[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cofnęłam puste ręce, w środku teżczułam pustkę.- Lumine powiedziała, że dzieciom Naomi Tor nie wolno ufać -powiedział Ansel.- Położyła mi ręce na piersi.Myślałem, że mnierozedrze na pół.Usłyszałem własne wycie, zobaczyłem, że moja wilczadusza unosi się przed moimi oczami, a potem, że płonie.Płonie, płonie.Paliło się futro.Czułem ten smród, czułem, że płonę żywcem.A potemwilk zamienił się w popiół.Lumine machnęła rękoma i ten popiół sięrozwiał.A ja już wiedziałem.Poczułem, że wilk znikł.%7łe mnie nie ma.- %7łyjesz, to najważniejsze.- Monroe stanął za nim.Położył mu dłonie naramionach.Ansel drgnął, ale się nie odsunął.-Jesteśmy tylko ludzmi, aprzecież uważamy, że warto jest żyć.- Ja nie jestem człowiekiem - zaprzeczył Ansel.- Jestem Strażnikiem.Byłem Strażnikiem.Nie wiem, kim jestem teraz. - Mogłabym znów cię przemienić - oznajmiłam nagle.-Możesz znów byćStrażnikiem.- Nie.Zostałem odczarowany.- Twarz Ansela wykrzywiła złość.- Takpowiedziała Lumine.Powiedziała im wszystkim.Mogę zostać znówprzemieniony tylko za pomocą Starej Magii.Zwykła alfa nie może mnieprzemienić.Jestem przeklęty.- Pomożemy ci - obiecał Monroe.- Możemy cię nauczyć naszychsposobów walki.Nie musisz być wilkiem, żeby mieć siłę.- Ta wojna skończyłaby się dawno temu, gdyby tylko wilki były silne -mruknął Ethan.- Nie chcę walczyć inaczej! Chcę znów być wilkiem.-Ansel popatrzył naMonroe'a, a w jego oczach płonęła gorączka.- Możecie to zrobić? Wiem,że znacie się na magii.Monroe milczał.- Powiedziałeś, że chcecie mi pomóc.- Ansel był jak oszalały.- Tegowłaśnie potrzebuję.Calla, powiedz im, żeby mi pomogli.- My nie stwarzamy Strażników - oświadczył wreszcie Monroe.- Niezmieniamy natury.- Co ty mówisz? - odezwałam się.- Natura Ansela to natura wilka.Nienaturalne jest to, co oni mu zrobili.- Możliwe, że masz rację - przyznał Monroe.- Ale, szczerze mówiąc, niemamy możliwości, żeby to zmienić.Nie zniszczymy innej istoty, żebyznów stał się wilkiem.- Nie rozumiem, jak to, zniszczyć inną istotę? - zdziwił się Shay.- Musielibyśmy przejąć tożsamość innego wilka.Zabić przy tymzwierzę.%7łeby dać twojemu bratu, czego chce.Skóra mi ścierpła.- Nie rozumiem.Silas podniósł wzrok znad notatek.- Strażnicy zostali stworzeni po latach eksperymentów z prawaminaturalnego świata.Opiekunowie zawsze lubili naginać naturę do własnej wołi.Strażnicy byli jednym z pierwszychefektów mocy, którą Opiekunowie zyskali, sprzymierzając się zPodziemiem.Brali zwierzęta oraz ludzi i przez wiele lat próbowalipołączyć ich w jedno, żeby stworzyć niepokonanych wojowników.Wiele, wiele prób się nie udało.Kalekie ciała, kalekie istoty niezdolneżyć ani w tym świecie, ani w żadnym innym.A potem pojawili sięStrażnicy.Są grzechem przeciwko samej naturze.Prawdziwympowodem, dla którego Poszukiwacze walczą z Opiekunami.Popatrzyłamna niego.- Czy ty właśnie nazwałeś mnie grzechem przeciw naturze? Silas obrzuciłmnie wzrokiem od stóp do głów.- Owszem.Tak powiedziałem.- Silas, wystarczy - rzucił Monroe.Skóra mnie świerzbiła, jakby łaziły po niej owady, jakby mnie dotkliwiegryzły i zostawiały drażniące ślady.- I tak właśnie stworzono pierwszych Strażników?Pomyślałam o pewnej historii, którą mi opowiadano, kiedy byłamdzieckiem.O pierwszym Opiekunie - szlachetnym wojowniku, rannym,uratowanym dzięki pomocy samotnego wilka.Nagrodą był wyższystatus.Więz polegająca na wiernej służbie i miłości, która nie mogła byćzdradzona.