[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Postanowiono, że chÅ‚opiec, jak wszystkie dzieci plemienia, zostanie zabrany doÅ›wiÄ…tyni i podarowany bogom.Maggie odwróciÅ‚a siÄ™ do Sama. ZÅ‚ożony w ofierze. Kiedy?  spytaÅ‚. Kiedy ma to nastÄ…pić?Pachacutec popatrzyÅ‚ na wschodzÄ…ce sÅ‚oÅ„ce.Jaskrawa tarcza znajdowaÅ‚a siÄ™ nadkrawÄ™dziÄ… wulkanu. Już nastÄ…piÅ‚o.ChÅ‚opiec jest z bogami.Sam zatoczyÅ‚ siÄ™ do tyÅ‚u. To niemoż&Jego reakcja zaskoczyÅ‚a króla.UÅ›miech zamarÅ‚ Sapa Ince na ustach. Nie byÅ‚o to życzeniem Inti? Nie!Maggie zÅ‚apaÅ‚a Sama za Å‚okieć. Musimy udać siÄ™ do Å›wiÄ…tyni.Może on jeszcze żyje? Musimy siÄ™ upewnić, czy zginÄ…Å‚.Sam skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….ByÅ‚a to dobra okazja.PopatrzyÅ‚ na Kamapaka i Pachacuteca. Zaprowadzcie nas do Å›wiÄ…tyni.Król skÅ‚oniÅ‚ gÅ‚owÄ™, nie należaÅ‚o siÄ™ spierać z wybraÅ„cami.MachnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… i szaman wstaÅ‚.  Kamapak was zaprowadzi. IdÄ™ z wami  powiedziaÅ‚a Maggie. Ja też  dodaÅ‚ Norman, lekko siÄ™ zataczajÄ…c.Przemiana i dÅ‚uga mÄ™czÄ…ca nocwycieÅ„czyÅ‚y go.Sam pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. Norman, ty musisz zostać tutaj.Znasz ich jÄ™zyk.Niech Inkowie zapalÄ… ogieÅ„ nanajwyższej grani, żeby helikopter mógÅ‚ nas znalezć. SiÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni i wyjÄ…Å‚ walkie-talkie. Wez.Skontaktuj siÄ™ z Sykesem i niech przekaże ci raport.A najważniejsze& Å›ciÄ…gnij jaknajszybciej mojego wuja!Norman wyglÄ…daÅ‚ na lekko przestraszonego ciężarem zÅ‚ożonej na jego barkiodpowiedzialnoÅ›ci, skinÄ…Å‚ jednak gÅ‚owÄ… i przyjÄ…Å‚ odbiornik. ZrobiÄ™ co w mojej mocy.Sam klepnÄ…Å‚ go w ramiÄ™ i ruszyÅ‚ za Maggie; zatrzymaÅ‚ siÄ™ tylko na chwilÄ™, by chwycićkarabin. BÄ…dzcie ostrożni!  zawoÅ‚aÅ‚ za nimi Norman. Tam jest bardzo dziwnie!Nie trzeba byÅ‚o tego mówić Samowi.WystarczyÅ‚o, by popatrzyÅ‚ na zÅ‚otego wężawystajÄ…cego z rÄ™kojeÅ›ci sztyletu, który trzymaÅ‚ w dÅ‚oni.Od ostrych zÄ™bów odbijaÅ‚o siÄ™ Å›wiatÅ‚o sÅ‚oÅ„ca.WzdrygnÄ…Å‚ siÄ™.Kolejny raz w gÅ‚owie zakoÅ‚ataÅ‚y mu znane sÅ‚owa: Strzeżcie siÄ™ wężaEdenu.· · ·Henry szedÅ‚ w kierunku zawalonej podziemnej Å›wiÄ…tyni.Nawet z oddali byÅ‚o widać, jakszczyt wzgórza zapadÅ‚ siÄ™ w siebie.Sodowe lampy oÅ›wietlaÅ‚y zbocze od zawietrznej, robotnicycaÅ‚y czas starali siÄ™ kopać szyb ratunkowy. & wtedy Å›wiÄ…tynia zaczęła implodować.Nie mogÅ‚em nic zrobić  wyliczaÅ‚wydarzenia minionych dni idÄ…cy obok Philip Sykes.PrzybiegÅ‚, ledwie Henry wysiadÅ‚z helikoptera, z uÅ›miechem, za którym w poÅ‚owie kryÅ‚a siÄ™ panika i ulga, a w poÅ‚owie wstyd,który go upodabniaÅ‚ do psa z podkulonym ogonem.Henry puszczaÅ‚ jego paplaninÄ™ mimo uszu.Motyw przewodni byÅ‚ jasny od poczÄ…tku: to nie ja jestem winny!W koÅ„cu Henry dotknÄ…Å‚ jego ramienia. WykonaÅ‚ pan Å›wietnÄ… robotÄ™, panie Sykes.BiorÄ…c pod uwagÄ™ okolicznoÅ›ci, noi zamieszanie, jakie tu zapanowaÅ‚o, poradziÅ‚ pan sobie w sposób godny uznania.Philip pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…. NaprawdÄ™?  ChÅ‚onÄ…Å‚ pochwaÅ‚y jak gÄ…bka.ZamilkÅ‚ wreszcie, zadowolony.Henry doskonale zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™ z tego, że doktorant wiÄ™cej ukrywa, niż ujawnia.Jego uwadze nie umknęły liczne lekceważące komentarze kiczuaÅ„skich robotników.ZnaÅ‚wystarczajÄ…co dobrze ich jÄ™zyk, aby wiedzieć, że robotnicy żywiÄ… do Philipa urazÄ™.PodejrzewaÅ‚,że gdyby zaczÄ…Å‚ pytać, na Å›wiatÅ‚o dzienne wyszÅ‚aby caÅ‚kiem inna wersja wydarzeÅ„ minionychdni, a Philip nie wypadÅ‚by aż tak doskonale.Teraz jednak Henry miaÅ‚ ważniejsze rzeczy na gÅ‚owie.ObserwowaÅ‚ idÄ…cych po obu ich stronach strażników.Nie demonstrowali broni, aletrzymali dÅ‚onie na kaburach.Opat Ruiz szedÅ‚ przodem, gÅ‚oÅ›no oddychajÄ…c przez nos i usta.Wysokość i wysiÅ‚ek wyraznie nadszarpnęły jego siÅ‚y.Kiedy dotarli do miejsca, gdzie czarny tunel wchodziÅ‚ w zbocze na wysokoÅ›ci zakopanejÅ›wiÄ…tyni, wyszedÅ‚ im naprzeciwko czÅ‚owiek w burej sutannie.ByÅ‚ mrocznie przystojny i miaÅ‚lodowate oczy, które zdawaÅ‚y siÄ™ widzieć absolutnie wszystko dookoÅ‚a. Opat Ruiz wbiÅ‚ wygÅ‚odniaÅ‚e spojrzenie w wylot tunelu. Bracie Otera, jak siÄ™ majÄ… sprawy?Mnich staÅ‚ zgiÄ™ty w ukÅ‚onie. PowinniÅ›my dotrzeć do ruin w poÅ‚udnie, Wasza Eminencjo. To dobrze.Znakomicie.Zwietna robota. Opat minÄ…Å‚ kÅ‚aniajÄ…cego mu siÄ™ zakonnika,nawet nie obdarzajÄ…c go spojrzeniem i odprawiajÄ…c jak sÅ‚użącego.Uwadze Henry ego nie uszedÅ‚ bÅ‚ysk wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci, jaki mignÄ…Å‚ w oczach mnicha, kiedy siÄ™prostowaÅ‚  choć po chwili jego mina staÅ‚a siÄ™ obojÄ™tna.Henry znaÅ‚ siÄ™ na ludziach: kilkazdawkowych pochwaÅ‚ nie mogÅ‚oby zadowolić tego czÅ‚owieka, jak w przypadku Philipa.Przyjrzawszy siÄ™ bliżej, Henry dostrzegÅ‚ w jego twarzy indiaÅ„skie cechy: ciemniejszy odcieÅ„skóry, nieco szerszy nos, oczy tak ciemnobrÄ…zowe, że prawie czarne.Ojciec Otera byÅ‚ mestizo mieszaÅ„cem krwi hiszpaÅ„skiej i indiaÅ„skiej.Tacy jak on mieli w Ameryce PoÅ‚udniowej ciężkieżycie, ich pochodzenie nieraz bywaÅ‚o powodem drwin i upokorzeÅ„.Henry szedÅ‚ dalej za opatem, kÄ…tem oka obserwowaÅ‚ jednak ruchy Otery.CzuÅ‚, że musigo mieć na oku  byÅ‚o w nim coÅ›, co nie miaÅ‚o nic wspólnego z planami opata.Kiedy wspinalisiÄ™ ku wylotowi tunelu, nawet Philip omijaÅ‚ go z daleka.Otera zajÄ…Å‚ pozycjÄ™ krok za Henrym.Kiedy doszli do tunelu, sÅ‚oÅ„ce byÅ‚o już wysoko na niebie, którego bÅ‚Ä™kit zapowiadaÅ‚gorÄ…cy dzieÅ„.Nagle gÅ‚oÅ›ne radiowe trzaski sprawiÅ‚y, że oczy wszystkich skierowaÅ‚y siÄ™ ku Philipowi.Doktorant siÄ™gnÄ…Å‚ za pazuchÄ™ i wyjÄ…Å‚ walkie-talkie. To pewnie Sam  rzuciÅ‚. WczeÅ›niej, niż siÄ™ umawialiÅ›my.Henry szybko do niego podszedÅ‚.Bratanek zapowiadaÅ‚ kontakt mniej wiÄ™cej na dziesiÄ…tÄ… wczeÅ›niejsza próba nawiÄ…zania Å‚Ä…cznoÅ›ci nie mogÅ‚a być przypadkowa. Tu baza  powiedziaÅ‚ Philip. Mów, Sam.Przez kilka sekund sÅ‚ychać byÅ‚o jedynie szum i trzaski, z których wypÅ‚ynęły sÅ‚owa. Philip? To nie Sam.To ja, Norman.Philip popatrzyÅ‚ nad radiem na otaczajÄ…cych go ludzi.Henry natychmiast pojÄ…Å‚ jegozdziwienie: z ostatniego komunikatu Sama wynikaÅ‚o, że Norman miaÅ‚ być w nocy zÅ‚ożonyw ofierze.DziÄ™ki Bogu żyÅ‚! Kiedy spodziewasz siÄ™ helikopterów?  spytaÅ‚ fotograf [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •