[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła wdzięczność, co nie zmieniało faktu, żejednocześnie była na nią zła za ten wyjazd z Wiktorem.Po wypadku, kiedy jeszcze leżała w szpitalu, przyszłajej do głowy pewna myśl: A gdyby Wiktoria niezostawiła jej wtedy tych kluczyków?.Nie wsiadłaby dosamochodu i nie znalazłaby się na tym skrzyżowaniu.Wszystko potoczyłoby się inaczej.Jej dziecko mogło żyć.Gdyby nie te cholerne kluczyki, gdyby nie ona, Wiktoria.Przez następne miesiące ta myśl zakorzeniła się w niejmocno, wyrosła i wydała owoce.Urodziła się nienawiść.Starannie hodowana przez jej nadal chorą psychikę,wciąż rosła, pielęgnowana i nawożona przez sprawy,które działy się wokół niej.Wiktoria na czas choroby ipotem terapii synowej zamieszkała w ich domu i zajęła siędziećmi.Michalina nie była jej jednak za to wcalewdzięczna, wręcz znienawidziła ją jeszcze bardziej, bopozbawiła ją nie tylko długo wyczekiwanej córeczki, aleteż odebrała synów.Michalina dopiero teraz zdała sobie sprawę, co taknaprawdę się wtedy wydarzyło.Powoli zaczynała do niejdocierać prawda, która mogła być dużo gorsza niż to, wco wierzyła dotąd.Poczuła, jak całe jej ciało zaczynadrżeć. Nie wiedziałam& wyszeptała, zaciskającrozdygotane dłonie w pięści. Tyle czasu obarczałam jąwiną.Wiesz, że kiedy zwierzyła mi się, że przeszła przezcoś podobnego, że kiedyś poroniła, ja jej powiedziałam,że to był tylko niespełna dwumiesięczny embrion, a jastraciłam dziecko, więc nie ma czego porównywać? A taknaprawdę to ona straciła dziecko, a ja swoje zabiłamwłasną bezmyślnością.Jestem potworem& Michalina! Wiktor popatrzył na nią przerażony.Co ty mówisz? Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć!Przecież wiesz, że to nieprawda.To był wypadek! Gdybym bezmyślnie nie wsiadła do tegosamochodu, nie byłoby żadnego wypadku.Emilka byżyła. Nie& Wiktor skulił się i ukrył twarz w dłoniach. Kochanie, ona by nie żyła i tak. Co? Przecież gdyby nie ten wypadek& To nieprawda& Kiedy ty jeszcze byłaś operowana,lekarz mi powiedział, że w momencie wypadku dzieckojuż& nie żyło. Co ty mówisz! Michalina zakryła ręką usta. Coty mówisz? Prawdę.Wreszcie. Wiktor otarł łzy z oczu.Nasze dziecko zmarło, zanim wsiadłaś do samochodu.Przepraszam, ale nie mogłem ci wcześniej o tympowiedzieć.Najpierw miałaś tę depresję i twój lekarzkategorycznie zabronił.A potem, kiedy znów zaszłaś wciążę, bałem się, że będziesz myślała, że z tym dzieckiemteż tak się stanie.Oleszko również uznał, że lepiej, żebyśsię o tym dowiedziała, dopiero kiedy urodzisz. Ale ja przez tyle czasu byłam pewna, że to ja jezabiłam! Nie wiedziałem.Przepraszam.Nie miałem pojęcia,że tak się obwiniasz, bo gdybym tylko wiedział&Powinienem był ci jednak powiedzieć. Kochanie, teraz to już bez znaczenia.Nie maEmilki i nic tego nie zmieni.Widać tak miało być, inaczejpewnie nigdy by się nie urodziła ona.Michalina dotknęła wciąż jeszcze drżącą dłonią buzidziecka, które właśnie się obudziło i patrzyło na niąwielkimi, szarogranatowymi oczami.Kobieta wpatrywałasię w te oczy ze wszystkich sił.Przypomniała sobie, jak ztą samą siłą wpatrywała się w zamknięte oczy Emilki, wbezsensownej nadziei, że je mimo wszystko otworzy, iprzebiegł ją ponowny dreszcz.Ostatni. Ty nie jesteś Emilka szepnęła, przytulającpoliczek do buzi dziecka. Emilka musiała odejść, a tyjesteś moją drugą córeczką.I ty jesteś.Moja malutkacóreczka.Poczuła, jak jej emocje powoli topnieją.Przestaładrżeć.Uniosła wzrok na Wiktora i uśmiechnęła się. Nie zastąpi nam Emilki, ale da nam zupełne nowe,osobne szczęście.Czas leczy rany, przecież sam ciągle topowtarzałeś powiedziała. A ona nas potrzebuje jużteraz. Kocham cię. Wiktor uniósł dłoń Michaliny iprzycisnął do niej usta. Dziękuję.Dziecko zapłakało cicho. Jest głodna, powinnam ją nakarmić. Michalinarozchyliła szpitalną koszulę i przystawiła niemowlę dopiersi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]