[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez krótką chwilę Kunze nie wiedział, co odpowiedzieć.- Co to znaczy zmierzał pan chytrze ? Wina pana byłabezsporna.- To nie ma nic do rzeczy! Gdyby nie pan, byłbymuniewinniony, m a j o r z e Kunze.- Spokojnie, Dorfrichter.Obywaj dobrze wiemy, że pan byłwinien.Wprawdzie wycofał pan przyznanie się do winy, alewiem aż nadto dobrze, co pana do tego skłoniło.Wiadomo mi,że będzie to mój ostatni awans w armii, nie chciałem bowiemspełnić życzenia pewnej postawionej wysoko osoby.Niech sięwięc pan nie łudzi.Nie jest pan ofiarą mych aspiracji.Niejestem taki jak pan.Dla zaspokojenia ambicji nie zgładziłbymnawet kota, a co dopiero człowieka.- Skazałby pan mnie na śmierć, gdybym nie odwołał swegoprzyznania się do winy?- Chyba tak.- Czy pragnął pan mojej śmierci, bo nie było innego sposobu,by mnie unicestwić?Kunze omal go nie zapytał: jakie są inne sposobyunicestwienia.- Charakter mego stosunku do pana był stosunkiem sędziegodo oskarżonego.Niczym więcej.To przesądzało o tym, comogłem, a czego nie mogłem zrobić dla pana.- Jest pan tak cholernie prawy, że mi się chce rzygać! -krzyknął Dorfrichter.- Drań ze mnie to prawda, ale czym panjest? Sam Jago nie poniżyłby się do takich sztuczek, jakiestosował pan, by mnie chwycić w potrzask.- Tak jest, Dorfrichter - warknął Kunze.Uczucie klęski stępiłojednak nieco ostrość jego gniewu.- Bez względu na to, co pan omnie sądzi, żal mi pana, toteż życzę szczęścia, jeśli jest onomożliwe w takich warunkach.- Być może życzenie pana sprawdzi się rychlej, niż pan sądzi.Nie spędzę dwudziestu lat w Mollesdorfie, to pewne! Zwolniąmnie zaraz, jak tylko wybuchnie wojna.Więc takie były warunki układu? Niezbyt wspaniałomyślne.Jakaż nędzna i chytra była owa propozycja, by uznaćDorfrichtera za niewinnego, a jakże charakterystyczna dlaarcyksięcia!- W takim razie nie życzę szczęścia - odrzekł na to Kunze.-Jak panu wiadomo, jestem bowiem zagorzałym pacyfistą.Zgodnie z wyrokiem Dorfrichter miał przebyć pierwszy rokwięzienia w całkowitej izolacji, pozbawiony wszelkichnależnych mu przywilejów.Cela jego znajdowała się na piętrze,ale miała tak zapleśniałe ściany i maleńkie zakratowane okna,iż niczym nie różniła się od piwnicy.W dniu, kiedy go tuosadzono, wydalono go też z armii, ale bez żadnychwojskowych ceremonii, zmieniając po prostu wojskową bluzęna prosty więzienny kaftan.Trzy razy w tygodniuwyprowadzano go na więzienne podwórze na krótki spacer, wsamotności i pod bacznym okiem uzbrojonych strażników, ajeden dzień w tygodniu pozostawał o chlebie i wodzie, co byłochyba lepsze niż codzienna więzienna strawa.Nie wolno mubyło pisać, czytać ani zajmować się czymś, co przerwałobymonotonię dnia.Po umieszczeniu Dorfrichtera w więzieniu w Mollesdorfmajor Kunze przez parę tygodni niejednokrotnie telefonowałdo komendanta więzienia wypytując o eks-porucznika.Niedbał o to, czy niespotykane zainteresowanie skazanym zgorszykomendanta.Przestał się w ogóle przejmować wielomarzeczami, między innymi stopniowym pogarszaniem się jegomałżeńskich stosunków.Nabrał zwyczaju przychodzenia dodomu na krótko przed wieczornym posiłkiem, a jeśli nie byłogości lub nie wybierali się z Różą nigdzie z wizytą, szedł pokolacji do gabinetu i wychodził stamtąd dopiero następnegoranka.Jeśli rozmawiali z Różą, co nie zdarzało się często, totylko na temat oziębienia się wzajemnych stosunków.Rozwódnie wchodził w rachubę, jako że Róża była gorliwą katoliczką.Nawet separacja była dla niej nie do przyjęcia, miał jednaknadzieję, że w końcu żona skapituluje i pozostawi go w spo-koju.Bomba wybuchła pewnego pogodnego dnia pod koniecczerwca.Róża zazwyczaj budziła się pózniej i nie jadała z nimśniadania, ale tego ranka zobaczył ją przy stole ubraną wnajbardziej kokieteryjny peniuar, z twarzą upudrowaną idyskretnie uróżowaną.Nalewała mu kawę i smarowała masłemkromki chleba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]