- Zgadza się.A oni opowiadali wam o waszym stworzeniu jakieś bajki dlagrzecznych dzieci? - zażartował Silas, który wyraznie chciał powiedziećjeszcze więcej, ale gniewne spojrzenie Monroe'a go uciszyło.- Kolejne kłamstwa - szepnął Shay.Patrzył na własne dłonie.Zastanawiałam się, czy teraz, kiedy poznał już prawdę, żałuje, że zostałprzemieniony.Kiedy wiedział, że mój rodzaj powstał nie w nagrodę zalojalność, ale jako okrutny eksperyment na siłach natury.W jednym zpierwszych aktów potwornych zbrodni, których dokonali Opiekunowie.- Calla, musisz coś zrobić - szepnął Ansel.- Nawet jeśli nie możesz mipomóc.Zanim mnie odesłali, Lumine powie- działa, że resztę naszego klanu też pozbawią wilczej natury, jednego podrugim, dla przykładu.Nie możesz na to pozwolić.Przecież to twój klan.Nie mogłam wydobyć głosu.W ustach czułam własny język, napęcznialyjak kłąb waty.Prawie się krztusiłam.Co mogłam zrobić? Wszystkiedokonane przeze mnie wybory tylko zniszczyły mój świat.Moja matkanie żyła, mój brat stał się poranionym cieniem chłopaka, którym byłkiedyś.I po co to wszystko? Shay i ja byliśmy bezpieczni, ale czyzrobiliśmy coś dobrego? Czy Opiekunowie stali się choć trochęmniejszym zagrożeniem? Przytknęłam dłonie do skroni, usiłując jakośopanować wątpliwości.- Nie pozwolimy, żeby to się stało.Uniosłam wzrok, słysząc słowa Monroe'a.Twarz miał ponurą, mocnozaciskał zęby.- Co konkretnie masz na myśli? - Isaac zwrócił się w jego stronę.-Popatrzył na Connora.A potem obaj nieco się wyprostowali, napięlimięśnie.- Mam na myśli dokładnie to, co powiedziałem - odparł Monroe.-Uratujemy twój klan. 15Wydawało mi się, że zimniej już nie może mi się zrobić, ałe kiedyusłyszeliśmy słowa Monroe'a, mogłabym przycisnąć, że temperaturaspadła jeszcze bardziej.Shay jako pierwszy odchrząknął i się odezwał:- Jak to, uratujemy jej klan? Monroe nie odpowiedział.Shay nie patrzyłna mnie.- Mówię to z przykrością, ale Ren na pewno wiedział, na jakie ryzyko sięnaraża, kiedy podejmował tę decyzję.Dostrzegał możliwe konsekwencje.Z własnej woli zdobył się na ofiarę.- Ofiarę? - Nienawidziłam tego słowa, które tak często zaczęło się wmoim życiu powtarzać.Moją matkę złożono w ofierze.Mój brat żałowałchyba, że nie spotkał go podobny los.Nie mogłam znieść myśli, że Renniedługo też dołączy do ofiar, złożonych dlatego, że uratowałam Shaya.- Nie.- Popatrzyłam na nich z gniewem.- Ren nie stanie się ofiarą.Wrócimy po niego do Vail.Ansel kiwał głową, chociaż nadal kołysał się w przód i w tył na swoimkrześle.Shay unikał mojego spojrzenia.- Pójdziecie do Vail i co? - spytał Shay.- Dacie się pozabijać? Popatrz, jakskuteczna okazała się wasza ostatnia wycieczka.- Shay - odezwał się Monroe.- Nie możemy zostawić tych młodychwilków na pastwę Opiekunów.To byłoby okrucieństwo.Kilka z nichmoże uda się nam uratować, jakoś ocalić ten sojusz.Po prostu nie stanie się to tak szybko, jak chcieliśmy.- Nie chcę wcale być okrutny - bronił się Shay.- To wy ciągle nampowtarzacie, że jest wojna.A na wojnie zdarzają się ofiary.Monroe nie odrywał wzroku od Ansela.- To są dzieci.To co innego.- Dzieci? - Zmiech Shaya zabrzmiał szorstko.- Mówimy tu o kolejnymsamcu alfa.Wiem, że Calla jest młoda, ale dzieckiem bym jej nie nazwał.Renier Laroche to taki sam alfa jak ona.Wiedział, co robi.Skończonasprawa.- Jak możesz mówić coś takiego? - Popatrzyłam na Shaya ostro.- Możezginąć tylko dlatego, że próbował nas uratować!- Mówię szczerze - odparł chłodno.- Jeśli pójdziemy do Vail, dojdzie dojakiejś rzezi.Nie wolno ci podejmować takiego ryzyka.Ja ci na to niepozwolę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •