[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.coś.Ale teraz to coś rozsadziło swoje okowy, jakrzeka rozsadza brzegi w czasie powodzi.Setka głosów naraz zaprzątnęła uwagęnekroskopa.Zmarli zadawali mnóstwo pytań.Jak mają się ci, których zostawiliw świecie żywych? Co dzieje się w tym zabieganym świecie bytów cielesnych,gdzie dusza zamieszkuje w ciele? Czy Harry mógłby dostarczyć wiadomość dotego.dobrze pamiętanego i kochanego ojca, matki, siostry, kochanki? I tak da-lej.Mógłby spędzić całe życie, dając odpowiedzi i wypełniając prośby i poleceniamieszkańców tego cmentarza.Wyemitował z siebie tę myśl i oni od razu uznalijej słuszność.Cały ten grobowy rozgardiasz szybko ucichł. Nie o to chodzi, bym nie chciał starał się wytłumaczyć ale nie mo-gę.Widzicie, dla żywych umarliście, odeszliście na zawsze.I nie licząc moichkolegów, pozostaję jedynym, który wie, że ciągle tutaj jesteście, tylko w innej po-staci.Czy sądzicie, że to by w czymkolwiek pomogło, gdyby wszyscy wasi wciążżyjący przyjaciele i ukochani dowiedzieli się, że wy też ciągle.trwacie? Niepomogłoby.To jedynie pogłębiłoby ich ból.Myśleliby o was jak o więzniach ja-kiegoś rozległego, straszliwego więzienia poza ciałem! Wiem, że to jest ciężkie,ale nie aż tak ciężkie szczególnie teraz, kiedy nauczyliście się między sobą po-rozumiewać.Ale nie mogę tego powiedzieć żywym, których zostawiliście, gdyżci wszyscy, którzy przestali już was opłakiwać i powrócili do tego, co im zostałoz ich własnego życia, zaczęliby znowu od początku.I obawiam się, że najbardziejskorzystaliby ludzie z fałszywymi talentami nekroskopów. Oczywiście, masz słuszność, Harry odpowiedział ich rzecznik. Aleto jest taka rzadka, zaprawdę jedyna radość, rozmawiać z kimś należącym dożyjących! Lecz czujemy twój pośpiech i nie zamierzamy zatrzymywać cię.208 Jak to na was wpłynie wypytywał Keogh kiedy zniszczą wszystkodookoła? Wiem, ciągle tu będziecie, bez względu na to, co się stanie, ale czy niemartwi was, że wasze groby zostaną naruszone? Pozostawią je w spokoju! odezwał się zmarły prezes Rady PlanowaniaPrzestrzennego w Ploesti. Ten cmentarz zaopatrzony jest w pieczęć ochronną.Wiele cmentarzy zostało ostatnio zamienionych w kupę gruzów, ale przynajmniejten umknął przed szaleństwem Causescu.Pochlebiam sobie, że przyczyniłem siędo tego.Członkowie mojej rodziny, Berciu, byli tu chowani od stuleci! A rodzi-na powinna się trzymać razem, prawda? Ale nie myślałem, że osobiście na tymskorzystam.W każdym razie, nie tak szybko.A tymczasem w dziewięć dni poprzyznaniu cmentarzowi ochronnego statusu, umarłem na atak serca. Czy jest tu ktoś jeszcze, kto niedawno umarł? zapytał Keogh.Wiedział z doświadczenia, że ci znajdowali się w najgorszym stanie.Zmierćbowiem stanowiła ogromny wstrząs.Dla nich przynajmniej musiał znalezć czas.Po chwili ciszy, para głosów, smutnych, młodych i bardzo zagubionych znalazłasiły. O tak, Harry odezwał się jeden z nich. Jesteśmy braćmi Zaharia.Ioni Alexandru włączył się drugi. Zginęliśmy w wypadku, przy budowie naszejdrogi.Cysterna roztrzaskała się i paliwo z niej zalało nas.Spłonęliśmy.Obydwajmieliśmy świeżo poślubione żony.Gdyby tylko można było przekazać im, że nicnie czuliśmy, żadnego bólu. Ale.musieliście czuć! Harry nie potrafił ukryć zaskoczenia. Tak odpowiedział jeden z nich ale wolelibyśmy, aby myślały, że nie.W przeciwnym razie przez wszystkie noce, do końca życia, będą się wsłuchiwaływ krzyk swoich płonących mężów.Przynajmniej tego chcielibyśmy im oszczę-dzić.Nekroskop był poruszony, ale nic nie mógł dla nich zrobić.Jeszcze nie teraz,w każdym razie. Słuchajcie powiedział być może będę mógł wam pomóc.Nie teraz,ale w przyszłości.Kiedy ten moment nadejdzie, dam wam znać.Nie mogę wamobiecać niczego więcej. Harry odpowiedzieli mu chórem, a ich głosy nakładały się na siebie to jest więcej niż dużo! Dałeś nam nadzieję, bo wiemy, że mamy przyjaciela tam,gdzie sami nie możemy dotrzeć.Wszyscy z nieprzeliczonych tłumów zmarłychpowinni mieć takie szczęście.I naprawdę mają to szczęście, że to właśnie ty po-siadłeś moc.Wyszedł z cmentarza na zakurzoną drogę.Podążył w prawo, na Bukareszt.Za nim podniecone grobowe głosy cichły, rozmawiając teraz między sobą, o nimraczej niż z nim.Wiedział, że zyskał wielu nowych przyjaciół.O kilometr da-lej spotkał jednak dwóch, którzy nie byli jego przyjaciółmi.Wręcz przeciwnie.Czarny samochód minął go, jadąc tam, skąd właśnie przychodził.Rozległ się pisk209hamulców.Wóz gwałtownie zawrócił.Harry poczuł, że znalazł się w kłopotach.Samochód zatrzymał się.Z wnętrza wyskoczyli ludzie.Nie mieli mundurów, aleHarry rozpoznał ich.W szarych garniturach i filcowych kapeluszach o miękkichkrawędziach, które jakby żywcem wypożyczyli z lat trzydziestych, reprezento-wali rumuński ekwiwalent KGB: Securitate.Jeden mały, chudy, o rysach szpicla.Drugi wysoki, sztywny, zgarbiony.Ich twarze, ukryte w cieniu kapeluszy, byłyniemal bez wyrazu. Dowód osobisty warknął ten mniejszy, wyciągając rękę i strzelając pal-cami. Legitymacja służbowa powiedział drugi, wolniej. Papiery, dokumen-ty, pozwolenia.Obydwaj mówili po angielsku, ale Harry był tak strasznie zaskoczony, żewpadł łatwo w ich prostą pułapkę. Ja.ja mam tylko paszport odpowiedział, również po angielsku i się-gnął po niego do kieszeni marynarki.Zanim jednak zdążył się pochwalić swoimpodrobionym greckim paszportem, ten mały i chudy wymierzył weń pistolet au-tomatyczny. Ostrożnie, jeśli łaska, panie Harry Keogh! wycedził.Pochwycił doku-ment i podał go temu większemu.Mały ze znawstwem obmacywał Harry ego,sztywniak otworzył paszport i studiował go.Po chwili podał go swemu towarzy-szowi, który zerknął szybko nań, nie spuszczając wzroku z zatrzymanego.Oby-dwaj uśmiechnęli się szeroko, zimno i bez humoru.Keogh wiedział, że wpadłi nic nie mógł na to poradzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]