dniu harówki w piwnicachMuzeum.Moi rówieÅ›nicy bywali wyrzucani przez Patronów jak wyżęte szmaty.ChociażRoland wyÅ›miewaÅ‚ siÄ™ ze mnie i nazywaÅ‚ cieplarnianym kwiatem, co wieczór oczekiwaÅ‚delikatnych rÄ…k i pachnÄ…cych wÅ‚osów.PopatrzyÅ‚em na swoje rÄ™ce, na poÅ‚amane paznokcie, zaktóre zaszedÅ‚ brud, na pokryte pÄ™cherzami dÅ‚onie i z żalem pomyÅ›laÅ‚em, że zmarnowaÅ‚emcaÅ‚Ä… swÄ… urodÄ™ i skazaÅ‚em siÄ™ na Å›mierć z dala od bliskich!- Ty dziwko!WzdrygnÄ…Å‚em siÄ™, przetarÅ‚em oczy i napotkaÅ‚em zimny wzrok Technika - nadzorcyFranceski.Bez sÅ‚owa stanÄ…Å‚em.- Powiedz swojej koleżance, że zostaje skierowana do innej pracy.Masz siÄ™ do mniejeszcze tego dnia zgÅ‚osić: Roland Nopcsa wezmie dziÅ› udziaÅ‚ w Balu Motyli w WysokiejBrazylii - ogÅ‚osiÅ‚ ze zÅ‚oÅ›liwÄ… uciechÄ….GapiÅ‚em siÄ™ na jego dziobatÄ… twarz, na wyszczerbionykawaÅ‚ek żółknÄ…cego, zÅ‚amanego zÄ™ba w nierównych ustach, na opadajÄ…ce, koÅ›ciste ramiona.-SÅ‚yszaÅ‚eÅ›? - Technik machnÄ…Å‚ mi przed twarzÄ… rÄ™kÄ… i dotknÄ…Å‚ moich wÅ‚osów.OdsunÄ…Å‚em jegorÄ™kÄ™ i poszedÅ‚em dalej.- Ty kurwo! - ryknÄ…Å‚.- Rozumiesz, co siÄ™ do ciebie mówi? OdwróciÅ‚em siÄ™ i zÅ‚apaÅ‚em go jednÄ… rÄ™kÄ… za gardÅ‚o.- Nie sÅ‚yszaÅ‚em ani sÅ‚owa - syknÄ…Å‚em i przyparÅ‚em go do Å›ciany.OdszedÅ‚em przyakompaniamencie jego przekleÅ„stw i spluwania.Mój niepokój na wieść, że Roland idzie na bal beze mnie, zmniejszyÅ‚ siÄ™ nieco nawidok naszej opustoszaÅ‚ej izby; nie bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ jeszcze stawać z nim twarzÄ… w twarz.ZatrzasnÄ…Å‚em ciężkie drzwi i opadÅ‚em na łóżko.Przez jakiÅ› czas leżaÅ‚em, trzÄ™sÄ…c siÄ™ i próbujÄ…c powstrzymać pÅ‚acz.ZrozumiaÅ‚em już,że bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ uciekać.Samotność Rolanda na wysokobrazylijskiej Masce bÄ™dzie zarównodla Kuratorów, jak i Pafianów znakiem, że popadÅ‚em w nieÅ‚askÄ™.Domy zażarcie ze sobÄ…współzawodniczyÅ‚y, a Wysoka Brazylia i Miramar walczyÅ‚y już o zdobycze mniejsze niżłaska Historyków Naturalnych.ZnajdÄ… siÄ™ tacy, których ucieszy wiadomość o moim upadku, inie omieszkajÄ… okrasić opowieÅ›ci o nim barwnymi szczegółami.A jeszcze skrzywiona twarz Technika i zabójstwo Franki.WstaÅ‚em i zaczÄ…Å‚em chodzić po pokoju, spoglÄ…dajÄ…c na ulubione archozaury Rolanda.- Co byÅ› teraz zrobiÅ‚? - szepnÄ…Å‚em, gÅ‚adzÄ…c dÅ‚ugi, obsydianowy ogon Deinocheriusa.Na wspomnienie kpin Franki ze zgromadzonych tu staroci zalaÅ‚em siÄ™ Å‚zami, wiedzÄ…c, że jużich nigdy nie zobaczÄ™; wiedziaÅ‚em, że niezależnie od odpowiedzi udzielonej przez ich pusteoczodoÅ‚y, nie mogÄ™ już ukrywać siÄ™ poÅ›ród zmarÅ‚ych. CZZ TRZECIAPO DESZCZU RÓ%7Å‚WszÄ™dzie widzÄ™ oczy.Oczy doktor Harrow, zmienione w oczy jej brata Aidana.Annai Andrew rozpadajÄ… siÄ™ jak ameba, z szerokim uÅ›miechem podajÄ… mi pierzastÄ… przepaskÄ™.Naszafie siedzi Å›miejÄ…cy siÄ™ chÅ‚opiec.Jego Å›miech jest zduszony żelaznym koÅ‚nierzem, gdy padau stóp mojego łóżka.Nad gÅ‚owÄ… unosi siÄ™ Margalis Tasfannin, cichym gÅ‚osem powtarzajÄ…cydzieÅ„ w dzieÅ„ to samo pytanie, które przeniknęło już do moich snów:  Jak to robisz, Wendy?Jak siÄ™ czujesz, co widzisz, gdy ich uÅ›miercasz?KrzyczÄ™ i rzucam siÄ™ do przodu, poÅ›ciel plÄ…ta mi siÄ™ wokół rÄ…k, gdy próbujÄ™ wstać.Potem pokój rozdarÅ‚o Å›wiatÅ‚o [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •