[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.M˙cis˙aw Kapusta - Love StoryMścisław Kapusta - Love StoryMścisław Kapusta już od urodzenia uważał, że cytuję: „Baby so gupie i jak nie psywolisz, to cie nie pokocho”.Mijały lata a nasz bohater nie zmieniał swoich przekonań i co gorsza uporczywie je realizował.Pewnego dnia przez swoją „miłość” do kobiet wylądował w areszcie.Tam został skazany na samotną wycieczkę przez Puszczę Wietnamską.Było to dla niego spełnienie marzeń.Już od bowiem dawna marzył, aby wyjechać gdzieś (gdziekolwiek) w poszukiwaniu przygód.Ale był to tylko połowiczny powód.Mścisław pragnął uwolnić się od „płci piekielnej” (jak uważał).Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.Zamiast pięciogwiazdkowego hotelu zastał kilka spalonych słomianych chat, a zamiast absolutnej wolności od kobiet, co chwila trafiał na jakieś plemiona, pragnące prawdziwych mężczyzn.Jedyną pożyteczną rzeczą, jaką posiadł Mścisław, było gotowanie.Mijały dni, tygodnie, lata a on nie mógł się stamtąd.Postanowił więc osiedlić się w pobliskiej wiosce.Wtedy po raz pierwszy poczuł, że jego serce spragnione miłości, więc wszystko zaczęło się od początku.Pobliski szpital miał pełne ręce roboty, ale wcale się tym nie martwił, ponieważ jego dochody podskoczyły do 371,5%.Miłość była jednak bardziej bezwzględna niż nasz bohater.A znać o tym dała pewnego upalnego grudniowego dnia w wietnamskiej wiosce o nazwie Łojeto-niehoroszyje-nazwanije.Świtało.Psy gospodarskie gdakały, kury ujadały, a żony pracowników miejscowego salonu piękności czytały swym małżonkom kolejne fragmenty „epopei o kinie moralnego niepokoju w Zimbabwe”.Czyli wszystko (jakby się wydawało) w należytym porządku.Mścisław właśnie kończył przyprawianie brwiami nietoperza swojego dania specjalnego: „jajecznicy z móżdżkami komarów”, gdy usłyszał delikatne kopanie w okno.- Niech wejdzie! - szepnął z wrodzoną nienawiścią do aparatów słuchowych miejscowych dojarek - ale niech nie próbuje mię znowuż wciskać szwajcarskich gezarków, bo na szajsie się znom i.Próbował dokończyć, lecz język i połykany właśnie widelec utknęły mu w gardle.W oknie bowiem stanęła znana z aktorstwa w licznych horrorach młodego pokolenia szprycha Barafinoduralexczajnikoszunka.Jej widok, co tu dużo mówić, sparaliżował Mścisława.Uroda jej odpowiadała bowiem czternastu dobom reanimacji i elektrowstrząsów w szpitalu im.Bardzo Zadłużonego Patrona, a Mścisław „takie kobity lubiał”.Próbował więc okazać swą miłość, a że stał na stanowisku, iż „Baby so gupie i jak nie psywolisz.”,.zmarł śmiercią tragiczną.Barafinoduralexczajnikoszujkalopatikompotierkowalenterska (tak bowiem brzmiało jej pełne imię) grzecznie przeprosiła za kłopot i wyszła, tłumacząc się koniecznością włączenia sprzężonego z wyrzutnią rakiet balistycznych budzika marki „Zegarek Na Rękę”.UCZCIJMY WIĘC PAMIĘĆ MŚCISŁAWA
[ Pobierz całość w formacie PDF ]