X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co nieco wprawdzie obiło mi się o uszy. Zorganizowano przegląd relikwii.Taką superlustrację.Ponad dwadzieścia tysięcyprzedmiotów skazano na zapomnienie, a dwanaście tysięcy dalszych nakazanozmagazynować i zakazano udostępniać wiernym.To były te, co do których istniały poważnewątpliwości.Zaledwie parę tysięcy wyszło z honorem z tych badań. Co się stało z tym drewnem?  zapytał pan Tomasz. Było przechowywane przez jakiś czas w pałacu.Pałac nie przetrwał wojny, zresztąjuż wcześniej został rozszabrowany.Ruiny rozebrano.Ostatni z Poletyłłów, hrabia Mikołaj,przetrącił cały majątek i umarł w długach.Zostawił dwie córki.Może one to zabrały? Trudnopowiedzieć.Ale na sarkofagu hrabiego jest jakiś napis.Jeśli chcecie panowie zobaczyć, tozapraszam. Pochowaliście go pod kościołem?  zdziwił się pan Tomasz. Takiego drania? Pod koniec życia stał się na swój chorobliwy sposób religijny  uśmiechnął sięproboszcz. Gdy przejął sąsiedni majątek, Uhanie, zrabował z tamtego kościoła ołtarzwykuty w kamieniu z piękną sceną Zmartwychwstania i przeniósł go właśnie tutaj.Parafianiewytoczyli mu proces i udało im się go odzyskać.Wybierzcie się panowie przy okazji doUhań.Mają piękny kościół, a na wzgórzach pozostałości pałacu z przepiękną alejąkasztanową.Zwłaszcza na jesieni to piękne miejsce, żeby przejść się pod rękę z jakąś miłądamą  popatrzył nie wiadomo dlaczego na mnie. Czy wśród Poletyłłów były same czarne owce?  zagadnąłem. No cóż.Niewiele wiemy o hrabim Leopoldzie, ale jego brat Wojciech to byłstraszny nerwus.Hrabia Franciszek był zupełnie porządnym człowiekiem.Co kilka latzganiano dzieci z całych Wojsławic, wszystkie jak leci, ale bez żydowskich.Zarządcazapraszał je do długiej galerii, gdzie wisiały portrety przodków i obrazy królów.Opowiadał okażdym z nich, a potem robił egzamin.Ci, którzy najlepiej wszystko zapamiętali, przechodzilipod opiekę hrabiego.Fundował im naukę.Można powiedzieć, że porządny był z niegoczłowiek.W każdym razie ludzie nie zapamiętali żadnych większych krzywd.Dojedliśmy ciasto, dopiliśmy herbatę i poszliśmy.Kościół o tej porze był pusty. Ksiądz otworzył nieduże drzwiczki prowadzące do podziemi i zapalił światło.W podziemiachbyło chłodno.Poletyłłowie spoczywali w masywnych kamiennych sarkofagach. To chyba ten.Masywna skrzynia z szarego kamienia leżała w poprzek przejścia, jak gdyby ktośkiedyś usiłował ją przesunąć, ale zrezygnował z zamiaru.Na sarkofagu wykuto kartusz zherbem.Poniżej był napis:Niech ten kto odważny, wejdzie na Ararat, czego ja dokonałem.Alojzy hr.Poletytto Nawet w obliczu śmierci demonstrował światu swoją pychę  zauważył ksiądz. To brzmi raczej jak wyzwanie  powiedziałem. Wyzwanie rzucone już właściwiez tamtego świata.Ruszyliśmy do wyjścia. To te obrazy, o których mówiłem  ksiądz gestem ogarnął wnętrze świątyni.Niezbyt ładne, jak widzicie.Nie mamy pojęcia, co stało się z oryginałami, a mieliśmy płótnaz XVII wieku.Niestety zachował się tylko opis.Pan Tomasz podszedł blisko i popatrzył uważnie na obraz świętego Franciszka. Faktycznie  mruknął.Wdrapał się na schodki bocznego ołtarza i przyjrzał się obrazowi z bliska.Z kieszeniwyjął lupę. Nigdy ich nie odnaleziono?  zagadnął.Spostrzegłem w jego oczach dziwny błysk. Nigdy  potwierdził ksiądz Robert. No cóż, to najlepsza okazja, żeby odwdzięczyć się za poczęstunek i za informacje powiedział Pan Samochodzik.Zdjął obraz ze ściany i położył go na ołtarzu.Wypchnął i odgiął gwozdzie i wyjąłobraz z ramy. Jeśli malowany jest na płótnie  pokazał nam zatyłek obrazu  to dlaczego przódnamalowano na desce?Z kieszeni wyjął scyzoryk i delikatnym ruchem wetknął ostrze gdzieś z boku.Rozległsię cichy trzask, po czym pan Tomasz triumfalnie podniósł deskę z obrazem.Odstawił jąniedbale na bok.Pochyliliśmy się.Przed nami leżał siedemnastowieczny wizerunek świętegonamalowany na płótnie. A więc to było tylko zamaskowanie. szepnął ksiądz. Szukali obrazów niewiedząc, że nigdy nie opuściły świątyni.Pan Tomasz uśmiechnął się.  Słyszałem parokrotnie o podobnych zabezpieczeniach, zazwyczaj jednak obrazpokrywano warstwą ciasta z mąki i malowano bezpośrednio na nim nową wersję.Ale mąkaodpada najpózniej po dziesięciu latach. Obraz jest bardzo piękny  zauważyłem. �wczesny proboszcz z pewnością chciałuchronić go przed wzrokiem niemieckich  poszukiwaczy".Pan Tomasz popatrzył na zegarek. Wybaczy ksiądz, że nie pomożemy w dalszych badaniach, ale za siedem minutmamy autobus do Chełma.Pożegnaliśmy się pośpiesznie i pobiegliśmy na przystanek. ROZDZIAA SZ�STYZASADZKA POD MOIMI DRZWIAMI " ZAGINIONA CI%7łAR�WKA " PRACAOPERACYJNA " CZY%7łBY SIATKA AGENTURALNA BATURY " REWIZJA WJACHRANCEWytarłem starannie nogi o wycieraczkę i wszedłem po schodach.Byłem bardzozmęczony.Na moim piętrze nie było światła, pewnie żarówka się przepaliła.Wyjąłem kluczei usiłowałem w ciemności trafić do zamka, gdy niespodziewanie poczułem czyjąś dłoń naramieniu.Szarpnięcie było mocne, ale wykonałem przysiad z półobrotem i rzuciłemprzeciwnika o ścianę.Dwaj inni doskoczyli z boków.Jednego kopnąłem w kolano, drugiegotrafiłem łokciem w szczękę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •