[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zciany domuwłaściwie były gotowe, a następnego dnia można było zacząć kłaśćdach.Nazajutrz wszyscy ponownie przybyli, by pomóc w dalszejbudowie.Kilka kobiet odwiedziło Marię.Jej ciąża była jużzaawansowana i dziewczyna niewiele mogła robić.Wieczorem domprzykryty był już solidnym dachem, który miał chronić dom i jegomieszkańców Nie mogli jednak jeszcze się wprowadzić, gdyż wkonstrukcji brakowało drzwi.Trzeciego dnia Karol i Wilhelm wyrąbali siekierami wejście wprzedniej ścianie domu.Było niskie.By do niego wejść, trzeba się byłopochylić.Drzwi zbili z niewielkich, choć solidnych żerdzi.Pośrednikmiał jeszcze zapas żelaznych zawiasów, mogli więc od razu zawiesićdrzwi.Obaj mężczyzni zdecydowali, że dom na razie nie będzie miałokien.Zimą wnika przez nie do wnętrza chłód, który może byćniebezpieczny dla małego dziecka.Pośrednik poradził im, by do budowy komina wykorzystali glinę,której nad strumieniem było pod dostatkiem.W czasie, gdy Karol iWilhelm zajęci byli pracą przy kominie, Maria upychała mchem i glinąszpary między pniami.Miała nadzieję, że dom będzie szczelny.Kominbył gotowy jeszcze tego samego dnia, ale uprzedzono ich, że będą gomogli używać dopiero wówczas, gdy glina zupełnie wyschnie.Teraz nic już nie stało przeszkodzie, by młodzi wprowadzili się doswojego nowego domu! Karol zrobił z bali dwa posłania, drewnianeramy położył na ziemi i wypełnił je sianem i liśćmi.Tu będą spać.Naśrodku pokoju ustawili prosty, nieheblowany stół, zbity z ociosanychkawałków drewna.Do siedzenia służyć im miały dwa niewysokie pnie.Na ścianie, obok paleniska, Karol zawiesił deskę na naczynia i sprzętkuchenny.Z domu rodzinnego Marii udało się dowiezć na miejscejedynie lalkę.Umieściła ją na swoim łóżku, by przypominała jejrodzinne strony.Obok niej położyła Biblię pani Blasing.Miała ona dlaniej szczególną wartość.CODZIENNOZMARIA i KAROL ZACZLI wspólne życie.Dziewczyna zbierała wlesie jagody i odwiedzała najbliższych sąsiadów, do których drogę miałaoznaczoną nacięciami na drzewach.Kobieta z sąsiedztwa zawszeczęstowała ją różnymi smakołykami, choć czasami ich smak był Mariizupełnie nieznany.Nie mogły ze sobą rozmawiać, starały się jednakporozumiewać za pomocą gestów.Prace przy budowie zakończyły się, więc Wilhelm Schade udał sięw drogę powrotną do domu.Zawiózł rodzicom dobrą wiadomość, żewszyscy szczęśliwie dotarli na miejsce, a Maria i Karol mają teraz swójwłasny dom.Przed wyjazdem Wilhelm zapisał im jeszcze na kawałkudrewna adres farmy jego rodziców tak na wszelki wypadek.Większość czasu Karol spędzał na wycinaniu krzewówporastających teren wokół domu.Związywał je i układał, by wyschły.Zcinał też mniejsze drzewa i rąbał drwa na opał.Na kilku polanach wlesie przygotował siano dla konia.Ogrodził też ich pole i zbudowałszopę, która w zimie miała być schronieniem dla konia.Chodził też napolowania, by zdobyć świeże mięso i przygotować zapasy na zimę.Maria wyczekiwała już rozwiązania.Poruszała się z corazwiększym trudem, i coraz więcej czasu spędzała w domu.Karol zwyklepracował na zewnątrz.Coraz częściej Maria sięgała po Biblię.Czytaniejej fragmentów uspokajało ją i dodawało otuchy.W ich wspólne życie znów niepostrzeżenie wkradło się pytanie oto, jak będzie wyglądać ich przyszłość.Maria często obserwowałaKarola przy pracy.Z miłością patrzyła na jego szczupłą, wysoką postać,lekko pofalowane blond włosy, silne mięśnie, wyraznie widoczne, kiedyKarol pracował bez koszuli w pełnym słońcu póznego lata.Przyglądałasię jego jasnoniebieskim oczom i delikatnym, choć coraz bardziejmęskim rysom twarzy.Jakże był dzielny na Ferdynandzie ! Ale iwcześniej, w domu! Nie opuścił jej, kiedy wyszło na jaw, że sąrodzeństwem i obiecał, że nigdy nie zostawi ani jej, ani dziecka, którejuż niedługo przyjdzie na świat. Karol jest nie tylko przystojny, ale ma też piękną duszę! pomyślała Maria. On jest tym mężczyzną, jakiego zawsze pragnęłam.O takim ojcu dla moich dzieci marzyłam, kiedy jeszcze bawiłam sięmoją lalką.Przypomniała sobie, jak czasem do kryjówki w żywopłociezabierała swoją lalkę i bawiła się tam w dom.Domem był żywopłot, aona była mamą, która z małym dzieckiem czekała na powrót męża i ojca.Ten istniał jedynie w jej wyobrazni, ale dziś jeszcze pamięta, z jakąradością go witała, obejmowała i całowała.Jej lalka też radośniewybiegała, by uściskać powracającego. To jest teraz mój żywopłot.To odludzie tutaj w Ameryce rozmyślała. Ten dom jest nawet do niego podobny.Wszystko jesttakie, jak sobie wymarzyłam.Jedynie ta tęsknota.Mogę tylkoprzyglądać mu się z daleka.Nic więcej nie może się wydarzyć.Niejeden raz próbowała zbliżyć się do Karola.Tak bardzo chciała,by był blisko niej.Szczególnie teraz, kiedy spodziewała się narodzindziecka i czuła się taka bezbronna.Obejmowała go, głaskała, próbowałazatrzymać przy sobie.Zauważyła, że przyspieszał wtedy jego oddech,gdy go dotykała.Ale Karol natychmiast wyrywał się z jej objęć. Zostawmnie Mario! z trudem wydobywał z siebie głos. Jeśli teraz sięzapomnę, na zawsze stracę do siebie szacunek! Wybiegał z domu,chwytał motykę i zawzięcie wykopywał rosnące dookoła krzaki. Wszystko się zmieni, kiedy urodzi się dziecko uspokajała samąsiebie Maria.Czytała wciąż Biblię, którą dostała od pani Blasing.Nie była towcale taka obca księga.Niektórych wersetów uczyła się przecież napamięć, przygotowując się do konfirmacji.Wiele historii znała zopowieści zasłyszanych w dzieciństwie.%7łona pastora organizowaławówczas w Kleinem niedzielne spotkania dla dzieci.Sporo fragmentówczytała jednak po raz pierwszy.Plagi, które Bóg zesłał na Egipt, przejście przez pustynię mająjedno przesłanie: Bóg troszczy się o tych, którzy zawierzają Muwszystko.Dla każdego znajduje właściwą drogę. Tak śpiewały teżżegnające ją dzieci: Ten, który prowadzi wiatr jego drogami i twojądrogę znajdzie, nie jesteśmy sami.Rzeczywiście znalazła drogę, którą mogła iść.Ale to nie byładobra droga.To droga w samotności.Szła z Karolem, ale daleko odniego.Nie chciała tak przeżyć całego życia! Nie mogła.A Karol? Boże dlaczego pozwoliłeś, bym tak bardzo pokochała Karola?Dlaczego sprawiłeś, że i on zapałał do mnie uczuciem? Pozwoliłeś na toprzecież.Wiedziałeś, że jesteśmy rodzeństwem.Wszystko byłobyinaczej, gdyby.Chociaż właściwie nie wyobrażam już sobie, żemogłabym nie kochać Karola.I nie chcę, żeby on przestał mnie kochać.Wszystko jest takie zagmatwane! Dobry Boże, modlę się do Ciebie, aleto i tak na nic.Karol jest moim bratem, tego już nie zmienisz. Mariamodliła się do Boga gorąco, i choć w głębi jej serca tliła się nadzieja, topo policzkach spływały łzy.Azy żalu i osamotnienia.NARODZINY WIESZ MARIO, co mi się śniło? powiedział pewnego rankaKarol
[ Pobierz całość w formacie PDF ]