[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Władek siedział tuż obok łóżka i czytał leżącej pani Maud przyniesioneniedawno dzienniki.Zmęczyły go już porządnie tasiemcowe artykuły gazet onawiązaniu rokowań pokojowych pomiędzy Stanami a Japonią.Omalże niezachrypł dzięki długim opisom korespondentów wojennych, a pani Maud wciążsłuchała cierpliwie i domagała się dalszych nowin.Kiedy przymknęła na chwilęoczy, przerwał nużącą lekturę i odezwał się półgłosem: Może chce pani teraz trochę odpocząć? Panu raczej należy się odpoczynek odparła, uśmiechając się blado.Potem uniosła nieco głowę i dodała głosem bardzo stanowczym: Niech mi pan pokaże tę depeszę od wuja.Władek zmieszał się widocznie.Nie miał odwagi spełnić jej życzenia.TomRay ucieszony niespodzianym telegramom z Szanghaju odpowiedziałsiostrzeńcowi depeszą iście amerykańskich rozmiarów.Między licznymi nowinamidonosił mu także, że senator Patrick O Connor zmarł nagle na atak serca.Jakżewięc mógł pokazywać tę depeszę nieszczęśliwej kobiecie?.Wprawdzie rana paniMaud okazała się stosunkowo lekka, ale przyplątał się jakiś złośliwy rozstrójnerwowy, który zachmurzał kilkakrotnie czoło starego miejscowego lekarza.Zalecono chorej spokój, bezwzględny spokój i unikanie wstrząsów.Młoda wdowa nalegała silnie: Dlaczego nie chce mi pan wyświadczyć tej przysługi? Pan coś ukrywaprzede mną.Dlaczego?.Dlaczego?.Ja wiem, że stało się coś złego, ja toodczuwam.Proszę mi powiedzieć.Ja bardzo proszę.Ostatnie słowa powiedziała głosem pieszczotliwym, przymilnym.Przychyliła główkę ruchem grymaśnej, kapryśnej kotki.Uśmiechnęła się zalotnie,obiecująco.Nagle przypomniała sobie swą ranę na policzku i łzy zaperliły jej się woczach. Prawda, że mój uśmiech już nikogo nie skusi.Tak przecież powiedziałten łotr.Oszpecę cię, mówił.Jestem teraz brzydka, wstrętna.No powiedz.powiedz pan, że tak!.Dawniej, gdybym tak skomląco prosiła, nie potrafiłby mipan odmówić tej drobnostki, ale dziś, kiedy&Władek przerwał jej z żywością niezwykłą: Ależ, Maud!.jak możesz!.Niech pani daruje, że ją nazywam takpoufale, lecz tak to jakoś szczerzej brzmi.Moja słodka Maud!.Nie mów takprzykrych rzeczy.Ten pies japoński wcale cię nie oszpecił.Na szczęścieprzybiegliśmy dość rychło.Doktor mówił, że tylko drobna kreska zostanie.Podlekką warstewką pudru nie będzie ani śladu tego małego skaleczenia.Jesteśzawsze śliczną, czarującą kobietą.Jakby dla potwierdzenia tych słów zaczął skwapliwie całować wyciągniętena cienkiej kołderce rączyny kobiety.Potem mówił dalej: Depeszy wuja nie mam przy sobie.Zostawiłem ją na Aurorze.Jeżeli citak na tym zależy, to ją przyniosę jutro.Moje malutkie choraszki!.Wyzdrowiejemi ładnie, pójdzie ze mną zwiedzić piękny Szanghaj, a potem wrócimy do Stanów.Tylko się nie martwić niepotrzebnie!Słowa dobrego chłopca koiły jak balsam serce i nerwy chorej.Poweselaławidocznie, lecz jeszcze się dopytywała: Naprawdę doktor mówił, że znać tego nie będzie? Tu dotknęła lekkopaluszkiem bandaża na twarzy.Władek palnął się pięścią w piersi i wyrwał się mimowolnie po polsku: Jak Boga kochani, że mówił! Potem połapał się i roześmiany wesołozaczął tłumaczyć to zaklęcie na język angielski.Gorące zapewnienia chłopca okrasiły twarzyczkę pani Maud uśmiechamszczerej radości.Któraż kobieta zresztą nie ucieszyłaby się w takiej chwili?.Więcnie udało się temu łajdakowi dopiąć swego celu.Nie udało mu się oszpecićpięknej twarzyczki młodej kobiety.Rozmowa przeszła na weselsze tematy.W tej chwili zapukał ktoś do pokoju.Weszła miss Brown.Szybkim badawczym spojrzeniem obrzuciła Władka ipanią Maud.Potem usiadła po drugiej stronie łóżka i rzekła: Widzę, że pani znacznie lepiej dziś wygląda.Najważniejsza rzecz tooptymizm i dobry humor.Chora wskazała ręką na Władka i odpowiedziała z uśmiechem: To jemu tylko zawdzięczam.Poczciwiec stara się mnie rozerwać irozchmurzyć, jak tylko najlepiej potrafi.Agentka znów obrzuciła ich oboje przenikliwym wzrokiem.Potem zmieniłaprzedmiot rozmowy: Czy wiecie już o tym, że pokój został definitywnie zawarty? Nie.Nie, nie słyszałem odparł Władek. Właśnie wyszły nadzwyczajne dodatki.Między nami mówiąc, to takatastrofa żywiołowa w Japonii uratowała Stany przed podpisaniem haniebnegotraktatu. Jak brzmią warunki pokojowe? Stany zrzekły się Filipin i przyrzekły złagodzić ustawę skierowanąprzeciw imigrantom japońskim. A Sandwiche? Pozostają przy nas.Również nie musimy płacić żadnej kontrybucji aninawet kosztów wojennych.Wojska japońskie opuszczają już Kalifornię ipowracają do swego zburzonego kraju.Władek westchnął i powiedział ze szczerym współczuciem: Biedna Japonia.Pięć milionów zabitych w jednej katastrofie to nieludzkodużo.To strasznie wiele.I kosztem nieszczęścia jednych poprawił się los drugich. Tak, mister White.Tak zawsze bywa.Mnie nie żal tego kraju zupełnie.To dzicz, której rzekome gentlemaństwo u nas silnie przereklamowano.Było tozresztą dziełem ich sprytnej propagandy.Tendencyjne filmy i egzotyczne powieściotoczyły czarującym nimbem ich rycerskość i inne zaloty narodowe.A kim są wrzeczywistości? Jakim zwierzęciem jest taki żółty drab, to ta pani najlepiej możepowiedzieć, bo na własnej skórze doświadczyła ich rycerskości.Ja jestemAmerykanką i patriotką.Nie waham się powiedzieć, że Stany muszą się cieszyć ztej katastrofy.Gdyby nie pomoc losu, który w sam czas zesłał na wrogów totrzęsienie ziemi, bylibyśmy zgnieceni pomimo ostatniego zwycięstwa naszej flotyatlantyckiej.Władek spojrzał na nią dość niechętnie i mruknął półgłosem: Musielibyście zapłacić te trochę dolarów, oto wszystko. Nie chodzi o dolary, mister White, ale o honor państwa..ocalony kosztem śmierci tych pięciu milionów biedaków przerwałjej Białoszyński, a widząc, że gotuje się do gruntownej repliki, machnął ręką i rzekłpośpiesznie: To darmo, miss Brown.Nie przekona mnie pani i nie zrozumiemy sięnigdy.pod tym względem złagodził ostatnimi trzema słowami szorstkośćswego powiedzenia.Aby przerwać chwilę przykrego nastroju, pani Maud zwróciła się do agentkiz pytaniem innej treści: Co porabiają inni ranni? Leżą w mieście wszyscy.Konsulat Stanów wypłacił nam wszystkimpotrzebne pieniądze.Zresztą pojutrze odjeżdżamy stąd wszyscy razem Aurorą.Byłam wczoraj na jachcie i rozmawiałam z markizem.Przygotowania do podróżysą na ukończeniu.Odwiedziłam także tę miss Teacher.Agentka z naciskiem wymówiła to nazwisko i po raz trzeci zaglądnęłabadawczo w oczy Władkowe.Ale Białoszyński dawno już wygnał z serca urokirzucone niegdyś przez słodką Mary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]