[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A więc to tak się sprawy mają.Z radością patrzę naprzyjaciółkę.Od jakiegoś czasu nie była z nikim w związku, ateraz ona i Tom najwyrazniej mają się ku sobie.Oby tylko nieokazało się to jednym z tych chwilowych, imprezowychzauroczeń.Dla Laury byłoby cudownie, gdyby związała się z kimśna dłużej.Robi mi się jednak trochę smutno.W moim życiu nie brakujeromansu, a raczej nie brakowałoby, gdyby mój partner wciąż nieznikał.Wychodzę do holu, żeby zerknąć na telefon.Nie ma nic: aniSMS-a, ani śladu mejla.Szybko wystukuję wiadomość:Gdzie jesteś? Bardzo za Tobą tęsknię.Proszę, daj znać, kiedybędziesz w domu.Nie mogę się doczekać spotkania.BWysyłam SMS-a i zwlekam jeszcze przez chwilę, kręcąc siępo hotelowym holu.W pobliskiej sali odbywa się bardziej hucznachoinkowa impreza, z głośną muzyką, śpiewami i zakropionymialkoholem przytupami.Na przyjęciu Finlaya nadal toczą sięugrzecznione wymiany zdań, a Laura i Tom wciąż siedzą na sofiepogrążeni w rozmowie.Nawet stąd widzę, że mocno ze sobąflirtują, wszystko na to wskazuje.Nie chcę wracać na imprezę, naktórej nikogo nie znam.Nie mam ochoty na kolejną dyskusję oniczym ani na jeszcze jednego drinka.Postanawiam, że przejdę się po okolicy.Zwieże powietrzedobrze mi zrobi i pewnie rozwieje mgiełkę, w której brodzę potrzech koktajlach Moscow Mule, a zanim wrócę, Laura być możebędzie już myśleć o powrocie do domu.Biorę z szatni swój płaszczi wychodzę.Na zewnątrz jest zimno, ale daje się odczuć nastrójświętowania.Wszędzie odbywają się jakieś przyjęcia, nachodnikach stoi mnóstwo ludzi w cienkich wieczorowychubraniach ćmią papierosy, nie bacząc na nocny chłód.Idęnieśpiesznie ulicą Albemarle, a następnie skręcam w Dover Street imijam pub wypełniony rozbawionym tłumem, który wylewa się nazewnątrz.Naprzeciwko mnie ciągnie się rząd eleganckichgeorgiańskich kamienic.Ich okna lśnią światłem padającym zozdobnych żyrandoli; widać, że w pokojach na górze poruszają sięludzie.Tam też goście bawią się na przyjęciu.Zatrzymuję się namoment i patrzę, po czym uświadamiam sobie, że to prywatnyklub, jedno z tych efekciarskich miejsc, które wśród swoichczłonków wymieniają aktorów, modelki i dalszych kuzynówrodziny królewskiej.Kiedy tak stoję, podjeżdża czarna taksówka i wysiada z niejjakaś kobieta.Od razu przykuwa wzrok jest piękna, ma ostrozarysowane kości policzkowe i lekko skośne oczy, a do tegoniesamowite ciało; idealne, długie nogi wspaniale się prezentują wkrótkiej, obcisłej czarnej sukience.Gdy się odwraca, żeby zapłacićkierowcy, widzę ją lepiej i& z całych sił staram się powstrzymaćokrzyk. To Anna! O mój Boże, co ona tu robi?.Patrzę, jak podchodzi do portiera i rzuca swoimcharakterystycznym niskim głosem o wyraznym rosyjskimakcencie: Jestem zaproszona na przyjęcie Barclaya. Drugie piętro, proszę pani odpowiada odzwierny.Anna wkracza do środka, przez szyby w drzwiachwejściowych widać, jak porusza biodrami, wspinając się poschodach.Gapię się na nią i ledwie mogę uwierzyć własnym oczom.Nie widziałam jej od tamtego wieczoru w Albany, kiedy miproponowała, abym dołączyła do niej i Andrieja w łóżku.Wkrótcepotem dostała od niego wymówienie, ponieważ, jak samstwierdził, miała zwyczaj częstowania go narkotykami bez jegowiedzy.Nie wiem, co mną kieruje, ale w następnej chwili przechodzęprzez ulicę i zmierzam w stronę klubu.Cieszę się, że mam na sobieswoje najlepsze ubranie.Z wyniosłą miną zatrzymuję się przyodzwiernym i pytam: Przyjęcie Barclaya? Na drugim piętrze, proszę pani odpowiada ze skinieniemi bez problemu wchodzę do budynku.W środku widzę, że nie do końca to przemyślałam: trzebapodać swoje nazwisko w recepcji, gdzie sprawdzane jest na liściegości. O Boże, no i mam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]