[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sympatyczny?Na swój sposób.Anula & ponaZuchwały?Bardziej niż wszyscy, których poznałam wcześniej.Zatem zatańczysz z nim?Być może.Kiedy sobie jednak wyobraziła owe tańce, zobaczyła na nich siebie zTeodorem.Dom Severtów chciała sobie zostawić na koniec, mając nadzieję, iż da toAllenowi czas na poprawę zachowania w szkole, tak żeby nie czuła niechęci,składając im wizytę.Allen wszakże nadal wywoływał więcej klasowych burzniż ktokolwiek inny.Nieustannie zakłócał modlitwę, stukając ołówkiem lubbutem o ławkę.Dokuczał młodszym dzieciom, zuchwale wyrywał i nadgryzałim ciastka, nazywał maluchy beksami, zanim oddał im smakołyki, jeśli wogóle je oddawał.Jak gdyby wyczuwając, że Frances i Roseanne sąulubieńcami Linnei, nękał ich bardziej niż inne dzieci.Wyśmiewał się zFrances, nazywając ją dzidziusiem, i czasami zadzierał jej spódniczkę, żebydalouszerknąć na pantalony.Przyciągnął drewniany pniak pod drzwi ubikacji dladziewcząt, gdy Frances była w środku, i wrzucił zaskrońca przez wycięte wannich serduszko.Dziewczęcy atak histerii rozpromienił go na resztę popołudnia.Ilekroć udało mu się rozdrażnić którąś ze szkolnych koleżanek alboscnauczycielkę, wyglądał na zadowolonego, a w doprowadzaniu ludzi dowściekłości był naprawdę bardzo dobry.Linnea lękała się odwiedzin w domu Allena, lecz postanowiła odbyć jenatychmiast i wreszcie mieć za sobą.W dniu wizyt domowych wyszła zeszkoły wcześniej, więc do domu Severtów dotarła przed wieczorem.Ku jejzaskoczeniu przed dom wyszedł Allen i zapytał, czy może zająć się Clippą.Wielebny Severt pracował jeszcze w gabinecie, ale Linnea odbyła miłespotkanie z jego żoną czyniącą ostatnie przygotowania do kolacji.Lillian Severt była nienagannie ubraną kobietą o czarnych włosachAnula & ponastarannie upiętych rogowymi grzebieniami bez ozdób.Miała nieskazitelną cerę barwy kości słoniowej i twarz, której rysunek psuł jedynie zadarty nos o niecoza dużych nozdrzach.Jednakże zapominało się o nosie na widok jejprzejrzystych orzechowych oczu, ust i brody.Zamiast zwyczajnejwykrochmalonej bawełnianej sukni domowej miała na sobie stylową suknię zprążkowanej bursztynowej satyny z białym kołnierzem z haftowanejorgandyny.I kolczyki.Nikt inny w całym Alamo nie nosił kolczyków.Byłyzłote i miały kształt kwiatów jabłoni z kryształem żółtego cytrynu w środku.Wprzeciwieństwie do większości farmerskich żon, które często pachniałydomowej produkcji mydłem i tym, co przygotowywały na kolację, LillianSevert pachniała miętą, lawendą, rumiankiem i wszelkimi innymi ziołami, zjakich komponowała swoje mieszanki.Jej dom także różnił się od innych domów.We frontowym salonikuniemal całą podłogę pokrywał dywan.W kuchni zaś stał kredens z osobnymprzesiewaczem do mąki.Państwo Severtowie mieli również oficjalną jadalniędalousz oszklonymi etażerkami na porcelanę i kolumnowym sklepionym przejściemdzielącym ją od saloniku.anStół z wiśniowego drewna okryty był kremowym koronkowym obrusem.Potrawy podawano w wazach i na półmiskach, serwetki przewiązane byłyscbelgijską koronką, a Lillian, siadając do kolacji, zdjęła fartuch osłaniający jejsuknię.Chociaż w szkole Allen był diabłem wcielonym, w domu zachowywałsię zupełnie inaczej.W obecności rodziców był tak grzeczny, że wydawało sięto niemal ujmujące.Nawet podsunął matce krzesło, gdy zaczęła się kolacja.Zczcią pochylił głowę, kiedy odmawiano modlitwę.Przy stole demonstrowałnienaganne maniery, a jego głos stracił nonszalancję.Po kolacji ku zaskoczeniu Linnei wielebny Severt polecił:— Allen, pomóż Libby sprzątnąć ze stołu, a potem oboje idźcie doAnula & ponasiebie.Pani Severt sprzeciwiła się łagodnie modulowanym głosem:— Ależ, mój drogi, wiesz przecież, że zbieranie naczyń nie jest zajęciemdla mężczyzny.Libby to zrobi.Palce wielebnego Severta zacisnęły się na uszku filiżanki, jego oczyspojrzały na małżonkę, a napięcie, jakie zapanowało w jadalni, przez chwilęwydawało się niemal namacalne.Allen uścisnął ramię matki i pocałował ją w policzek.— Kolacja była wspaniała.Nikt nie piecze takiego ciasta z dyni jak ty,mamo.Pastorowa roześmiała się i poklepała rękę syna.— Och, ty pochlebco.Zanim Allen zdołał umknąć, ojciec zadał ostatnie pytanie:— Napełniłeś skrzynkę na drewno po powrocie ze szkoły? Allen jużkierował się do wyjścia.— Nie musiałem.Była pełna.dalousNiebawem na schodach wiodących prawdopodobnie do pokoju Allenarozległy się jego kroki.Libby uprzątnęła stół, po czym również zniknęła.an— Czy napije się pani jeszcze kawy? — zapytała pastorowa, ponownienapełniając trzy filiżanki.scW jadalni zapadła cisza.Linnea próbowała zebrać się na odwagę, byporuszyć najważniejszy temat.Przełknęła łyk kawy.— Proszę państwa.— zaczęła i zastanowiła się, czy nie powinnazwrócić się do pana Severta „wielebny pastorze".Odsunęła jednak tęwątpliwość na bok i przeszła do rzeczy, choć w tym momencie było to zadanieraczej niemiłe.— Pomyślałam, że może byśmy porozmawiali o Allenie.Pani Severt się rozpromieniła, wielebny Severt zmarszczył brwi.— O co chodzi z Allenem? — zapytał.— W domu Allen wydaje się zupełnie inny niż w szkole.Anula & pona— Linnea ostrożnie dobierała słowa.— On.no cóż, chyba niezbytdobrze radzi sobie w kontaktach z innymi dziećmi i myślę.czy państwomogliby.wniknąć, dlaczego tak się dzieje, i.i co możemy zrobić, żeby mupomóc.— My? — rzekła pani Severt, unosząc ze zdziwienia brwi.— Allen nigdzie indziej nie ma kłopotów.Jeśli zaś ma jakieś trudności wszkole, to prawdopodobnie jest to wina.szkoły.Sugestia była jasna: „szkoła"oznaczała „pannę Brandonberg".Linnea namyślała się, co odpowiedzieć,matka Allena zaś mówiła dalej:— Ciekawa jestem, co pani rozumie przez.kontakty z innymi dziećmi.— Modulacja głosu nadała tej frazie wydźwięk podejrzenia.— W sensie towarzyskim oznacza to, że Allen nie próbuje zbliżyć się zinnymi, włączyć do zabaw, zawierać przyjaźni.W sensie edukacyjnym zaś to,że nie zawsze przestrzega obowiązujących zasad.Ma skłonność do.doignorowania poleceń i postępowania według swego widzimisię.dalous— Zbliżyć się?! A.z kim, panno Brandonberg?! Dopóki do szkoły nieprzyjdą starsi chłopcy, Allen nie ma z kim się zbliżać.Chyba nie oczekujeanpani, że piętnastolatek będzie bawić się w klasy z pierwszakami? — Głos paniSevert był aksamitną igiełką lodu wbijającą się w poczucie godnościscnauczycielki.Linnea bardzo pragnęła znaleźć się teraz w domu Nissy, gdzie nikt nierozmawiał przy stole.Rozedrgana w środku, zdołała jednak zachować spokójw głosie.— Być może „zbliżanie się" nie jest właściwym słowem.— Szukałaodpowiedniejszego określenia, lecz żadne nie przychodziło jej do głowy, więcmimo woli wyrzuciła z siebie następny zarzut: — Allen dokucza młodszymdzieciom.— Wszystkie dzieci drażnią się z kolegami.Ja też to robiłam, gdy byłamAnula & ponadzieckiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •