[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PanowaÅ‚a takacisza, ¿e mogÅ‚a sÅ‚yszeæ wÅ‚asny oddech.I gdzie byli wszyscy? Wyda-waÅ‚o siê wystarczaj¹co wczeSnie na to, by mieszkañcy miasteczkachodzili wzdÅ‚u¿ głównej ulicy, robi¹c zakupy lub po prostu przecha-dzaj¹c siê.Deirdre jednak nikogo nie zauwa¿yÅ‚a.W chwilê póxniej, gdy zbli¿aÅ‚a siê do pubu, mgÅ‚a zaczêÅ‚a opa-daæ i dziewczyna poczuÅ‚a siê pewnej.Teraz widziaÅ‚a ju¿ budynkii ludzi, których caÅ‚a grupa staÅ‚a przed pubem.Ale uczucie ulgi oka-zaÅ‚o siê krótkotrwaÅ‚e.Mê¿czyxni ci byli odziani w dÅ‚ugie czarne szatyi skupili siê blisko siebie, jak gdyby snuli jakieS plany.Chocia¿ ¿a-den nawet na ni¹ nie spojrzaÅ‚, Deirdre poczuÅ‚a strach, zimne, prze-szywaj¹ce zagro¿enie, które przyprawiaÅ‚o jej ciaÅ‚o o dreszcze.Sk¹dS dochodziÅ‚ dxwiêk kobzy graj¹cej dziwn¹ melodiê, którawcale nie byÅ‚a melodi¹.Dxwiêki brzmiaÅ‚y znajomo, a jednak obco.Co to byÅ‚o? WydawaÅ‚o siê trochê podobne do marszu, który sÅ‚yszaÅ‚atysi¹c razy, ale wszystko w nim byÅ‚o pomieszane.Nagle zrozumiaÅ‚a,na czym to polega.Melodia byÅ‚a wygrywana od koñca.Oddech dziewczyny staÅ‚ siê teraz szybkim Å‚apaniem powietrza.Pomimo chÅ‚odu na jej czole i karku pojawiÅ‚y siê krople potu.Odkoñca, pomySlaÅ‚a.To tak jak ci ludzie widoczni od tyÅ‚u.Nagle po-stacie rozdzieliÅ‚y siê na dwie grupy, wci¹¿ stoj¹c odwróceni do niejplecami, a jedna z postaci jak gdyby przeSlizgiwaÅ‚a siê w jej kierun-ku.Mê¿czyzna ten, podobnie jak inni ubrany w dÅ‚ug¹ czarn¹ szatê,zbli¿aÅ‚ siê zwrócony ku niej twarz¹. Adrian.UsÅ‚yszaÅ‚a jego Smiech, rozpoznaÅ‚a go, po czym dostrzegÅ‚a wy-raxnie jego rysy, jego faluj¹ce wÅ‚osy, przystojn¹ twarz, wgÅ‚êbieniew jego brodzie. Moja droga znowu Sni?Deirdre zrobiÅ‚a krok do tyÅ‚u. Daj mi spokój. To tylko sen, Deirdre  rozeSmiaÅ‚ siê i w tej chwili doÅ‚¹czylido niego pozostali.Wszyscy odwrócili siê jednoczeSnie; twarze okrytekapturami byÅ‚y zacienione.Szli w jej kierunku.Ich Smiech byÅ‚ prze-ra¿aj¹cy.Nagle zdaÅ‚a sobie sprawê, ¿e to wcale nie jest Smiech, leczdxwiêk kobzy.NapÅ‚ywaÅ‚o coraz wiêcej mgÅ‚y; ludzie w czerni nacie-rali na ni¹, wyci¹gaj¹c ku dziewczynie rêce.Przed ni¹ ukazaÅ‚a siê twarz Adriana.KrzyknêÅ‚a i usiadÅ‚a na łó¿-ku.Wci¹gnêÅ‚a gÅ‚êboko powietrze,.Drzwi siê otworzyÅ‚y. Wszystko dobrze, proszê pani?WpatrzyÅ‚a siê uwa¿nie w stra¿nika.Jej usta byÅ‚y suche, ale wÅ‚o-sy przykleiÅ‚y siê do mokrego karku. Ja& no&  potrz¹snêÅ‚a gÅ‚ow¹. Nie ma pojêcia, co siê staÅ‚o.Stra¿nik niespokojnie spogl¹daÅ‚ na ni¹. Profesor byÅ‚ tutaj, ¿eby siê z pani¹ zobaczyæ.PowiedziaÅ‚em mu,¿e pani Spi.Czy chce pani, ¿ebym go poprosiÅ‚? Jest na dole w jadalni. Tak, bardzo proszê.Gdy mê¿czyzna ju¿ zamykaÅ‚ drzwi, Deirdre popatrzyÅ‚a na to, coznajdowaÅ‚o siê po jednej stronie łó¿ka. Zaczekaj. Tak, proszê pani? Taca z moim obiadem.Co siê z ni¹ staÅ‚o? Panna Lily przyszÅ‚a i j¹ zabraÅ‚a.MySlaÅ‚a, ¿e nie bêdzie panichciaÅ‚a ju¿ wiêcej jeSæ, skoro pani zasnêÅ‚a. Mówi pan, ¿e j¹ zabraÅ‚a.Ale& czy ja nie daÅ‚am jej panu wcze-Sniej? Nie, proszê pani.Deirdre odwróciÅ‚a wzrok. Dziêkujê.ZamknêÅ‚a oczy.Co siê z ni¹ dziaÅ‚o? Czy traciÅ‚a rozum? ZmusiÅ‚asiê do tego, ¿eby wstaæ i podeszÅ‚a do umywalki.SpryskaÅ‚a sobie twarzwod¹, wytarÅ‚a siê, po czym wziêÅ‚a do rêki szczotkê. Deirdre?Zza drzwi ukazaÅ‚a siê twarz Indy ego.Ich oczy spotkaÅ‚y siê, poczym Indy wszedÅ‚ do pokoju.  Dobrze siê czujesz? Stra¿nik mówiÅ‚, ¿e krzyczaÅ‚aS.UpuSciÅ‚a szczotkê do umywalki i sÅ‚owa szybko potoczyÅ‚y siê z jej ust. Nie wiem, co siê dzieje, Indy.WyrwaÅ‚am siê st¹d, ¿eby ciêposzukaæ.Jestem tego prawie pewna.WidziaÅ‚am go, ale to byÅ‚ tylkosen.Tak mi siê wydaje.WÅ‚aSciwie wcale nie wiem.Indy podniósÅ‚ do góry obydwie rêce. Poczekaj chwilê.Kogo widziaÅ‚aS? Usi¹dx i zacznij od pocz¹t-ku.Mów wolno i dokÅ‚adnie.Dziewczyna skinêÅ‚a gÅ‚ow¹ i usiadÅ‚a na łó¿ku, a Indy przysun¹Å‚sobie krzesÅ‚o i siadÅ‚ przy niej.Deirdre opowiedziaÅ‚a mu wszystkoo Adrianie Powellu, zaczynaj¹c od pierwszego spotkania z nim.W jejgÅ‚osie brzmiaÅ‚ strach, gniew i rozczarowanie. Powinnam byÅ‚a ci o nim powiedzieæ, miaÅ‚am to zrobiæ, alebaÅ‚am siê, ¿e nie chciaÅ‚byS mieæ wtedy ze mn¹ nic wspólnego.Onnie da mi spokoju.Indy delikatnie podniósÅ‚ j¹ z łó¿ka, wzi¹Å‚ w ramiona i mocno dosiebie przytuliÅ‚. Ju¿ dobrze. ChciaÅ‚abym, ¿eby tak byÅ‚o. Deirdre odwróciÅ‚a gÅ‚owê, po-nownie ocieraj¹c oczy. Ale dlaczego krzyczaÅ‚aS? Jeszcze nie powiedziaÅ‚aS mi tego. To wydaje siê czymS zupeÅ‚nie szalonym  odrzekÅ‚a.Przemierzaj¹c pokój, opowiedziaÅ‚a mu sen, jaki miaÅ‚a w domumera, a nastêpnie opisaÅ‚a to, co przed chwil¹ jej siê przydarzyÅ‚o. To byÅ‚ tylko zÅ‚y sen, Deirdre.Po prostu mySlaÅ‚aS o tych lu-dziach, którzy wÅ‚amali siê do twojego pokoju, kiedy spaÅ‚aS, i twojawyobraxnia zareagowaÅ‚a tak szalon¹ wizj¹.To wszystko [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •